Psy w smole. „Winny” napiętnowany

Dwa psy utknęły w smole, która sączy się na jednej z działek przy ulicy Towarowej w Chełmie. Dzięki szybkiej interwencji straży pożarnej i Stowarzyszenia Chełmska Straż Ochrony Zwierząt udało się je uratować. Na właścicieli posesji wylała się fala hejtu w internecie, a prezydent miasta zapowiedział kontrolę. Problem jest jednak bardziej zawiły. Bo zanim biedne psiaki wpadły w smołę, utknęli w niej właściciele działki, których na ekologiczną minę wpakowało PKP. Pisaliśmy o tym w „Nowym Tygodniu” już w 2020 roku.

„Na sygnale przy naszej pomocy trafiły wczoraj (10.05.23) do kliniki w Lublinie dwa psy, ofiary braku wyobraźni i ludzkiej głupoty. Bo jak inaczej można nazwać właściciela terenu, na którym znajduje się dosłownie basen smoły i nie jest on w żaden sposób zabezpieczony?” – tak rozpoczyna się informacja dotycząca wypadku z udziałem dwóch psiaków w Chełmie, którą umieszczono na portalu ratujemyzwierzaki.pl. Autorzy zbiórki na sfinansowanie ratowania i leczenia piesków pytają czy „naprawdę musi dochodzić do tragedii, aby urzędnicy się obudzili i w końcu skutecznie zobowiązali gospodarza do uprzątnięcia tego placu?

To miejsce stanowi zagrożenie dla wszystkich! Dla ludzi, zwierząt domowych czy dzikich i całego środowiska. Od osób z okolicy usłyszeliśmy nawet, że nieopodal bawiły się dzieci” – piszą. Dołączone do informacji zdjęcia z akcji ratunkowej są niezwykle przejmujące. Biedne i przerażone zwierzęta dosłownie tonęły w smole. Z relacji właścicielki wynika, że tylko na chwilę oddaliły się z posesji. I tylko dlatego, że od razu poszła je szukać, udało się w porę wezwać strażaków.

„Jest nam niezmiernie żal właścicieli, starsza pani ze łzami w oczach błagała o ratunek, nie mogliśmy odmówić, widząc rozpacz zarówno jej, jak i tych psów. Sprawa przytłoczyła nas tym bardziej, że jeden z członków rodziny zasłabł na miejscu i został zabrany do szpitala…” – napisali twórcy zbiórki.

Do sytuacji odniósł się prezydent Chełma Jakub Banaszek. „Miejsce to nieogrodzony teren prywatny. Miejskie służby rozpoczęły w tej sprawie czynności, jednocześnie przedstawiciele UM będą na bieżąco alarmować, informować służby niepodlegające bezpośrednio Urzędowi Miasta, a które są odpowiednie i kompetentne w tej sprawie. Jutro rano kolejne czynności.

Zrobimy wszystko, aby takie sytuacje się nie powtórzyły, a jeśli zachodzą okoliczności uzasadniające odpowiedzialność prawną, to także będziemy podejmować stosowne czynności. Z tego miejsca pragnę podziękować tym, którzy uratowali psy oraz Stowarzyszeniu Chełmska Straż Ochrony Zwierząt” – napisał a pod postem pojawiły się dziesiątki komentarzy, w większości krytykujące właścicieli działki, którzy nie zabezpieczyli terenu.

Ale problem jest bardziej zawiły, o czym pisaliśmy w „Nowym Tygodniu” już w 2020 roku. Działkę kupili od PKP chełmscy przedsiębiorcy. I okazało się, że zanim biedne psiaki wpadły do smoły, to oni najpierw w niej utknęli. PKP sprzedało działkę z rzekomo pustymi zbiornikami po ropopochodnym lepiku. Ale śmierdząca i prawdopodobnie niebezpieczna substancja wypłynęła na powierzchnię, trując okolicę. PKP umywa ręce, bo sprzedając działkę zapewniła sobie zrzeczenie roszczeń, a potem urząd miasta nakazywał przedsiębiorcom utylizację mazi.

Chociaż zgodnie z przepisami powinien to zrobić ich wytwórca. Koszt utylizacji przewyższa wartość nieruchomości. – Łatwo jest napisać coś na facebooku i ocenić kogoś, gdy nie zna się wszystkich szczegółów – mówi właściciel działki. – Cały czas mamy spór z PKP o tę działkę. Toczy się procedura urzędowa i nie mieliśmy zgody na zabezpieczenie terenu. Przykro nam, że do tego doszło, dlatego mimo wszystko, postawiliśmy tymczasowe ogrodzenie, żeby nie doszło do podobnej sytuacji.

Historia psiaków poruszyła internautów, którzy ruszyli z wpłatami na ich leczenie. Usunięcie smoły z sierści psów to żmudny i trudny proces. (bf, fot. ratujemyzwierzaki.pl)

News will be here