Sąd nad gruzami

Po zawaleniu się kamienicy dach nad głową straciło 39 osób

Właściciel jednego z mieszkań i szef firmy budowlanej zasiądą na ławie oskarżonych obwinieni o „sprowadzenie, wspólnie i w porozumieniu, katastrofy zagrażającej życiu lub zdrowiu wielu osób” w kamienicy przy ul. Lubartowskiej 45. Grozi im więzienie. Oskarżeni nie poczuwają się do winy, w ich mniemaniu nie mają sobie nic do zarzucenia.


Do katastrofy budowlanej doszło 24 maja 2017 roku podczas prowadzenia prac budowlanych w lokalu na parterze budynku. Około godz. 14 tego dnia mieszkańców postawił na nogi potężny huk. Ściany zaczęły pękać, meble się wywracały. Przerażeni ludzie wybiegali z kamienicy tak jak stali.

– Ja nic z tego domu nie wzięłam. Tylko z działki przyszłam, ledwo pięć minut byłam w domu i zaraz zauważyłam, że ściana się obsuwa. Złapałam tylko torebkę i telefon, nie zdążyłam się nawet przebrać, i wyszłam na balkon. Bałam się na klatkę wyjść, że mnie zasypie. Sąsiedzi po mnie przyszli, sprowadzili z drugiego piętra. Taka tragedia, cały dorobek życia tam został. Ja jestem po operacji na kręgosłup, mam 65 lat – mówiła naszej reporterce pani Teresa Januszewicz, która mieszkała w zawalonej kamiennicy.

Kilkadziesiąt mieszkańców uciekło tuż przed tragedią. Najpierw zawalił się strop ostatniej kondygnacji, a potem sufity i ściany zaczęły spadać w dół, jak rozwalony domek z kart. W zawalonym budynku przysypany gruzami został 40-letni mężczyzna, który w czasie katastrofy spadł, aż dwa piętra w dół. Do końca nie było wiadomo czy pod gruzami nie ma innych osób. Na przeszukiwanie gruzowiska ruszyły specjalne jednostki straży pożarnej. Lubelskich ratowników wspierały zastępy ściągnięte z Warszawy i Łodzi. Na szczęście 40-latka przysypanego zwałami cegieł udało się uratować. Przewieziono go do szpitala. Jego stan był dobry. W zawalisku nie było innych ofiar. Dach nad głową straciło 39 osób.

Budynek przy Lubartowskiej 45, wybudowany w 1900 r., miał wielu właścicieli. Prawie 40 procent udziałów miało w nim miasto. Jak wspominaliśmy tuż przed tragedią w lokalu na parterze był wykonywany remont i zdaniem prokuratury to on był przyczyną zawalenia. Prace remontowe w lokalu na parterze były prowadzone od kilku miesięcy. Po zdjęciu podwieszanego sufitu okazało się, że strop jest wygięty, o czym współwłaściciel poinformował Zarząd Nieruchomości Komunalnych. Ale prokuratorzy zarzucają mu to, że bez uprzedniego zgłoszenia, zlecił wykonanie prac remontowych, w trakcie których doszło do zniszczenia „wewnętrznej podłużnej ściany nośnej, w wyniku czego nieumyślnie sprowadzili zdarzenie zagrażające mieniu w wielkich rozmiarach w postaci zawalenia się tejże kamienicy”. Oskarżony jest też szef firmy budowlanej.

Żmudne śledztwo trwało cztery lata. Akt oskarżenia w tej sprawie został skierowany do Sądu Rejonowego Lublin-Zachód w Lublinie. Mężczyznom grozi do pięciu lat pozbawienia wolności.

– Obaj usłyszeli zarzuty sprowadzenia, wspólnie i w porozumieniu, katastrofy zagrażającej życiu lub zdrowiu wielu osób – poinformowała rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Lublinie prokurator Agnieszka Kępka. – Bez uprzedniego zgłoszenia jeden z nich zlecił firmie wykonanie prac remontowych w lokalu użytkowym mieszczącym się na parterze tej kamienicy, w wyniku czego doszło do zniszczenia. Podejrzani nie przyznają się do zarzucanego im czynu. Wyjaśniali, że w zasadzie w ich ocenie wszystko przebiegało w sposób prawidłowy – dodaje pani prokurator. (l)

News will be here