Sami się rozdziobią

O kole PZŁ „Szpak” z Woli Uhruskiej słyszał każdy myśliwy w kraju. Niestety, nie są to dobre informacje. W kole trwa bowiem bratobójcza walka, w której wszystkie chwyty, nawet te poniżej pasa, są dozwolone. Smród rozlał się na cały okręg, dotarł nawet do Warszawy. I nic nie wskazuje na to, by szybko miał się skończyć. Przeciwnie, z dnia na dzień konflikt zyskuje na mocy.

Kto nie z Mieciem, tego zmieciem – w myśl tej starej maksymy ma postępować prezes koła PZŁ „Szpak” w Woli Uhruskiej, Andrzej Barczuk. Twierdzą tak nie tylko jego przeciwnicy, ale też ludzie z tzw. środka, którzy nie chcą mieszać się w żadne spory czy polityczne rozgrywki w kole, a jedynie w spokoju zająć się tym, co kochają, czyli polowaniem.

– Niestety, od kilku lat atmosfera w kole nie jest za ciekawa – mówi proszący o anonimowość myśliwy. – Prezes i sprzyjający mu zarząd usiłują zwalczyć grupę oponentów, którzy odważyli się mieć inne zdanie niż Barczuk. Jego przeciwnicy wcale nie pozostają mu dłużni, więc w kole trwa bratobójcza walka, w której stosuje się wszelkie chwyty dopuszczone prawem i nie. Oczywiście, jak to w takich sporach bywa, argumenty mają obie strony, ale chyba jednak więcej racji jest po stronie opozycji.

Na tych przepychankach cierpi wizerunek naszego koła, które niedługo będzie świętować 80-lecie istnienia. Przez tę wojenkę część myśliwych odeszła, część wycofała się w cień, byle tylko nie podpaść prezesowi. I w ten oto sposób farsą staje się to, że myśliwi, którzy własne, nierzadko duże pieniądze inwestują w to piękne hobby, zamiast czerpać z niego satysfakcję, w walce o jakieś stołki tworzą sobie i innym małe piekło – tłumaczy nasz rozmówca.

O wiele dalej w stwierdzeniach posuwają się myśliwi opozycyjni do Barczuka. – To jest zwykły skandal, że ten człowiek pełni jeszcze swoją funkcję – mówi jeden z nich. – Barczuk w walce o hegemonię posunął się tak daleko, że nie liczy się z nikim i z niczym. On zawsze musi mieć rację, a jak ktoś odważy się powiedzieć coś innego, jest tępiony na wszelkie sposoby. Dochodzi nawet do takich paradoksów, że prezes podczas odwiedzin u jednego z członków koła, skrzyczał go na oczach rodziny! – mówi myśliwy. Ale to nie sposób prowadzenia rozmowy z kolegami sprawił, że w kole „Szpak” panuje tak napięta atmosfera.

Obecnie przeciwko A. Barczukowi lub w jego sprawie toczy się około 20 postępowań w sądach, w prokuraturze, na policji czy u rzecznika dyscyplinarnego Polskiego Związku Łowieckiego. Prezes oczywiście nie pozostaje dłużny i on też biegnie do „Temidy” z każdym podejrzeniem. Większość z tych spraw została lub zostanie zapewne umorzona, ale są i takie, które kończą się wyrokiem. Tak było m.in. 22 marca, kiedy to Sąd Rejonowy we Włodawie uznał Barczuka za winnego pomówienia. Otóż swego czasu prezes publicznie oskarżył jednego z myśliwych o kłusownictwo. Tamten wybronił się przed sądem i odbił piłeczkę. Obrońcy prezesa złożyli apelację. Pierwsza rozprawa odbyła się w piątek (6 lipca), ale jej efektów na razie nie znamy.

Kolejnym argumentem wyciąganym przez opozycję (i nie tylko) jest przyjmowanie przez prezesa nowych członków z zewnątrz, a więc spoza terenu działania koła „Szpak”, a tępienie „swoich”. – Cel jest tylko jeden – zdobyć przychylne głosy na walnym – mówi inny członek koła. – To jest bardzo przykre zjawisko, bo w ten sposób zatraca się wyjątkowy rodzinny i bardzo przyjazny niegdyś charakter koła. Dzisiaj tego nie ma, tak jak nie ma wspólnych polowań, imprez, spotkań. Wszystko przez strach. Wkrótce będziemy obchodzić 80-lecie powstania koła. Niestety, tylko obchodzić, bo na pewno nie świętować – dodaje.

