Bandyta pozostanie bandytą

Zdarł z własnej babci ubranie i brutalnie ją zgwałcił. Za ten i inne ohydne czyny odsiedział cztery lata. Wyszedł na wolność, przeniósł się do drugich dziadków i terroryzuje tamtejszych mieszkańców. Ludzie we wsi boją się go, bo słyszeli, do czego jest zdolny, ale o tym, że mają na swoim terenie gwałciciela miejscowa policja dowiedziała się dopiero od „Nowego Tygodnia”…


Czy ktokolwiek jeszcze wierzy, że resocjalizacja przemawia do przestępców? Bandyci po wyjściu z więzienia nadal łamią prawo i popełniają kolejne zbrodnie, a dzięki niskim karom i pielęgnowaniu mitu resocjalizacji – jak pokazują liczby – w Polsce powiększa się tylko grono recydywistów. Kolejnym przykładem na to jest Damian B. z gm. Białopole.

Damian B. wraz z resztą swojej patologicznej i uzależnionej od alkoholu rodziny po śmierci dziadka wprowadzili się do domu schorowanej babci. Już wtedy policja ze Żmudzi doskonale znała nastoletniego bandziora. Pewnego razu siostra starszej pani, która przynosiła kobiecie ciepłe posiłki, zauważyła na jej twarzy siniaki. Był rok 2014. Choć starsza pani nie chciała powiedzieć, co się stało, w końcu wydusiła z siebie prawdę o tym, że wnuczek pobił ją i okradł. Zaraz potem siostra odkryła u niej kolejne siniaki. Najgorsze wydarzyło się jednak przed Bożym Narodzeniem. W dniu wypłaty emerytury, wnuczek przyszedł do domu ze swoim starszym kolegą, 31-letnim wówczas Konradem S. Nastolatek zaczął demolować pokój staruszki, a w pewnej chwili rzucił się na bezbronną kobietę, bijąc ją po całym ciele. Gdy upadła, kopał ją w dzikim szale. Jego kolega stał i przyglądał się. W końcu Damian B. dał koledze pieniądze na wódkę i wysłał go do sklepu. Sam w tym czasie siadł okrakiem na klatce piersiowej leżącej na podłodze kobiety i zmusił do seksu oralnego. Potem zdarł z babci ubranie i brutalnie ją zgwałcił. Gdy S. wrócił z flaszką, nastolatek dalej okładał staruszkę.

– Panie, ratuj – błagała kobieta, ale Konrad S. nie reagował na jej krzywdę. Kobieta straciła przytomność, jakiś czas później ocknęła się goła w łazience.

Staruszka wyznała później śledczym, że wnuczek już wcześniej, przynajmniej 5 razy, próbował ją zmusić do seksu, ale chociaż „nie bił tak mocno”… Przed sądem oskarżeniu udało się dowieść, że zrobił „to” co najmniej 4 razy, a grożąc nożem przestraszonej babci, notorycznie wymuszał na niej oddanie gotówki. Konrad S. zmarł w areszcie, a Damian B. trafił do więzienia. I chociaż biegli zdiagnozowali u niego raptofilię, i uznali, że to pozbawiony empatii oraz uczuć wyższych nawykowy gwałciciel, w 2015 roku, uzasadniając wyrok 4 lat pozbawienia wolności, sędzia Sądu Okręgowego w Lublinie stwierdził, że „istnieje szansa na zmianę w sposobie życia oskarżonego”. Teraz widać to nader wyraźnie.

Kilka dni temu o interwencję i nagłośnienie sprawy prosili nas przestraszeni tym, co może się stać, mieszkańcy powiatu hrubieszowskiego. Jak się okazało, Damian B. po wyjściu z więzienia zamieszkał u swoich dziadków ze strony ojca, w Werbkowicach. W rodzinnej wsi pod Białopolem ludzie odetchnęli z ulgą, bo młody bandzior i gwałciciel pokazuje się tu tylko raz na kilka dni i nie sprawia kłopotu: jak mówią, przyjeżdża po prowiant i pieniądze na alkohol od kochasia swojej matki (choć w trakcie odbywania kary miał przejść specjalną terapię i poddać się leczeniu odwykowemu…). Za to tamtejsi mieszkańcy czują trwogę.

– Faktycznie, to nazwisko przewija się w kilku sprawach – potwierdza po ustaleniach asp. sztab. Edyta Krystkowiak, rzecznik prasowa Komendy Powiatowej Policji w Hrubieszowie.

Damian B. obrał za cel położone ok. 20 km od Werbkowic Mircze. Tam (przynajmniej na razie tylko tam) kradnie, włamuje się, napada na ludzi. Spływają kolejne zarzuty, do sądu poszedł akt oskarżenia w kolejnej sprawie, dlaczego więc B. nie siedzi w areszcie? – Czekają aż tu kogoś zgwałci? – pyta jeden z miejscowych.

Okazuje się, że hrubieszowska policja nawet nie wiedziała, że ktoś, kto został skazany za brutalny gwałt na własnej babci, znajduje się na ich terenie. Sąd orzekł co prawda wobec B. zakaz zbliżania się do ofiary na mniej niż 20 m na okres 10 lat, ale nie zastosował wobec dewianta i raptofila żadnych środków zabezpieczających po wyjściu na wolność.

Jak ustaliliśmy, B. ma usłyszeć kolejne zarzuty, ale ze względu na to, że oficjalnie nie został jeszcze uznany za podejrzanego, policja nie chciała przyznać, jakiego tym razem dopuścił się czynu. Po przedstawieniu mu zarzutów może w końcu wystosują do sądu wniosek o areszt dla niego. Sprawę będziemy monitorować tym bardziej, że zdaniem biegłych powołanych do sprawy z 2014 roku dla B. nie ma różnicy, kogo i w jakim wieku może wykorzystać, bo tylko przez gwałt jest w stanie osiągnąć rozkosz. Kolejne zbrodnie to tylko kwestia czasu. (pc)

News will be here