Szalet-skarbonka

W ramach oszczędności pracowników obsługujących szalet miejski zastąpiła maszyna. Problem w tym, że – jak donoszą mieszkańcy – notorycznie się psuje. – Taka miejska skarbonka. Wrzucisz pieniądze, ale nie skorzystasz – komentują poirytowani. Tymczasem, zdaniem pracowników miejskiej spółki, wina leży po stronie użytkowników.

Kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie kosztów zatrudnienia pracowników do obsługi szaletu miejskiego przy ul. Sybiraków to dla MPGK, który od dłuższego czasu szuka oszczędności, spory wydatek. Dlatego po reorganizacji spółka zdecydowała się zastąpić ludzi maszyną.

W budynku szaletu zainstalowane zostały zamki automatyczne, które otwierają drzwi do WC po uiszczeniu opłaty wrzutowej (2 zł). Kłopot w tym, że automat zawodzi, o czym cyklicznie od początku roku szkolnego donoszą chełmianie, którzy chcieli skorzystać z publicznej toalety. – Pieniądze wcięło, ale drzwi się nie otworzyły – denerwuje się Czytelnik.

Sygnały o awariach odbierają również pracownicy MPGK. Problem w tym, jak tłumaczy kierownik Zakładu Oczyszczania Miasta – Andrzej Brudnowski, że użytkownicy szaletu nie stosują się do instrukcji obsługi. – Automat przyjmuje tylko monetę dwuzłotową, a zdarza się, że ludzie wrzucają do niego złotówki, monety dwudziestogroszowe, euro czy korony szwedzkie, które zatykają później maszynę. Stąd późniejsze problemy z otwarciem – wyjaśnia Brudnowski.

ZOM zamierza wymienić maszynę na taką, która przyjmuje również inne nominały lub wydaje resztę – jak na razie zbierają oferty poszczególnych firm, by zapoznać się z kosztami. Jest szansa, że mniej więcej za miesiąc, czyli od nowego roku, znikną kłopoty ze skorzystaniem z publicznej toalety. (pc)

News will be here