Wielka czystka nad Bugiem

Przedsiębiorca z gminy Włodawa może stać za największą dewastacją środowiska naturalnego od lat. Nie mając żadnych pozwoleń, ale dysponując ciężkim sprzętem, wykarczował do gołej ziemi wielki szmat nadbużańskich łęgów. Karpy wielkich drzew powrzucał koparką do starorzeczy, które następnie zasypał. Sprawa jest już zgłoszona na policję i do prokuratury, ale życia zniszczonej przyrodzie nikt już nie przywróci.

Pewnie każdy z nas słyszał kiedyś o przypadku, w którym gmina ukarała właściciela działki za wycinkę drzewa bez wymaganego pozwolenia. Kary za taki proceder potrafiły sięgać kilku a nawet kilkunastu tysięcy złotych. Według polskiego prawa bez zezwolenia można usunąć drzewa, których obwód pnia mierzony na wysokości 5 cm od ziemi nie przekracza określonych wartości (w zależności od gatunku może to być: 50 cm, 65 cm lub 80 cm).

Można też usuwać drzewa i krzewy uszkodzone w wyniku działania czynników naturalnych lub wypadku oraz krzewy w skupisku, o powierzchni nie przekraczającej 25 metrów kwadratowych. Zezwolenia nie wymaga też wycinka w celu przywrócenia nieużytków do użytkowania rolniczego, ale pod jednym warunkiem: tylko gdy rośliny nie są wpisane do rejestru zabytków, nie znajdują się w granicach parku narodowego, rezerwatu przyrody, obszaru Natura 2000 lub na terenach przeznaczonych w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego jako tereny zieleni. Wówczas konieczne jest uzyskanie zezwolenia na usunięcie drzewa.

Przytaczamy te przepisy, bo w opisywanej sprawie są bardzo ważne. Przedsiębiorca z Sobiboru (gm. Włodawa), który nad Bugiem wykarczował do gołej ziemi kilkadziesiąt hektarów porośniętych drzewami i krzakami, nie miał pozwolenia na jakąkolwiek wycinkę, choć tereny, na których dokonał dewastacji, leżą w obszarze Natura 2000 i Poleskim Obszarze Chronionego Krajobrazu, gdzie przedmiotem ochrony są między innymi drzewa nadwodne, śródpolne i przydrożne. Ale wycinka to nie wszystko, bo oprócz tego, że ogołocił teren do gołej ziemi, to wykopane karpy potężnych dębów, brzóz i olsz powrzucał do starorzeczy, które następnie zasypał ziemią. Tak potężna ingerencja w nadbużański krajobraz nie mogła pozostać bez echa.

Na miejscu bardzo szybko pojawili się aktywiści z włodawskiego stowarzyszenia Między Drzewami – Zielone Notatki. Od razu zgłosili sprawę na Policję i do Prokuratury, poinformowali też Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska, Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska w Lublinie, Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie, Najwyższą Izbę Kontroli, lokalne biura Unii Europejskiej w Lublinie oraz władze gminy Włodawa. Na miejsce wybiera się Michał Książek – poeta, reportażysta, kulturoznawca, inżynier leśnik, ornitolog, aktywista, jeden ze współtwórców i inicjatorów ogólnopolskiej sieci osób działających na rzecz lasów w Polsce, autor książki „Droga 816”, którą przeszedł z południa na północ i przy której leży Sobibór, w którym dokonał się wielki akt wandalizmu na przyrodzie.

Oprócz instytucji stojących na straży ochrony przyrody, zgłoszenie o wycince trafiło do włodawskich organów ścigania. Prokuratura Rejonowa we Włodawie prowadzi postępowanie wstępne w kierunku art. 181 Kodeksu Karnego, który mówi o tym, że “Kto, wbrew przepisom obowiązującym na terenie objętym ochroną, niszczy lub uszkadza rośliny, zwierzęta, grzyby lub ich siedliska, lub siedliska przyrodnicze, powodując istotną szkodę, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.”

Policja bada sprawę pod kątem art. 127 b Ustawy o ochronie przyrody. Na chwilę obecną trwa badanie, czy tego akurat zapisu nie wchłonie specustawa obowiązująca na terenach przygranicznych wprowadzona w czasie kryzysu migracyjnego. Marta Wawryszuk, sekretarz gminy Włodawa działaniem przedsiębiorcy jest oburzona do głębi. – Człowiek ten działał bez jakiejkolwiek zgody. Tłumaczył, że jego celem było przywrócenie tym obszarom funkcji rolniczej. Przy okazji ciężkim sprzętem zniszczył drogi prowadzące nad rzekę.

Dlatego gdy tylko dowiedzieliśmy się o jego działaniach, powiadomiliśmy policję – mówi Wawryszuk. Identyczna wycinka miała miejsce nad Bugiem w Jabłecznej, koło słynnego monastyru. Za nią również stał ten sam przedsiębiorca. Wiele wskazuje również na to, że może być on powiązany z wykarczowaniem kilkudziesięciu hektarów ziemi w okolicach Majdanu Zahorodyńskiego. O tym piszemy w oddzielnym artykule.

(bm, fot. FB Między Drzewami – Zielone Notatki)

News will be here