Chełm w ruinie

Prezydent Chełma, Jakub Banaszek, ma nad czym łamać głowę...

W piątkowe przedpołudnie, 26 kwietnia, chełmscy radni poznali prawdę o sytuacji finansowej miasta. Referujący wyniki audytu prezes firmy „Aesco Group”, Mariusz Gołaszewski, przyznał, że miejskie finanse są w dramatycznym stanie, a z miast na prawach powiatu w Polsce jedynie Wałbrzych kilkanaście lat temu znalazł się w znacznie gorszej sytuacji, ale z niej wyszedł. – Chełm też może poradzić sobie z tym trudnym problemem, jednak czeka go olbrzymi wysiłek, związany z naprawą finansów.


Za niskie dochody własne

Audytorzy zajęli się finansami Chełma za lata 2015-2018, czyli całą ubiegłą kadencją. Wnioski z ich pracy są porażające! Dochody miasta w tym czasie – jak relacjonował prezes Gołaszewski – bez pieniędzy na program 500+ – wzrosły z 256 mln zł do 315 mln zł, czyli o prawie 60 mln zł. – Wydawałoby się, że to bardzo dobra informacja, ale rocznie zwiększały się one zaledwie o około 5 proc., gdy w innych miastach na prawach powiatu średnio o 8-9 proc. – tłumaczył.

Według niego bez nowych wysokopłatnych miejsc pracy, zwiększenia zarobków osób obecnie zatrudnionych, zwiększenia stawek podatkowych miasto nie poprawi swoich dochodów. – W miastach na prawach powiatu dochody własne od mieszkańców stanowią średnio 64 proc. wszystkich dochodów.

A w Chełmie jest to zaledwie 41 proc. Reszta pieniędzy to subwencje przekazywane z budżetu państwa. Miasto połowę tych wpływów wydaje na oświatę, bo subwencja nie pokrywa wszystkich kosztów. Zbyt duża część pieniędzy jest też wydawana na administrację publiczną – podkreślił prezes „Aesco Group”.

W cieniu Zamościa i Białej Podlaskiej

Mariusz Gołaszewski wydatki na utrzymanie urzędu i zatrudnionych w nim pracowników porównał do wydatków Zamościa i Białej Podlaskiej, miast o wielkości zbliżonej do Chełma.
– W przeliczeniu na jednego mieszkańca Biała Podlaska w 2018 r. na ten cel wydała 250 zł, Zamość – 296 zł, a Chełm – 302 zł. W Zamościu jest natomiast około 60 etatów mniej, mimo zbliżonej liczby mieszkańców, ale tam urzędnicy lepiej zarabiają, niż w Chełmie. Miasto na to może sobie pozwolić, bo ma lepszą sytuację finansową – podkreślił.

Katastrofalnie wypada porównanie wydatków na jednego ucznia. Koszty w Chełmie są dużo wyższe i wynoszą ponad 18,6 tys. zł rocznie, zaś w Zamościu i Białej Podlaskiej – poniżej 15 tys. zł. – Tu jest duża konieczność wprowadzenia działań oszczędnościowych. Bez ruszenia systemu oświaty, Chełm nie jest w stanie wyjść z problemów finansowych. Od tego musi zacząć naprawę swoich finansów.

Miasto w 2017 r. wydało około 34 mln zł więcej na oświatę niż Zamość i Biała Podlaska. Chełm do szkół i przedszkoli z dochodów własnych dopłacił aż 57 mln zł, co w przeliczeniu na jednego ucznia wychodzi 6,2 tys. zł rocznie. Sąsiednie samorządy dołożyły o połowę mniej – uzasadniał M. Gołaszewski. Co istotne, mimo dużych nakładów finansowych na oświatę, chełmskie szkoły nie mają za wielu powodów do chwalenia się. Jakość nauczania kompletnie nie idzie w parze z pieniędzmi, jakie pochłania miejska oświata.

Z mizerną nadwyżką

Zdaniem firmy przeprowadzającej audyt, Chełm za dużo pieniędzy wydawał na bieżące sprawy, co powodowało, że brakowało funduszy na inwestycje i co roku musiał zaciągać na nie zobowiązania w bankach. Zresztą bardzo kosztowne, bo ma mniejszą niż inne miasta zdolność do obsługi zadłużenia. Możliwości Białej Podlaskiej, czy Zamościa są dużo większe i wynoszą od 8 do 11 proc. dochodów, a Chełma od 0,7 do 3,3 proc.

– Miasto Chełm ma więc najmniej pieniędzy na spłatę długu, bo około 2 mln zł, a powinno mieć 30 mln zł, ale za to najwyższe zadłużenie – podkreślił Gołaszewski. – Gdyby Chełm leżał w innym województwie, już dwa lata temu Regionalna Izba Obrachunkowa nakazałaby wprowadzić program naprawczy. Banki widziały, że coś złego dzieje się z finansami miasta i każdy zaciągany dług był droższy.

