Urzędnik też podwyżkę chce

– Nie ma pieniędzy dla urzędników, bo władza musiała sobie dać – taką opinię usłyszeliśmy we włodawskim ratuszu od pracowników administracji, rozgoryczonych nikłymi podwyżkami pensji. Niewiele lepiej jest we włodawskim urzędzie gminy. W starostwie dopiero podwyżki planują, więc narzekanie miesza się z głosami nadziei.

Zgodnie z zapisami budżetowymi przeciętnie urzędnicy ratusza otrzymali po 210 zł brutto podwyżki. Przeciętna płaca wynosi prawie 5000 zł brutto, a inflacja ok. 10%, zatem te 210 zł to nie jest nawet połowa tego, co pochłonie inflacja. Urzędnicy są zdegustowani wysokością podwyżki. – Burmistrz ma ponad 17 tysięcy złotych z wyrównaniem od sierpnia, jego zastępca prawie 11 tysięcy, sekretarz i skarbnik po 9 tysięcy, a nam daje się jakieś drobne – żali się jedna z pracownic z wieloletnim stażem. – Przecież ta podwyżka w żaden sposób nie rekompensuje wzrostu cen czynszu, żywności i prądu. Realnie mamy obniżkę.

Podobna sytuacja jest w urzędzie gminy Włodawa, gdzie podwyżki statystycznie na jedną osobę wyniosły 230 zł. Podobnie jak w ratuszu obowiązują od początku br. I tutaj także niektórzy wskazują na drastyczne podniesienie wynagrodzenia wójta jako przyczynę swoich niewielkich podwyżek. Obecnie wójt otrzymuje co prawda minimalne ustawą przewidziane wynagrodzenie, ale i tak jest to 15,5 tys. zł miesięcznie. – U nas pracownicy otrzymali tylko takie wynagrodzenie, bo na większe nas po prostu nie stać – mówi Marta Wawryszuk, sekretarz gminy. – Wiemy doskonale, że ta kwota nie pokrywa nawet inflacji, ale budżet jaki jest, to każdy widzi.

Sama pani sekretarz otrzymała podwyżkę w wysokości 624 zł brutto, co stanowi ok. 8% wzrost jej uposażenia.

Niektórzy zwracają uwagę, że budżet drenują również radni, którzy podnieśli sobie maksymalnie diety z wyrównaniem od sierpnia. Podobnie stało się i w mieście.

Z kolei w starostwie podwyżek jeszcze nie było. Zapisane jest 7%, choć podobno starosta myśli o tym, jak to zrobić, by urzędnicy choć na inflacji nie stracili. – Przecież doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że większość z nich ma zaciągnięte kredyty, które poszły w górę o kilkaset złotych. Ponadto wystarczy pójść do sklepu, by zobaczyć o ile podrożał olej czy mięso, nie wspominając o usługach. Zależy mi na tym, aby urzędnicy zarabiali godziwie, bo w przeciwnym wypadku po prostu odejdą z pracy specjaliści z doświadczeniem. A wykształcenie fachowca naprawdę trwa latami i zastąpić go bardzo trudno. (gd)

News will be here