Do Szkoły Podstawowej w Wierzbicy wraca zamęt (choć niektórzy uważają, że nigdy nie ustał). Na tapecie są teraz rzekome plany redukcji wsparcia psychologiczno-pedagogicznego dla dzieci, które oburzają dyrekcję szkoły. Najwyraźniej wyjaśnienia wójt z ostatniej sesji albo nie do wszystkich dotarły, albo nie wszystkich przekonały.
„Dyrekcja i specjaliści pracujący w szkole – logopeda, pedagog, terapeuta integracji sensorycznej, psycholog i pedagog specjalny wyrażają swój sprzeciw wobec planów organu prowadzącego znacznej redukcji godzin pomocy psychologiczno-pedagogicznej dla uczniów naszej szkoły. Zmniejszenie pensum oznacza w efekcie ograniczenie dostępności różnych form zajęć dla dzieci. Misją szkoły jest zapewnienie holistycznej pomocy psychologiczno-pedagogicznej wszystkim potrzebującym uczniom, tymczasem ograniczenie pracującym specjalistom godzin o połowę realnie oznacza, iż połowa dzieci, które dziś korzystają z ich wsparcia, nie będzie otrzymywać potrzebnej pomocy.
Niepokój budzi także kwestia ograniczenia godzin pracy świetlicy, która jest miejscem nie tylko bezpiecznego oczekiwania na powrót do domu, ale także przestrzenią dla kreatywnego spędzania czasu i nawiązywania relacji z rówieśnikami.
Gwarancją bezpieczeństwa dzieci, należytego porządku oraz wsparcia dla nauczycieli jest personel obsługi, którego liczba również ma zostać ograniczona.
Dobrostan dzieci powinien być dla nas priorytetem, dlatego brak zrozumienia dla tej sprawy budzi nasz ogromny niepokój” – taki wpis pojawił się na facebooku Szkoły Podstawowej Wierzbicy. Ciekawe, że pojawił się kilkanaście dni po sesji rady gminy, podczas której poruszano temat arkusza organizacyjnego szkoły. I wójt zapewniała wtedy, że żadne dziecko nie zostanie bez wsparcia specjalisty. A wstrzymanie się z ustaleniem liczby godzin (ich zmniejszenie na papierze) to w zasadzie kwestia techniczna a faktyczne ustalenie godzin nastąpi pod koniec sierpnia i na początku września, kiedy będzie już wiadomo, ile dzieci i jaka konkretnie pomoc będzie im potrzebna. A tym samym ile osób i ile godzin trzeba zabezpieczyć.
Najwyraźniej nie do wszystkich dotarł przekaz z sesji, albo nie każdy wierzy w słowa wójt. Ale są też i głosy, że te negatywne nastroje podsycane są celowo przez przeciwników nowej władzy. I przypominają, że kilka lat wcześniej, gdy gminą rządziła poprzednia wójt, nie brali w obronę swoich koleżanek i sąsiadek, którzy tracili pracę w szkole (m.in. właśnie psychologa, któremu nie ograniczono godzin a całkowicie zwolniono z pracy).
Co na te obawy odpowiada wójt Anna Flisiuk? – Każdy głos troski o dobro uczniów i o warunki funkcjonowania szkoły jest dla mnie niezwykle cenny i traktowany z najwyższą powagą. W pełni doceniam rolę, jaką pełnią w szkole pedagodzy, psychologowie, terapeuci, logopedzi oraz pracownicy niepedagogiczni. Ich codzienna praca buduje przestrzeń, w której dzieci mogą nie tylko zdobywać wiedzę, ale także czuć się bezpiecznie i rozwijać swoje talenty – mówi wójt. – Dochodzą do mnie niepokojące sygnały od rodziców, którzy zgłaszają zastrzeżenia zarówno do pracy specjalistów szkolnych, jak i do sytuacji, w których problemy ich dzieci stają się sprawą publiczną. Rodzice oraz uczniowie deklarują ograniczone zaufanie wobec pedagoga, psychologa, a nawet dyrekcji szkoły. Powyższe fakty oczywiście muszą być zweryfikowane przed podjęciem jakichkolwiek decyzji.
I dodaje, że arkusz co potwierdzać miała w swoich wypowiedziach także dyrektor szkoły – jest tylko projektem, który po zakończeniu naboru uczniów i ułożeniu planu lekcji jest korygowany i dostosowywany do potrzeb uczniów. Przypomina, że w ubiegłym roku szkolnym był kilkukrotnie korygowany i były przyznawane dodatkowe godziny zajęć.
– Dlatego nie wiem, skąd obawa, iż dzieci zostaną bez odpowiedniej opieki. Tego typu narracja wpisuje się w hejt przeciwko zmianom mającym na celu poprawę warunków funkcjonowania placówek edukacyjnych na terenie gminy – uważa wójt Flisiuk.
Gmina planuje wysłać do szkoły audytora, który przedstawi pełny obraz funkcjonowania placówki wraz z wnioskami i zaleceniami.
– Obecnie analizujemy różne warianty organizacji pracy w placówce. Celem tych działań nie jest ograniczanie wsparcia dla uczniów, ale dostosowanie organizacji do zmieniających się potrzeb i realiów funkcjonowania szkół. Zależy nam, aby przy zachowaniu wysokiej jakości opieki i edukacji szkoła mogła działać w sposób zrównoważony i skuteczny – wyjaśnia wójt.
A jednocześnie dodaje, że żadne decyzje nie zapadły ostatecznie, bo trwają konsultacje i rozmowy, w których dyrekcja szkoły jest zaangażowana. – Jestem otwarta na dalszy dialog i wspólne poszukiwanie najlepszych rozwiązań, które pozwolą sprostać wyzwaniom, zachowując najwyższe standardy opieki nad uczniami. Chcę zapewnić, że dobro dzieci pozostaje dla mnie wartością nadrzędną – mówi.
W Szkole Podstawowej w Wierzbicy już od kilku lat panuje nieco nerwowa atmosfera, a pracownicy dzieleni są (czasem na siłę) na obozy. Najwięcej zamętu było chyba za panowania dyrektor Marzanny Jakuty, którą zatrudniała wójt Bożena Deniszczuk. Po zmianie dyrektor w szkole trochę się uspokoiło, ale po zmianie władzy w gminie znowu wraca ferment. Czy to prawda, że jest podsycany przez osoby z zewnątrz, które wciąż nie mogą się pogodzić ze zmianą władzy? Czy to tylko tłumaczenie tych, którzy sprzyjają obecnej? Pewne jest to, że nie da się poprawnie funkcjonować bez dobrej współpracy szkoły z organem prowadzącym. A dyskusja za pośrednictwem internetu raczej temu nie służy. (reb)