Chełm. Porażona lewym prądem

Czy do wypadku doszło przez odpowiedni brak zabezpieczenia prądowej skrzynki?

Afera w miejskiej spółce. Najemcy stoisk z kwiatami i zniczami przy cmentarzu komunalnym poprzez „lewe” przyłącze korzystali z energii. Do czasu aż jedną z pracownic poraził prąd. Kobieta ma niedowład ręki.

Zarządzająca terenem wokół cmentarza komunalnego spółka ChPW i Targowiska Miejskie oficjalnie pozwoliła 1 listopada ub.r. korzystać ze skrzynki energetycznej najemcom stoisk z kwiatami i zniczami. Teraz okazało się, że najemcy pobierali prąd cały czas, nie tylko na Wszystkich Świętych. Drzwiczki do skrzynki były wyłamane, przez co każdy mógł podpiąć „na lewo” swój kabel, który potem odkładany był na górę skrzynki. Do czasu, aż w lutym br. po deszczowym dniu jedną z pracownic stoiska poraził prąd.

Sprawa jest poważna, bo kobieta, która pracowała tam bez umowy, ma uszkodzone nerwy łokciowe i niedowład prawej ręki.

Temat został poruszony przez radną Edytę Rożek na ostatnim posiedzeniu komisji budżetu. Wywołany do tablicy prezes ChPW i Targowisk Miejskich Artur Juszczak tłumaczył, że doszło do włamania i kradzieży energii na szkodę spółki, o czym dowiedzieli się dopiero po wypadku i natychmiast zlecili zabezpieczenie skrzynki energetycznej. Jednak nie mają zamiaru zgłaszać sprawy do policji, bo i tak zostałaby ona umorzona ze względu na niską szkodliwość czynu. Tylko skąd ta pewność? Najpierw trzeba byłoby ustalić wartość skradzionego prądu…

Wypadek na terenie targowisk. Kto ponosi odpowiedzialność?

Pokrzywdzona kobieta twierdzi, że sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Jak opowiada, targowiska wiedziały o wszystkim, a pracownik miejskiej spółki dostarczał nawet jej szefowej faktury za prąd. Po wypadku – jak mówi – została sama: szefowa nie kwapiła się, by dać jej umowę (która rzekomo została sporządzona) oraz zgłosić wypadek w pracy.

Miejska spółka, na której terenie doszło do wypadku i której pracownicy zezwalali na dostęp do uszkodzonej skrzynki za pomocą prowizorycznego przyłącza, również nie poczuwała się do odpowiedzialności. Dopiero kilka dni temu Juszczak zaprosił kobietę na spotkanie „mediacyjne”, aby dowiedzieć się, jakie są jej oczekiwania w ramach zadośćuczynienia.

– Nasz pracownik złożył wyjaśnienia na piśmie. Nie udostępniał energii najemcy stoiska i o niczym nie wiedział – podkreśla Artur Juszczak. Dalej obstaje, że sprawa nie zostanie zgłoszona organom ścigania, a spółka nie ma zamiaru wyciągać konsekwencji.

W piątek prezes ChPW i Targowisk Miejskich wydał oświadczenie, w którym czytamy: „zdarzenie mające miejsce na Targowisku Miejskim nie było wynikiem niesprawnych urządzeń należących do Spółki ani zaniedbań po stronie Spółki. Tablica przyłączeniowa energii elektrycznej była sprawna, oddana do użytku zgodnie z obowiązującymi przepisami i normami oraz Wytycznymi do Budowy Systemów Elektroenergetycznych w PGE Dystrybucja S.A. (pc)