Skazana za kradzież… 10 zł. Zdruzgotana kasjerka z wieloletnim stażem twierdzi, że jest niewinna

Historia Pani Celiny mogłaby stać się kanwą pełnej absurdów komedii, ale tak naprawdę nie ma w niej nic śmiesznego. Wręcz przeciwnie. Kobieta od wielu lat pracuje jako kasjerka. W ubiegłym roku klient oskarżył ją o kradzież 10 zł. Sprawa trafiła na policję, a później do sądu przed którym odbyło się 15 rozpraw! Mimo że nagrania z monitoringu – jak zapewnia kobieta – nie wskazały jednoznacznie jej winy, sąd uznał, że celowo zabrała banknot. Zapadł wyrok.

Był 6 października 2022 r. Tego dnia Pani Celina, kasjerka z wieloletnim stażem, zatrudniona w jednej z chełmskich „Biedronek”, rozpoczęła pracę o godz. 6. Jak mówi, w sklepie zawsze jest dużo pracy, a poranki są wyjątkowo ciężkie.

– Było nas w sklepie tylko dwie – ja i zastępczyni kierownika. Pracy było dużo, kasa, pieczenie i wszystko na naszej głowie. Około godz. 6.30 do kasy podszedł klient. Do dziś pamiętam, że kupował bułki i jakiś napój. Wyszło za to 5,70 zł. Klient stwierdził, że położył mi pieniądze – 10 zł, ale nigdzie ich nie było. Zaczęłam ich szukać pod kasą, on szukał przed. Żadnych pieniędzy jednak nie było. Wyciągnął drobne, zapłacił i wyszedł. Za pół godziny stwierdził, że chce obejrzeć nagranie z kamery, ale te udostępniamy tylko policji. Pan oczywiście nie omieszkał nas wyzwać od złodziei i zarzucił, że z koleżanką podzieliłyśmy się jego 10 złotymi po połowie. Potem sprawdziliśmy te kamery, ale nie było widać, żeby coś położył – opowiada kobieta.

Klient zgłosił sprawę na policję.

– Policja złożyła wniosek do sądu o ukaranie mnie, a sąd mnie ukarał. Oczywiście odwołałam się od tego. Sprawa trwała rok, a łącznie poświęcono jej 15 rozpraw. Czy to nie chore? W ubiegłym tygodniu usłyszałam wyrok, że ukradłam te 10 zł i zrobiłam to celowo. Sąd stwierdził, że przekładałam coś z jednej do drugiej dłoni. Nagrania wysłano do Lublina, ocenili je biegli. Było widać na nim jakiś siwo-biały papierek, ale biegli nie stwierdzili jednoznacznie, że to był banknot. Sąd wiedział swoje… Pracuję od wielu lat. Nigdy w życiu nie miałam takiego zajścia. Jestem starszym kasjerem, mam do czynienia z gotówką i z bankiem. Czy połakomiłabym się na 10 zł? Przecież to absurd. To, że na nagraniu nie ujawniano jednoznacznie tych pieniędzy, powinno działać na moją korzyść, a nawet gdybym w pośpiechu gdzieś np. strąciła te pieniądze, choć jestem pewna, że tak nie było, to przecież szkodliwość takiego czynu jest niska. Ujął się za mną też pracodawca, poświadczając, że jestem uczciwym pracownikiem. Poza tym na pierwszej rozprawie ten niby poszkodowany klient plątał się w zeznaniach. Powiedział, że nie jest pewien czy dał mi pieniądze, czy nie. Czy to nie powinno zamknąć tej sprawy? – mówi kobieta.

Kobieta została skazana na karę grzywny w wysokości 300 zł, ale zamierza odwołać się od wyroku.

– Będziemy składać apelację. Przecież ja mam do czynienia z pieniędzmi, a przez tę całą sytuację mogę zostać dyscyplinarnie zwolniona, a wszystko przez 10 zł. Czy ta sprawa musiała trafić do sądu? Czy policja nie mogła zaproponować jakieś ugody? Czy nie ośmiesza polskiego wymiaru sprawiedliwości? To jest porażka – mówi chełmianka.

Do tematu wrócimy. (w)

 

News will be here