Trzy tygodnie na sedesie

Ciężko stwierdzić, co w tej historii jest straszniejsze. Moment i sposób, w jaki zmarł mężczyzna, czy fakt, że przez niemal trzy tygodnie żaden z sąsiadów nie zainteresował się jego „zniknięciem”. Zareagowali dopiero wtedy, gdy smród wydobywający się z mieszkania 66-latka zaczął być nie do zniesienia, a ze ścian łazienki wychodziło robactwo…

Przed południem w poniedziałek (18 października), strażacy zostali zadysponowani do pomocy policji przy otwarciu mieszkania w jednym z bloków w centrum. Widok, który zastali po wyważeniu drzwi i przekroczeniu progu, był makabryczny. Smród był taki, że aż zatykało, a w całym mieszkaniu zalęgło się robactwo. Mimo to mundurowi weszli do środka, przeszukując kolejne pomieszczenia. W łazience ujawnili ciało 66-letniego lokatora. Mężczyzna zmarł, siedząc na sedesie. Jego zwłoki były w stanie już bardzo zaawansowanego rozkładu.

Poruszeni obecnością policji i straży inni mieszkańcy przyznali, że od dawna nie widzieli samotnego 66-latka. Ostatni raz mniej więcej trzy tygodnie temu. Nikt się tym jednak zbytnio nie przejął. Owszem, niektórzy komentowali, że z jego mieszkania ulatnia się przykry zapach. Jednak dopiero gdy fetor stał się nie do zniesienia, a w łazienkach sąsiadów zaczęły pojawiać się robaki, ktoś w końcu zadzwonił pod numer alarmowy. Decyzją prokuratora, ciało denata zostało zabrane do prosektorium celem wykonania oględzin.

Niestety, nie był to jedyny taki przypadek w ubiegłym tygodniu. Dzień później straż znów była wzywana do wyważenia drzwi. Tym razem służby zaalarmował pracownik socjalny, który przyszedł do swojego podopiecznego, 56-latka z osiedla Zachód. Zwłoki mężczyzny znaleziono na podłodze w jednym z pomieszczeń. (pc)

News will be here