Żółta woda

Najgorzej jest w soboty. Z kranów zamiast wody pitnej leci brązowo-żółta ciecz, która nadaje się jedynie do spłukania toalety. Nikt normalny w takiej wodzie się nie umyje, nie mówiąc już o jej piciu czy używaniu do gotowania. Przyczyna jest znana, a jej wyeliminowanie szalenie kosztowne.

Co jakiś czas we Włodawie mieszkańcy bloków zgłaszają problemy z kranówką. Dzieje się tak przeważnie w okresie letnim, gdy zużycie wody jest większe, a ciśnienie w rurach mniejsze. Nie inaczej było w ubiegłym tygodniu. Mieszkaniec bloku zadzwonił nawet do Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej, które odpowiada za dostarczanie wody, ale dowiedział się jedynie, że to nie awaria, a najprawdopodobniej wina strażaków, którzy tankując swoje zbiorniki obniżyli ciśnienie w sieci, a gdy to wróciło do normy, wymyło z rur gromadzące się tam osady.

Oczywiście jest to wierutna bzdura, bo strażacy nie mają z tym nic wspólnego. Winna jest jedna rzecz – stara, bo już kilkudziesięcioletnia sieć wodociągowa, która nie kwalifikuje się już do naprawy, a jedynie do wymiany, którą wcześniej czy później trzeba będzie przeprowadzić.

I będzie to musiał zrobić zarówno MPGK w przestrzeni miejskiej, jak i wspólnoty czy spółdzielnia w swojej części, bo co z tego, że miasto położy nowy wodociąg, skoro przyłącza do poszczególnych bloków pozostaną marnej jakości. Nikt nie jest w stanie w najbliższym czasie rozwiązać tego problemu, bo to wymaga kompleksowych działań i wielkich nakładów finansowych, których MPGK nie ma.

– Właścicielem wodociągu jest MPGK, a my jako miasto nie możemy występować o dofinansowanie dla żadnej miejskiej spółki i to jest wielki problem – mówi zastępca burmistrza

Wiesław Holaczuk. – Sytuacja jest nam znana i czynimy starania, by znaleźć lub wskazać źródła, z których można pozyskać środki, ale jest ich bardzo mało – wyjaśnia Holaczuk. (bm)

News will be here