Takich głosów jest wiele. Wystarczy zajrzeć do sieci, np. na strony i fora dziennika „Łowiecki”, w którym A. Barczuk pojawia się nader często, przy czym zazwyczaj w złym kontekście. Tak piszą o jego poczynaniach internauci: „Andrzej Barczuk ustanowił swój statut i swoje prawa. Najwyższa pora, aby władze PZŁ zrobiły porządek z tym prezesem i jednocześnie członkiem Okręgowej Rady Łowieckiej zanim sprawa nabierze skandalu sięgającego cały kraj. Powinni zacząć od rozliczenia za niezgodnego z prawem pozyskania dzika ujawnionego dopiero, gdy został złapany za rękę”, albo: „Andrzej Barczuk to ciekawy typ prezesa i jeszcze ciekawszy typ członka Okręgowej Rady Łowieckiej w Chełmie.

Aby wygrać wybory na prezesa stawia publicznie na walnym zgromadzeniu beczkę samogonu, sam łamie przepisy (odstrzał dzika bez wpisywania się do książki), utajnia jego pozyskanie i wpisuje dopiero jak zostaje złapany za rękę!”, albo: „Kto sieje wiatr, zbiera burze. Myślę, że Barczuk powinien zapoznać się z tym powiedzeniem. Jego prezesura jest już tak mocno skompromitowana, że w tym miejscu należało by przywołać kolejne powiedzenie: Kończ waść wstydu oszczędź” – to tylko kilka z wielu opinii na temat prezesa „Szpaka” przytoczona z forum.

Jak łatwo się domyśleć, zupełnie inny punkt widzenia przedstawia Andrzej Barczuk, który twierdzi, że to nie on rozpętał trawiący od środka „Szpaka” konflikt. – Zaczęło się od tego, że jeden z myśliwych nielegalnie polował, o czym głośno powiedziałem na walnym zgromadzeniu w 2017 – mówi prezes. – Ktoś bez wiedzy mojej ani zarządu, a więc nielegalnie nagrał moje wystąpienie i sprawa wylądowała w sądzie. Grupa kilku myśliwych nęka notorycznie zarząd, pisze skargi, donosy, oskarża mnie publicznie i niektórzy dają im wiarę. Właśnie ostatnio poszła skarga, że zarząd nielegalnie ściął świerki przy domku myśliwskim, co jest wierutną bzdurą. Jako zarząd staramy się nie odbijać tej piłeczki, ale czasami się nie da. Pracujemy zgodnie z prawem i statutem. Wypełniamy swoje obowiązki, a spraw jest tyle, że nie jesteśmy w stanie wszystkich ogarnąć. Główny rzecznik dyscyplinarny umorzył właśnie kolejne postępowanie po złożonym na mnie donosie. To dowodzi bezpodstawności oskarżeń rzucanych pod moim adresem. Wszystkie zarzuty mogę odeprzeć. Dysponuję odpowiednią dokumentacją i nie mam sobie nic do zarzucenie – tłumaczy Barczuk.

Na pytanie, czy jest w stanie zakończyć konflikt i podać rękę swoim oponentom, prezes udzielił wymijającej odpowiedzi, że to przecież nie jego wina, że tak źle dzieje się w kole.

Co do jednej rzeczy w kole „Szpak” panuje całkowita zgoda. Każdy myśliwy podkreśla, że prezes Barczuk jest świetnym gospodarzem i zarządcą. Że za jego „panowania” koło się rozwinęło, pomnożyło majątek i jest stawiane za wzór do naśladowania jeżeli chodzi o skuteczne zarządzanie. Dysponuje też bardzo bogatymi w zwierzynę terenami, stąd nigdy nie narzekało na brak chętnych do członkostwa. Nawet za cenę udziału w wewnętrznym konflikcie. (bm)

News will be here