Spalarniom śmieci w Lublinie mówimy NIE – z takim hasłem 12 stycznia br. do akcji w Sejmiku Województwa Lubelskiego szli lubelscy eko-aktywiści. Szczęśliwie nie trzeba było wręczać radnym „czerwonych kartek” przygotowanych na ewentualność podjęcia uchwały, dopuszczającej na terenie województwa 10, w tym w Lublinie 3, takich instalacji. Uchwała w ostatniej chwili została zdjęta z porządku obrad. Na interwencję przeciw demonstrantom była też gotowa policja.
Ewentualne przyjęcie przez Sejmik dokumentu „Plan gospodarki odpadami dla województwa lubelskiego 2028” wraz z załącznikami do tejże uchwały wzbudziło poważne kontrowersje.
Bazą dla przedmiotowego planu jest Ustawa o gospodarowaniu odpadami w gminach (z 14 grudnia 2012 r. art. 34 ust.1). Ona nakłada na samorząd województwa sporządzanie, aktualizację i przedkładanie Ministerstwu Klimatu i Środowiska planów długoletnich, gdzie jest lokowany m.in. wykaz instalacji do przetwarzania odpadów, w tym termicznego, czyli spalarni. W wykazach tych są ujmowane przedsięwzięcia, mogące podlegać finansowaniu ze środków publicznych. W projekcie sejmikowej uchwały uwzględniono powstanie w województwie lubelskim w ciągu 5-7 lat, z udziałem dofinansowania ze środków publicznych, 10 nowych spalarni, w tym 2 na terenie Lublina i 1 na pograniczu Lublina i Świdnika. Teraz działa jedna taka instalacja – w należącym do Cemex Polska Zakładzie Cementownia Chełm przetwarzanych jest rocznie ok. 305 tys. ton odpadów.
– Wszystkie spalarnie mają być ekologiczne, niskoemisyjne oraz produkować energię elektryczną i ciepło – spieszy z wyjaśnieniem Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, który miałby dofinansować powstanie tych instalacji. – Zakłady te pozwolą niemal całkowicie pozbyć się w Polsce problemu, jaki stanowią odpady niepodlegające recyklingowi. Dzięki takim instalacjom uda się zredukować ilość węgla zużywanego do produkcji ciepła i energii elektrycznej – podkreśla NFOŚIGW.
Nie będzie jednak łatwo
Wielu z nas sprzeciwia się tym planom biorąc je za naruszenie dóbr w postaci prawa każdego człowieka do czystego, zdrowego powietrza i zrównoważonej ochrony środowiska. W Lublinie głośno protestuje Jacek Skiba, przewodniczący Rady Dzielnicy Hajdów-Zadębie, gdzie trwają przymiarki do budowy dwóch spalarni, a za miedzą w Świdniku miałby powstać jeszcze jedna. Najwyraźniej z tego powodu został uznany za prowodyra manifestacji, do której miało dojść w sali Sejmiku podczas obrad nad uchwałą o gospodarce odpadami. Tak przynajmniej wynika z jego rozmowy z policyjnym śledczym, który telefonował doń tegoż dnia wcześnie rano dopytując o zamiary „nielegalnego zgromadzenia”. Swoje zainteresowanie tematem policjant uzasadniał śledzeniem witryny Facebook, gdzie radny zamieścił nawoływanie do wsparcia protestu przeciw planowanym spalarniom śmieci w Lublinie. – Zostałem potraktowany przez władze jak anarchista – uśmiecha się radny, acz widać, że mu niewesoło.
„Zapraszam do wzięcia udziału w proteście przeciw zatwierdzeniu przez radnych Sejmiku Województwa Lubelskiego możliwości budowy spalarni śmieci w mieście i województwie. Spotykamy się na sesji Sejmiku zwołanej na 12 stycznia o godz. 14 w sali Lubelskiego Centrum Konferencyjnego, ul. Artura Grottgera 2” – czytamy w anonsie „anarchisty”.
Wskazuje, że również inni społecznicy wpierający tę oddolną kontrę wobec spalarni są w centrum zainteresowania śledczych.
Czy to powód, że 44. sesję Sejmiku Województwa Lubelskiego poprzedziła wizyta-patrol nieumundurowanych funkcjonariuszy policji? Bacznie obserwowali widownię, rozpytywali o nastroje w kuluarach – dali się rozpoznać dopiero okazując swe legitymacje. A na podjeździe budynku parkowały policyjne radiowozy.
Liczna grupa adwersarzy wobec pomysłu władz samorządowych nie zraziła się tą wizytą. Sprawy potoczyły się tak, że nie musieli użyć przygotowanych na tę sesję bannerów i „czerwonych kartek”. A byli tam m.in.: Krystyna Brodowska i Arkadiusz Gołębiowski (Felin), Józef Nowomiński (Tatary, Krzysztof Wronka (Czuby), Iwona Kwiecińska i Jolanta Kowalczyk (Śródmieście), Adam Łukasik i Andrzej Filipowicz (Czechów) – to ci, którzy zgodzili się podać swoje nazwiska do prasy.
