Dieta, prestiż, wpływy, a chętnych do rad niewielu

Komitetom wyborczym został jeszcze miesiąc na zgłaszanie list kandydatów na radnych. Termin upływa 4 marca o godz. 16. Niektórym już udało się zebrać komplet kandydatów, choć ich nazwisk wyjawiać jeszcze nie chcą. Inni wciąż pracują nad ostatecznym kształtem list i mają problem z ich domknięciem, bo chętnych do pracy w radach gminy brakuje, choć to i prestiż i wpływy, i od dwóch lat w wielu samorządach całkiem dobra dieta.

Już za dwa miesiące, 7 kwietnia, wybierzemy nowe władze samorządowe. Dla komitetów wyborczych to gorący okres, bo oprócz prowadzenia kampanii, muszą dopilnować wielu formalności i co najważniejsze, skompletować listy kandydatów na radnych w poszczególnych okręgach. Zgodnie z kalendarzem wyborczym termin rejestrowania tych list upłynie 4 marca.

Wójtowie chełmskich gmin, którzy będą ubiegać się o kolejną kadencję, a rozmawialiśmy z kilkoma, zapewniają, że listy mają już domknięte i wkrótce zaprezentują swoich kandydatów. Ale jak się okazuje skompletowanie listy radnych bywa wyzwaniem. „Pod górkę” mają zwłaszcza ci kandydaci, którzy zdecydowali się „rzucić rękawicę” urzędującym już długo wójtom.

– To prawda, że niełatwo jest stworzyć listę, kiedy za przeciwnika ma się wójta urzędującego od wielu lat i mającego wpływ na to, kto i gdzie jest zatrudniony. Ludzie wprost mówią, że popierają mnie, że podoba się im moja wizja gminy, ale nie chcą kandydować, bo ich bliscy pracują w szkole, gops-ie czy innej gminnej instytucji i nie wiedzą, jak zostanie to odebrane. Wiem też o sytuacjach, że zniechęcano moich potencjalnych kandydatów do startu ze mną. Być może w stosownym czasie o tym opowiem – mówi nam kandydat na wójta w jednej z gmin powiatu chełmskiego.

Ważnym argumentem (choć zapewne publicznie nikt tego nie przyzna), dla którego kandydaci decydują się na start jest dieta radnego. W przypadku gmin powiatu chełmskiego to rocznie od kilku do kilkunastu tysięcy złotych w skali roku. Na większe uposażenie mogą liczyć przewodniczący rady oraz przewodniczący poszczególnych komisji. Ale finansowe korzyści z piastowania funkcji radnego nie zawsze są wystarczająco mocnym argumentem. Nie brak też głosów, że mieszkańcy gmin niespecjalnie garną się do pracy w radach, bo obawiają się, że w ten sposób „będą na świeczniku”; dla wielu zniechęcającym jest też konieczność corocznego złożenia oświadczenia majątkowego, w którym należy upublicznić posiadane przez siebie nieruchomości, oszczędności i inne dobra. Czasem decydują też inne przesłanki.

– Zaproszenie kogoś na listę to zawsze pewna odpowiedzialność. Są osoby, które chętnie byśmy na niej widzieli, bo wiemy, że interesują się sprawami mieszkańców i samorządu, są aktywne na różnych polach, ale one z kolei wolą pozostać w cieniu i twierdzą, że do pracy w radzie się nie nadają. Jeśli nie uda się nam przekonać takiego potencjalnego kandydata, pozostaje uszanować jego wolę. Dlatego uważam, że większym problemem niż skompletowanie listy jest na pewno wciągnięcie na nią odpowiednich kandydatów – mówi nam jeden z chełmskich radnych. (w)

News will be here