Błędy w nawożeniu

Niedobór składników pokarmowych w glebie może być przyczyną tzw. chlorozy, która objawia się m.in. żółknącymi liśćmi roślin. Sprawdźmy wtedy, czego nam brakuje i to dodajmy

Popełnianie błędów to rzecz normalna, taką naukę najlepiej się zapamiętuje. Ja czasem robię je specjalnie, bo chcę zobaczyć, co się stanie. Ale istnieją błędy, których warto unikać, a takimi są według mnie te, które dotyczą nawożenia naszych ogrodów. Oto niektóre z nich.

  1. Brak badań

Śmiem twierdzić, że błąd, który popełnia lub popełniło większość ogrodników na przestrzeni swojej aktywności, to niezbadanie gleby przed przystąpieniem do uprawy. I jest to, jeśli się dobrze zastanowić, przyczyną pośrednią lub bezpośrednią niemal wszystkich innych błędów w nawożeniu, które popełniamy.

Jeśli nie jesteśmy świadomi, czego brakuje naszej glebie, to skąd mamy wiedzieć, czym i jak ją nawozić. Gdy nie znamy jej pH, to nie będziemy mogli dobrać roślin, które będą się w niej dobrze czuły, albo nie przystąpimy do działań w celu jego podniesienia lub obniżenia. Przy uprawie te parametry będą się zmieniać (wedle zasady – co zabrałeś z gleby, musisz jej oddać), ale warto jest wiedzieć, od czego zaczynamy. Można też nie robić badań w ogóle, jeśli wszystko nam się udaje i nie napotykamy w uprawie na żadne problemy, ale to sytuacja ekstremalnie rzadka.

Są metody domowe na sprawdzenie pH (ocet i soda oczyszczona), precyzyjniejsze dane otrzymamy używając kwasomierza (to bardzo użyteczne urządzenie; można sobie sprawdzić nim pH w każdym miejscu w ogrodzie), ale jeśli ktoś nie chce się w to bawić, to zawsze może oddać próbkę glebową do najbliższej Okręgowej Stacji Chemiczno-Rolniczej (nasza znajduje się w Lublinie przy ul. Sławnikowskiej 5). Jeśli chcemy mieć analizę kompleksową, to jest to koszt ok. 50 zł, gdy interesuje nas konkretnie skład mineralny, zasolenie czy pH, koszt spada do 13 zł.

  1. Przenawożenie lub niedonawożenie

Bezpośrednią konsekwencją nieznajomości tego, co znajduje się w naszej glebie może być przenawożenie lub niedonawożenie, obydwa szkodliwe dla naszych roślin.

Przy nawożeniu nie obowiązuje zasada „im więcej, tym lepiej”. To tak jak u ludzi; jeśli będziemy jeść za dużo tłuszczów czy cukrów, skończy się to otyłością i przeróżnymi problemami, które się z tym wiążą. W ogrodzie zbyt duża ilość jednego składnika może zakłócić przyswajanie innego, wypłukać go, albo może też związać się z innym w związki, które będą nierozpuszczalne w wodzie, przez co staną się niedostępne dla roślin. Paradoksalnie, dodając czegoś za dużo, możemy stworzyć niedobory. Poza tym zbyt duże dawki jakiegoś pierwiastka to nie tyko szkoda dla roślin, ale też dla całego życia glebowego i mikoryzy. A na dokładkę serwujemy jeszcze naszej ziemi zasolenie.

Niedonawożenie, chociaż mniej niebezpieczne niż przenawożenie, też nie jest wskazane. Często zapominamy o tym, że roślinom do prawidłowego wzrostu i rozwoju potrzebny jest nie tylko azot, fosfor i potas, ale też szereg innych makro- i mikroelementów. Analizy glebowe, jakie miałam okazję oglądać, rzadko wykazywały jakieś wielkie niedobory w NPK, natomiast często w glebie było za mało magnezu, boru czy cynku.