Czas na niepopularne decyzje

Zdaniem audytorów, bez zdecydowanych działań na gruncie oświaty, administracji, czy restrukturyzacji zadłużenia, miejskich finansów nie da się naprawić. – Niezbędne jest ograniczenie kosztów w oświacie, gdzie mamy do czynienia z przerostem zatrudnienia – uzasadniał prezes Gołaszewski.

– Należałoby zlikwidować ponad 80 etatów. Oznacza to również zamknięcie placówek oświatowych. Takie działania muszą być podjęte. Kolejne to ograniczenie wydatków w samym urzędzie i rozłożenie spłaty zadłużenia na dłuższy okres, do 2036 roku.

Według twórców audytu, redukcja ponad 80 etatów w oświacie, administracji i ewentualna likwidacja straży miejskiej, o czym wspomniał Mariusz Gołaszewski, może przynieść do 10 mln zł oszczędności rocznie, a pierwsze efekty będą w 2020 r. – By wzrosły z kolei dochody własne, należałoby przyjrzeć się podatkom lokalnym.

Te ruchy pozwoliłyby na wzrost nadwyżki operacyjnej z 3,9 mln zł w br. do 15 mln w 2020 r. Najbliższe 2,5 roku będą dla miasta bardzo trudne, ale działania, o których mówiłem, czy z własnej woli, czy też wymuszone administracyjnie przez RIO, są nieuniknione. Dlatego miasto musi samo odpowiednio wcześniej zadziałać i nie czekać na reakcję Izby Obrachunkowej – stwierdził prezes firmy przygotowującej audyt.

Audyt wysoko oceniony

Radni zgodni byli co do tego, że audyt został opracowany fachowo i dał pełny obraz finansów miasta. Longin Bożeński, przewodniczący rady miasta, ubolewał, że w poprzednich latach podobnych audytów nikt nie zlecał. – A szkoda, i nie chodzi mi o ostatnie 12 lat. Mam na myśli również wcześniejsze kadencje – oznajmił Bożeński i rozpoczęła się dyskusja.

rezydent Jakub Banaszek zapowiedział, że z jego strony nie będzie miała ona charakteru politycznego, a jedynie merytoryczny. – Nie wstydzę się swojej przynależności partyjnej, ale tutaj jestem przede wszystkim samorządowcem – stwierdził. – Nie rozliczamy się politycznie, mamy różne poglądy, jest szczególnie trudna sytuacja i razem musimy rozwiązać problem. Otrzymaliśmy twarde dane finansowe, do których mamy się odnieść.

Kawa na ławę

Banaszek rzeczywiście nie politykował, a skupił się na problemie. Według niego powodów fatalnej sytuacji finansowej jest wiele, a jeden z najważniejszych to utrata ponad 13 tysięcy miejsc pracy, poprzez likwidację zakładów bądź przeniesienie wielu jednostek instytucji centralnych do innych miast.

Prezydent mówił o niedoszacowanych projektach, bardzo złej sytuacji w większości spółek miejskich, a zwłaszcza w MPEC, który do końca 2022 roku musi zrealizować inwestycję wartą 70 mln zł, żeby spółka przetrwała, a tych pieniędzy w jej budżecie nie ma.

– Wykładam kawę na ławę. Chcę, by wszystkie złe rzeczy teraz wyleciały z szafy. W październiku br. może zabraknąć pieniędzy na wynagrodzenia dla urzędników. Do założonych w budżecie zadań na ten rok będzie brakować kilka milionów złotych. Możemy starać się o pożyczkę z ministerstwa finansów, bo spełniamy wszystkie przesłanki, ale to wiąże się z podjęciem wielu radykalnych decyzji, które pozwoliłyby miastu wyjść z kryzysu.

Możemy też poprosić o wsparcie ze strony rządu, ale co z tego, że dostaniemy przykładowo 50 mln zł, skoro i te pieniądze skończą się, a problemu nie rozwiążemy. To tak, jak z ochroną zdrowia, ile pieniędzy nie wrzucimy do systemu, to one i tak się skończą, z braku jego uszczelnienia lub niskiej wyceny świadczeń. W mieście jest podobnie. Konsumujemy więcej, niż mamy.

Dlatego musimy podjąć trudne decyzje. Są możliwości pozyskania pieniędzy z Funduszu Norweskiego, gdzie do podziału jest ponad 500 milionów złotych, lecz miasto nie ma na udziały własne – wyjaśniał Jakub Banaszek.

Prezydent zapewnił, że urząd podejmie stanowcze działania w kierunku wyegzekwowania należności od dłużników. – Zalegają nam oni ponad 20 mln zł. W tych działaniach będziemy konkretni i konsekwentni. Będą niepopularne decyzje. Podejmiemy je, nie będziemy się niczego obawiać. Nie czas, by uprawiać populizm, miasto nie miało dotąd wsparcia centralnego. Mam nadzieję, że ta pomoc będzie i zrealizujemy wiele ciekawych projektów – mówił Banaszek.

Radni pytali…

Prezydent zapowiedział, że miasto najprawdopodobniej zrezygnuje z realizacji projektu e-urząd i być może z rewitalizacji pl. Łuczkowskiego, bo zaplanowane tam prace ziemne są kosztem niekwalifikowalnym. O to pytał radny Mirosław Czech.

