Wąska brama musi wystarczyć

Wracamy do problemu mieszkańców kamienicy przy ul. Lubelskiej 64 w Chełmie, obok której ma stanąć nowy budynek. Lokatorzy obawiają się, że nie tylko zasłoni im słońce, ale również odetnie dojazd np. wozom straży pożarnej. Mają żal do miasta, że nie wytyczyło im drogi dojazdowej. Ratusz wyjaśnia, że ta nieruchomość nie była jego własnością, a droga pożarowa w tym miejscu, zgodnie z przepisami, nie jest wymagana.

Kamienica przy Lubelskiej 64 to ścisłe centrum miasta. Na parterze znajduje się bank. Nad nim i w podwórzu – mieszkania komunalne. Dojście do nich stanowi wąska brama od ulicy Lubelskiej. Nie przeciśnie się przez nią żadne auto. W dodatku w bramie są jeszcze schody. Do tej pory, w razie potrzeby – chcąc np. przywieźć do mieszkań większe sprzęty AGD czy meble – mieszkańcy korzystali z dojazdu przez sąsiednią niezabudowaną działkę, ale teraz to niemożliwe. Wjazd zagrodzono, a jej właściciel planuje rozpocząć tu inwestycję.

– Ma tu powstać nowy budynek. Na dole będą ponoć sklepy, na górze mieszkania. Problem w tym, że jeśli te plany dojdą do skutku, zostaniemy całkowicie pozbawieni dojazdu do mieszkań. Co będzie, jak – nie daj Boże – wybuchnie pożar? Jak wtedy dojedzie do nas straż pożarna? – martwią się lokatorzy.

W lutym mieszkańcy Lubelskiej 64 wystosowali do Urzędu Miasta Chełm pismo, w którym podnieśli, że nie zgadzają się na realizację budowy na sąsiedniej działce.

– W odpowiedzi napisano nam, że w zasadzie to nic nie możemy w tej sprawie zdziałać, bo nie jesteśmy stroną postępowania. Czujemy się pominięci i zignorowani. Sami już nie wiemy, gdzie mamy się udać i kogo prosić o pomoc. Mamy żal do Urzędu Miasta, że sprzedając tę działkę nie zadbał o to, aby nasza kamienica miała zapewniony dojazd – skarżyli się lokatorzy. Mieli jednak nadzieję, że urzędnicy znajdą jakieś kompromisowe wyjście, uwzględniające także ich interes. Niestety, wszystko wskazuje na to, że tak się nie stanie.

– Przede wszystkim to nie Urząd Miasta sprzedał nieruchomość przy ul. Lubelskiej 62 osobom prywatnym. Ta działka nie była własnością miasta i transakcja odbyła się pomiędzy osobami prywatnymi. Ponadto, o ile jest to zgodne z przepisami prawa, miasto nie może zabraniać zagospodarowania działki – mówi Grzegorz Zarzycki z UM Chełm.

Urzędnicy tłumaczą, że jeśli chodzi o drogę pożarową, to zgodnie z obowiązującym przepisami budynki mieszkalne o wysokości do 4 kondygnacji nadziemnych włącznie, a takim jest kamienica przy ul. Lubelskiej 64, zaliczane są do budynków niskich i nie wymagają drogi pożarowej.

– Budynek ma zapewniony dostęp do drogi publicznej – ulicy Lubelskiej, która spełnia wymogi drogi pożarowej – podkreślają w chełmskim magistracie i dodają, że wbrew opinii mieszkańców, w świetle prawa prowizoryczne drogi usytuowane na działce obok (Lubelska 62) nie mogą być traktowane jako drogi pożarowe.

Bez dojazdu i remontów

Przy okazji problemu z planowaną po sąsiedzku inwestycją mieszkańcy Lubelskiej 64 poskarżyli się, że od lat nie mogą doprosić się remontów, w tym nieszczelnego dachu, czy choćby pomalowania klatek. Te według nich ostatni raz były odświeżane ponad 20 lat temu.

Ale i tu urzędnicy mają wytłumaczenie – nieuregulowany stan prawny nieruchomości. Ratusz dopatrzył się, co ciekawe dopiero w tym roku, że kamienica przy ul. Lubelskiej 64 oprócz miasta ma jeszcze prywatnych współwłaścicieli. Ich część udziału wynosi 12/1728. Ustalono już miejsca zamieszkania potencjalnych spadkobierców i UM zamierza nabyć od nich udziały w nieruchomości.

– PUM realizuje wszystkie prace remontowe na podstawie umowy zawartej z Miastem Chełm. Zakres rzeczowy określany jest przez właściciela zasobu mieszkaniowego z zastosowaniem stopnia pilności przeprowadzenia prac remontowych. Ze względu na nieuregulowany stan prawny wskazanej nieruchomości PUM może administrować budynkiem w ograniczonym, niezbędnym zakresie – wyjaśniają urzędnicy.

Mieszkańców Lubelskiej 64 ani wyjaśnienia dotyczące braku remontów, ani te, że nie muszą mieć drogi pożarowej, nie przekonują. Zapowiadają, że sprawy nie odpuszczą i będą interweniować gdzie się da, aż w końcu ktoś dostrzeże ich problemy.

– Nie damy tak się ignorować. Boimy się myśleć, co będzie, jeśli rzeczywiście wybuchnie tu kiedyś pożar… To będzie tragedia… Ciekawe, kto weźmie za nią odpowiedzialność – pytają retorycznie mieszkańcy. (w)

News will be here