Potencjalny opór zaskutkował
Sesję sejmiku poprzedziło posiedzenie Komisja Rozwoju Wsi i Ochrony Środowiska. W tym gremium także uczestniczyli przeciwnicy budowy spalarni śmieci w Lublinie i regionie. Domagali się wprowadzenia zmian w projekcie Planu gospodarki odpadami komunalnymi na lata 2023-2028. Swoje żądania wyrażali śmiało i otwarcie. W ten sposób radni wojewódzcy dowiedzieli się o planowanym na 12 stycznia proteście z Internetu. Kto z tego gremium powiadomił policję, raczej się nie dowiemy. Faktem jest, że owa inwigilacja i miękka jej interwencja chcąc nie chcąc przyczyniła się do tego, co dalej nastąpiło. Bo oto na godzinę przed sesją funkcjonariusze zostali odwołani przez tę część radnych, którzy zamówili ich osobliwą ochronę.
Tak więc wskutek oporu i zapowiedzi protestów debatę dotyczącą planu budowy spalarni wycofano z porządku obrad Sejmiku.
– Nasza propozycja pod obrady nie była równoznaczna z jej przyjęciem przez sejmik. Absolutnie nie chcielibyśmy, by województwo lubelskie było hubem spalarnianym. Bo jest obszarem zielonym, ekologicznym, przepięknym – uzasadniał swą decyzję wicemarszałek sejmiku Michał Mulawa. – Najlepiej gdyby na terenie województwa lubelskiego moce przerobowe tego typu instalacji były na poziomie produkcji odpadów przez naszych mieszkańców. Pragniemy ponownie przeanalizować ten dokument w kontekście realnego zapotrzebowania na budowę zakładów utylizacji odpadów w naszym województwie – stwierdził samorządowiec. Mówił to w zastępstwie marszałka Stawiarskiego, który tego dnia nagle rozchorował się.
Poza porządkiem obrad, a więc spontanicznie zabrali głos w tej kwestii inni uczestnicy posiedzenia. zwracali uwagę, że budowanie nowych spalarni nie jest uzasadnione, gdyż stolica regionu ma już podpisaną umowę na utylizację odpadów z takim zakładem w ramach Cementowni Chełm.
Radny klubu PO Krzysztof Komorski akcentował, że ilość i jakość przewidywanych dla Lublina oraz regionu instalacji winna być dopasowana do potrzeb mieszkańców a nie biznesu, czyli tak byśmy nie byli wielkim zakładem utylizacji dla reszty Polski, dla Europy. To muszą być inwestycje skrojone na potrzeby województwa lubelskiego oraz uwzględniające cel: Co na tym zyska mieszkaniec regionu. Podobny pogląd zdeklarowało jeszcze kilkoro radnych, niezależnie od legitymacji partyjnej.
Ekolodzy wstępnie zadowoleni
– Dobrze się stało, że odsunięto przyjęcie tej uchwały, zwłaszcza wobec próby inwigilacji i wyciszenia naszego środowiska – cieszą się lubelscy eko-aktywiści. – Bo do całej serii zjawisk kompromitujących ostatnio policję w dziwnych zdarzeniach z jej udziałem mógł dojść jeszcze „incydent lubelski”.
Ich zdaniem, projekt tej uchwały nie powinien w ogóle ujrzeć światła dziennego, gdyż nie objęły go konsultacje społeczne. Tym bardziej, że pomysł spalarni wkracza w bardzo niebezpiecznie technologie. O tym się nie mówi, ale są groźnie dla zdrowia i życia obecnych mieszkańców oraz przyszłych pokoleń Lublina i regionu – niemal chórem dodają tu Post Scriptum obecni na widowni społecznicy.
Opinia publiczna notuje obawy, że dofinansowywanie spalarni przez samorządy jest po prostu wspieraniem powstawania polskiej oligarchii finansowej. Inwestorami są prywatni przedsiębiorcy, którzy tu wpisują się w ustawowe zadania gmin. Wspólnie więc, po wejściu w życie Ustawy, można by zarabiać na Polakach w myśl comiesięcznych obligatoryjnych opłat za odpady domowe trafiające do spalarni – zamiast węgla przeznaczonego do kotłowni.
Byłaby to praktyka niespotykana w innych krajach Unii Europejskiej. I zmiana: pytanie tylko czy dobra…
Jak podaje Polska Agencja Prasowa, nabór wniosków na budowę spalarni trwał od 6 grudnia 2021 do 30 grudnia ub. roku. NFOŚiGW przyznaje, że zainteresowanie było spore – łącznie w wpłynęło 78 wniosków. Skutkiem tego 39 projektów w całym kraju otrzyma dofinansowanie. Całkowity budżet Narodowego Funduszu na dopłaty to 3 mld zł, a dodatkowe wsparcie inwestorzy mogą otrzymać w formie pożyczek, na które przeznaczono kwotę powyżej 7 mld zł.
Marek Rybołowicz