Przy skrzyżowaniu dróg w Kołaczach (gm. Stary Brus) od ponad dwóch miesięcy stoi spalony wrak samochodu. Jego właściciel nie kwapi się z usunięciem złomu, zarządca drogi też nie, bo auto znajduje się poza pasem, na prywatnej działce. Uwagi właścicielowi zwrócić nikt nie chce z uwagi na jego porywczy charakter. I koło się zamyka.
Włodawscy strażacy z taką sytuacją jeszcze nigdy się nie zetknęli. W poniedziałek (8 listopada) w Kołaczach interweniowali przy dachowaniu osobówki. Samochodu nikt z miejsca nie zabrał, a dwa dni później auto spłonęło. Podejrzewa się celowe podpalenie, bo wcześniej strażacy odłączyli akumulator i zabezpieczyli wszelkie wycieki. Wyjaśnianiem przyczyn kolizji i okoliczności pożaru zajęli się włodawscy policjanci. Ustalili, że Suzuki Swift należy do mieszkańca gminy Stary Brus. Jak mówi Elwira Tadyniewicz z KPP we Włodawie, śledztwo w sprawie pożaru samochodu niedawno umorzono, bo nie udało się ustalić czy ktoś dokonał tego celowo, czy też może doszło np. do samozapłonu.
Od pożaru minęły już ponad dwa miesiące, a wrak nadal straszy. Jak mówi wójt Starego Brusa Paweł Kołtun, samochód znajduje się poza pasem drogowym, na prywatnym polu, więc ani Urząd Gminy, ani zarządca drogi nie mają prawa o nim decydować, czy go usuwać. – Myślę, że sprawa rozstrzygnie się między właścicielem pojazdu a rolnikiem, do którego należy ta ziemia – mówi wójt. – Na razie nie ma konfliktu, bo pola w zimie nie trzeba obrabiać, ale pewnie bliżej wiosny panowie będą musieli się jakoś dogadać – dodaje Kołtun.
A to może być trudne, bo właściciel spalonego Swifta jest kojarzony w całej gminie z bardzo wybuchowego charakteru. Nikt nie chce mieć z nim do czynienia, ludzie się go zwyczajnie boją. Kilka lat temu mężczyzna wtargnął do GOPS i straszył pracowników pobiciem. W Kołaczach, gdzie stoi wrak, ludzie są pewni, że podpalenia dokonał albo sam właściciel albo ktoś, komu mocno zalazł za skórę, więc podejrzany może być praktycznie każdy. (bm)
jak kilka dni temu przewróciło się stary dąb na terenie danego PGR, to wójt w pół dnia znalazł ludzi i czas żeby usunąć drzewo. zarówno z pasa drogi, jak i prywatnej działki
Na miejscu rolnika podałbym goscia do sądu za straty moralne i samowolny parking , goscio sie nie wyplaci