Mieszkanka jednego z bloków przy ul. Wojsławickiej poskarżyła się nam, że kaloryfery w jej mieszkaniu nie grzeją i mimo licznych interwencji i próśb jest zbywana przez zarządcę budynku. W akcie bezsilności zawiozła mu do biura swoje pranie, by je tam wysuszyć. Na ile to zadziałało, nie wiadomo, ale ogrzewanie już działa.
– Co roku z tym ogrzewaniem jakiś problem, ale tak źle, jak teraz, jeszcze nie było. Sezon grzewczy ruszył 15 października, ale mimo to w naszym mieszkaniu kaloryfery są zimne, a mamy już przecież drugą połowę listopada – poskarżyła się nam w ubiegły wtorek (19.11) jedna z Czytelniczek.
Jak mówi podobny problem mają jeszcze jedni sąsiedzi, wychowujący dwoje małych dzieci.
– To koszmar przebywać całą dobę w niedogrzanym mieszkaniu. Mamy ok. 17 stopni, w nocy może i mniej, bo któregoś ranka zauważyłam, że wszystkie kwiaty w mieszkaniu są zmarznięte. Bielizna nie chce schnąć. Nie mamy w bloku suszarni, więc grubsze bluzy czy spodnie dziecka wożę do mamy, aby tam wysychały. Jestem osobą po udarze. Przebywam teraz głównie w domu, więc ten brak ciepła jest bardzo dokuczliwy – opowiada chełmianka.
Nasza rozmówczyni mówi, że wielokrotnie zgłaszała u zarządcy wspólnoty problem, ale ku jej rozczarowaniu jak dotąd nie udało się go skutecznie rozwiązać.
– Jestem zbywana. Wczoraj po godz. 14:30 miał przyjść fachowiec. Musiałam przełożyć rehabilitację, aby być w domu. Oczywiście nikt nie przyszedł… – żali się kobieta.
Niedługo po telefonie naszej Czytelniczki skontaktowaliśmy się z zarządcą bloku, który zapewnił nas, że umówił kolejnego fachowca, który jeszcze tego samego dnia pojawi się przy Wojsławickiej.
– Najprawdopodobniej problem polega na tym, że instalacja grzewcza w tym budynku jest bardzo stara. Prędzej czy później trzeba będzie pomyśleć o jej wymianie, co będzie kosztowne i uciążliwe dla mieszkańców. Tymczasem zwróciłam się do MPEC-u z wnioskiem o konserwację tej sieci, ale z tego co wiem nieoficjalnie, otrzymam raczej odmowną odpowiedź. Już kilka razy wzywaliśmy do tego mieszkania fachowców, także z MPEC, którzy twierdzili, że wszystko jest w porządku. Kaloryfery były odpowietrzane kilka razy, a ciepła nie ma. Dziś przyjdzie kolejny hydraulik i mamy nadzieję, że w końcu uda się znaleźć przyczynę – mówi zarządczyni budynku i dodaje, że jest rozczarowana współpracą z MPEC-em, bo choć co miesiąc wspólnota płaci mu za konserwację, w ramach tej współpracy na nie wiele może liczyć.
– Opłata nie jest adekwatna do usług. Jeśli chodzi o dostawy ciepła do bloku, mieszkańcy płacą 5 zł od mkw. Miesięcznie na cały blok to daje 11 tys. zł. To duża kwota – mówi zarządczyni.
Jak udało nam się dowiedzieć, w środę ogrzewanie już działało, ale co ciekawe dzień wcześniej nasza Czytelniczka odwiedziła zarządcę wspólnoty, zabierając ze sobą pranie, by je wysuszyć.
– Nasza pani zarządczyni mieszka w domu jednorodzinnym, pod tym samym adresem ma też biuro. Poprosiłam, aby wysuszyła mi pranie, bo u mnie nie schnie. Czy to odniosło jakiś skutek? Nie wiem. Najważniejsze, że w końcu mamy ciepło – komentuje chełmianka. (w)