Ze słoikowej akcji zrobiła się prawie afera. Wyszli na biedaków?

Za sprawą akcji „słoikowej” Pawła Głażewskiego o Kaniem w gminie Rejowiec Fabryczny zrobiło się głośno na całą Polskę. A to dzięki reportażowi nakręconemu przez telewizję Polsat. W ocenie niektórych mieszkańców nie przysporzył on miejscowości sławy, a wręcz przeciwnie, bo z mieszkańców zrobiono biedaków.

Przed kilkoma tygodniami pisaliśmy o akcji Pawła Głażewskiego, administratora facebookowej grupy „Sympatycy Wsi Kanie”. Postanowił podzielić się z potrzebującymi gotowymi daniami w słoikach, których miał aż w nadmiarze. Post o możliwości ich przekazania zamieścił na grupie. Odzew był natychmiastowy. Członkowie grupy zaczęli wskazywać osoby z Kaniego i okolicznych wsi, którym zapasy mogłyby się przydać. W międzyczasie zaczęli się zgłaszać inni chętni do pomocy. Jedna z mieszkanek przekazała cały bagażnik artykułów spożywczych, a dzięki zaangażowaniu koła gospodyń wiejskich i lokalnej garmażerki udało się zorganizować gorące posiłki dla najuboższych mieszkańców.

O akcji P. Głażewskiego napisały nie tylko lokalne media, ale i ogólnopolskie portale, a telewizja Polsat przyjechała do Kaniego, by nakręcić reportaż. Jednak – jak się okazuje – taki rozgłos nie wszystkim mieszkańcom jest w smak.

– Wielu mieszkańców uważa, że zrobiono z nas biedaków – mówi Mirosław Maziarz, przewodniczący Rady Gminy Rejowiec Fabryczny, mieszkaniec Kaniego. – Już po emisji reportażu zwracano mi uwagę, że pokazano naszą gminę jako ubogą, gdzie ludzie wręcz głodują. Krewni naszych mieszkańców, którzy mieszkają w innych częściach Polski, a widzieli ten reportaż, dzwonili z pytaniami, czy w Kaniem rzeczywiście jest aż taka bieda. A przecież wcale nie jest tak źle. W rankingu Gmina Dobra do Życia, jesteśmy bardzo wysoko, zaraz po gminie Chełm. Z moich informacji wynika, że w Kaniem z pomocy społecznej korzystają zaledwie cztery osoby.

Przewodniczący dodaje, że sam ma bardzo mieszane uczucia co do akcji słoikowej. Jak mówi, wielu mieszkańców otrzymuje w pracy racje żywnościowe i oddaje je do GOPS-u, by ten przekazał je potrzebującym, ale nie szuka przy tym rozgłosu, a tym bardziej poklasku.

– Moim zdaniem to działania autopromocyjne, bo pan Paweł ubiega się o mandat radnego – dodaje radny Maziarz.

– To prawda. Startuję z własnego komitetu, jako bezpartyjny i niezależny kandydat. Pracę radnego postrzegam przede wszystkim jako służbę i uznałem, że jako radny będę w stanie zdziałać więcej. Chcę mieć realny wpływ na wszystkie decyzje, które dotyczą naszej miejscowości, oczywiście w oparciu o zdanie mieszkańców. Przykro mi, że moja działalność jest przez niektórych odbierana w ten sposób, ale nie zraża mnie to, bo wiele osób dziękowało mi za tę akcję.

Otrzymałem wiele pozytywnych komentarzy. Z doświadczenia w pracy jako ratownik medyczny wiem, że nie ma nic gorszego niż samotność, poczucie pozostawienia samemu sobie i towarzyszący temu brak zaspokojenia podstawowych potrzeb, w tym głodu. Dlatego wyszedłem z inicjatywą, aby podzielić się jedzeniem z najbardziej potrzebującymi. Jako mała społeczność wsi Kanie staliśmy się wzorem dla innych; udowodniliśmy, że potrafimy się zjednoczyć i pomagać sobie nawzajem. Nie pokazaliśmy, że jesteśmy „biedakami”, ale że jesteśmy zgrani i solidarni – komentuje. P. Głażewski i dodaje, że niepochlebne komentarze pod swoim adresem odbiera jako próbę zdyskredytowania w oczach potencjalnych wyborców.

Zanosi się na to, że walka o miejsca w radzie gminy będzie bardzo zaciekła. W każdym z okręgów jest przynajmniej dwóch kandydatów do objęcia mandatu. Prawdopodobnie najwięcej właśnie w Kaniem, gdzie startować w wyborach do rady oprócz M. Maziarza i P. Głażewskiego mają także Mateusz Piróg i Dominik Fijałkowski.

– Oczywiście to bardzo dobrze, że młodzi ludzie chcą angażować się w sprawy gminy, być może dodatkową motywacją jest dieta, ale praca radnego wbrew pozorom nie jest łatwa, lekka i przyjemna, a obecność na sesjach czy komisjach to ledwie jej ułamek. Jeśli uda mi się dostać do rady, najprawdopodobniej będzie to już moja ostatnia kadencja, ale chciałbym móc dokończyć rozpoczęte sprawy – mówi M. Maziarz. (w)

News will be here