Radna Katarzyna Janicka chciała poznać plany władz miasta dotyczące oświaty i redukcji 80 etatów. – To jest jedna szkoła do zamknięcia – stwierdziła.

Banaszek zapewnił, że w kwestii oświaty nie podjęto jeszcze żadnych działań. – Ale nie boję się trudnych, odpowiedzialnych decyzji. Przypomnę, że wydajemy na jednego ucznia prawie 4 tys. zł rocznie więcej od Zamościa i Białej Podlaskiej – odpowiedział prezydent.

Dorota Rybaczuk chciała wiedzieć, co będzie z obietnicami wyborczymi prezydenta, czy w tak trudnej sytuacji miasta zdoła je wszystkie zrealizować. Banaszek zapewnił, że jeszcze w maju br. przekaże cztery dobre wiadomości. Jedna ma dotyczyć miasteczka medycznego, druga natomiast terminala kolejowego. – Pamiętam, co obiecałem w kampanii, biorę odpowiedzialność za każde wypowiedziane słowo – przekonywał.

Dużo zadań, mało pieniędzy

Do przedstawionego audytu odniosła się była prezydent Agata Fisz, obecnie miejska radna. Przyznała, że materiał został przygotowany profesjonalnie, a wszystkie przedstawione liczby, zagrożenia są prawdziwe, zaś trudna sytuacja finansowa miasta wynika z wielu potrzeb mieszkańców, które co roku przekraczają możliwości miasta. Ta sytuacja – według niej – utrzymuje się od wielu lat. Przyznała również, że przez ostatnie lata samorządy dostawały coraz więcej zadań, a w ślad za nimi nie szły wystarczające środki finansowe. – Były takie zadania, na które nie dostaliśmy żadnych pieniędzy – mówiła.

Fisz stwierdziła również, że gdy obejmowała urząd, nie było żadnych projektów, dokumentacji niezbędnych do realizacji inwestycji. – Zadłużenie w 2006 roku wynosiło 35 proc., a dochody były o połowę niższe, niż obecnie. Nie mieliśmy zdolności inwestycyjnych. Kiedy inne miasta sięgały po pieniądze zewnętrzne, myśmy dopiero przystępowali do opracowania dokumentacji – tłumaczyła.

Poprzedniczka prezydenta Banaszka przypomniała, że co roku Regionalna Izba Obrachunkowa pozytywnie opiniowała budżet i jego realizację. – Miasto przez 12 lat nie miało zobowiązań wymagalnych. Największy wzrost zadłużenia nastąpił w ostatnich latach, co wynika z tego, że pojawiły się największe możliwości pozyskania unijnych funduszy i miasto z tego korzystało.

To, co zostało zrealizowane, już nie pamiętamy, bo to, co dobre, szybko się zapomina. Mam na myśli niszczejący wiadukt, niezagospodarowany plac Kupiecki, przypomnę też, jak wyglądały biblioteka, kino czy dom kultury.

Riposta prezydenta

Do słów Agaty Fisz odniósł się Jakub Banaszek. – Każde przemówienie ma to do siebie, że można pewne sprawy przedstawić na swój sposób – mówił. – Chciałem uniknąć porównywania do przeszłości, bo to nie ma sensu. Pani Fisz 12 lat temu zastała miasto w określonej sytuacji.

Nie ma tutaj pana Grabczuka, bo pewnie powiedziałby, że zastał miasto, po współpracownikach pani Agaty Fisz, też w określonym kształcie. Dlaczego? Bo nigdy nikt nie zrobił porządku, nie podjął w odpowiednim czasie pewnych decyzji, dlatego dziś miasto znalazło się w trudnej sytuacji.

Zamość i Biała Podlaska w stosownym czasie to zrobiły, uporządkowały pewne sprawy, podjęły trudne decyzje. Prezydent mówiła, że zadłużenie wzrosło w poprzednich latach, a pieniądze wydano na duże inwestycje. Ale trzeba pamiętać, że emisja obligacji dotyczyła też budowy aquaparku. Nie mówię, że ta inwestycja jest zła, ona jest potrzebna, ale jest problem z tym, by park wodny na siebie zarabiał, a cierpi na brak klientów. Dlatego chcę skłonić wszystkich do refleksji.

Przez ostatnie lata wydawaliśmy więcej, niż mieliśmy pieniędzy. Jeśli nie podejmiemy dobrych decyzji dla miasta, ktoś inny może za nas to zrobić. Na sytuację, w jakiej jest miasto, trzeba patrzeć obiektywnie. W dalszym ciągu uważam, że wpływ na nią miała likwidacja miejsc pracy na przestrzeni ostatnich 30 lat. Dziś trzeba powiedzieć wprost, że trzeba podjąć niepopularne decyzje i zastanowić się, w jak najlepszy dla miasta i mieszkańców sposób wprowadzić je w życie – dodał Jakub Banaszek. (s)

News will be here