Rankiem weszły do zagrody. Zabiły siedem z dziesięciu owiec, dwie otworzyły, zjadły tylko pół jednej ofiary i uciekły. Atak wilków miał miejsce w jednym z gospodarstw w Łukówku (gm. Sawin). Gospodarz załamuje ręce, bo stracił większą część stada.
Do ataku doszło w ubiegły poniedziałek między 4:30 a 5:30 rano. Pan Kamil podczas śniadania słyszał jakieś hałasy dobiegające z zagrody z owcami, ale nawet przez myśl mu nie przeszło, że to wilki. Mieszka z dala od lasu, drapieżników tych nigdy tu nie było, a zagroda była porządnie zabezpieczona. Okazuje się, że drapieżniki wdarły się na teren gospodarstwa już po wschodzie słońca, w biały dzień. Wykorzystały małą nierówność terenu i wczołgały się pod siatką. Gospodarz podejrzewa, że zwabił je zapach martwej sarny leżącej niedaleko zagrody. Gdy drapieżniki wyczuły łatwy łup, nie poprzestały na zabiciu i zjedzeniu jednej ofiary. Zabiły aż siedem owiec, a zjadły tylko jedną.
Piotr Kędzierawski, łowczy koła PZŁ Szpak w Woli Uhruskiej, na którego obwodzie doszło do zdarzenia, podejrzewa, że za masakrą stoją dwa osobniki, które wędrują w poszukiwaniu pożywienia po wschodniej strony szosy włodawskiej. – Młode samce były widziane już w kilku miejscach – mówi. – Szacujemy, że na dzierżawionych przez nasze koło dwóch obwodach bytuje ok. 10 sztuk tych drapieżników.
W ostatnim czasie gatunek ten rozrasta się w niepokojącym tempie i podchodzi coraz bliżej domostw. Leśnicy i myśliwi bardzo często napotykają w naszych lasach ślady bytności tych skrytych zwierząt. – Mnogość ich tropów, odchodów, śladów żerowania nie jest niczyim wymysłem czy spekulacją, jak próbują dowodzić różnej maści “specjalici” – mówi jeden z nich. – Ten gatunek jest bardzo potrzebny w ekosystemach, ale nie może on pozostawać bez jakiejkolwiek kontroli, a odstrzał jest jedyną metodą redukcji populacji tego gatunku. Oczywiście trzeba do tego podejść bardzo ostrożnie, po dogłębnej analizie i nie każdy mógłby takie polowania przeprowadzać – dodaje. (bm)