Ten błąd jednak jest łatwo naprawialny. Tu nie mamy do czynienia z sytuacją, gdzie widocznie uszkodzimy czy wręcz „spalimy” naszą roślinę. Po prostu sprawdzamy, czego nam brakuje i to dodajemy.

  1. Zła pora

Nieznajomość terminów używania nawozów też potrafi zaszkodzić. Najgorsze, co możemy zrobić, to nawozić nieustannie albo ciągle tylko jednym składnikiem. Pomaga znajomość okresu wegetacyjnego roślin. Na początku cyklu życiowego będą one potrzebowały więcej azotu, aby przyrastała im masa zielona, potem, przy kwitnieniu i owocowaniu, większy nacisk trzeba będzie położyć na potas.

Generalnie przy azocie trzeba też pamiętać, że nawożenie nim kończymy latem (najpóźniej do końca lipca), aby dać roślinie (to dotyczy głownie roślin dwu- i wieloletnich) czas na przygotowanie się do „zimowego snu”. Jeśli nadal będziemy stymulować jej wzrost, osłabimy jej możliwości obrony przed mrozem, ale też przed szkodnikami czy chorobami. Poza tym nawożenie azotem jesienią i zimą niechybnie skończy się dostaniem się go do wód gruntowych.

W przypadku nawozu warto też jest wiedzieć, czy mamy do czynienia z wolno czy szybko uwalniającym składniki pokarmowe. Jeśli z tym pierwszym, to dodanie go za późno sprawi, że roślina może w ogóle nie skorzystać z tego, co ma on jej do zaoferowania. Dobrą praktyką jest też nawożenie w suche, słoneczne i bezwietrzne dni, unikniemy w ten sposób wypłukiwania składników pokarmowych z gleby czy ulotnienia się ich z wiatrem.

  1. Stosowanie sztucznych nawozów

Stosowanie sztucznych nawozów nie jest to może błąd per se (cząsteczka azotu w nawozie sztucznym niczym się przecież nie różni od tej w nawozie organicznym; inne jest jedynie jej „otoczenie”), ale praktyka, od której warto odchodzić. Tak modne dziś w rolnictwie hasło biologizacji (sięganie w pierwszej kolejności po biologiczne metody, a po chemiczne dopiero w ostateczności) ma również swoje przełożenie na ogrodnictwo.

Dużo lepsze efekty osiągniemy, gdy położymy nacisk na stymulowanie rozwoju życia glebowego, niż jak podamy gotowy, „sterylny” produkt, którym jeszcze dodatkowo łatwo jest przenawozić, i który, wypłukany, dostanie się do wód gruntowych i je zanieczyści. „Żywa” ziemia, pełna próchnicy i mikroorganizmów, o właściwej strukturze i zdolnościach retencyjnych, to prawdziwy gwarant żyzności i zasobności (mikroorganizmy produkują, przechowują i uwalniają do gleby składniki odżywcze, które potem karmią nasze rośliny), a przecież właśnie na tym nam w naszych ogrodach najbardziej zależy.

Stosowanie nawozów organicznych ma jeszcze dodatkowy plus – jest zwyczajne tańsze. Może nie dotyczy to obornika, mączki rogowej czy Emów, bo za nie można zapłacić jak za zboże, ale kompost, który zrobimy na działce, czy roślinne gnojówki są praktycznie darmowe. Ponadto jeśli je stosujemy, dotyczy to w szczególności kompostu, znika ryzyko przenawożenia.

Przy tak ważnym zabiegu pielęgnacyjnym, jakim jest nawożenie, dobrze jest zaopatrzyć się w potrzebną wiedzę i poznać wymagania roślin, które uprawiamy oraz najlepsze sposoby na dostarczenie im wszystkiego, czego potrzebują. Tu naprawdę warto jest wystrzegać się błędów, bo większość z nich jest nie jest tak łatwa do naprawienia.  Gardeninka

 

News will be here