Fotowoltaika zamiast upraw

Stare powiedzenie, że rolnik śpi a w polu mu rośnie, zyskuje nowe znaczenie dzięki fotowoltaice. Okazuje się, że na dzierżawie gruntów pod farmę fotowoltaiczną można zarobić gigantyczne pieniądze. Jeśli rolnik ma kilkadziesiąt hektarów w jednym kawałku, przy linii energetycznej, a miejscowy plan nie wyklucza takiej inwestycji, to może dostać nawet 10 tys. zł rocznie do hektara. Faktycznie nic nie robiąc.

Kto by pomyślał, że na najsłabszych gruntach – V i VI klasy – a nawet na nieużytkach można dzisiaj zarobić niezłe pieniądze? I nie chodzi wcale o dopłaty do ziemi, lecz dzierżawę pod fotowoltaikę.

– Kilka lat temu zgłaszała się do mnie firma, która chciała wydzierżawić ode mnie ziemię pod fotowoltaikę – mówi Marian Grzywna, gospodarz z gminy Dorohusk. – Ale wtedy proponowała niezbyt atrakcyjną cenę. Poza tym mam pola w III i IV klasie, inwestuję w gospodarstwo, więc nie do końca by mi się to opłacało.

Kilka lat temu oferty firm faktycznie nie były zbyt atrakcyjne. Za hektar gruntów proponowały maksymalnie kilka tysięcy złotych. Dzisiaj propozycje są znacznie korzystniejsze.

– Za grunt o powierzchni co najmniej 50 hektarów w jednym kawałku, przy linii średniego napięcia i z zapisem w planie zagospodarowana przestrzennego, który umożliwia budowę farmy, jesteśmy skłonni zapłacić nawet do 10 tysięcy złotych za hektar rocznie – mówi nam przedstawiciel jednego z inwestorów. – Umowę zawieramy na 30 lat.

– To faktycznie dobra alternatywa dla rolników – przyznaje Radosław Rakowiecki, rolnik ze Żmudzi. – Sytuacja w rolnictwie nie jest różowa. Ceny za plony są niepewne. A na gruntach gorszej klasy nigdy nie uda się zarobić tyle, ile proponują firmy za dzierżawę.

Spełnić wszystkie warunki nie jest prosto. Ale brak sąsiedztwa linii energetycznej czy zapisów w planie nie wyklucza budowy farmy.

– Jeżeli będziemy musieli ponieść koszty związane np. z przebudową linii, zaproponujemy po prostu niższą cenę dzierżawy – wyjaśnia R. Rakowiecki.

Brak zapisu w planie zagospodarowania to także nie problem. Zmiana planu co prawda trochę trwa, ale przez wszystkie procedury inwestorzy pomagają przebrnąć. Chyba że gmina planu zagospodarowania nie posiada i opiera się na studium uwarunkowań przestrzennych. Wtedy formalności mogą być nawet prostsze.

– Wydaliśmy właśnie cztery decyzje środowiskowe i warunki zabudowy na farmy fotowoltaiczne o mocy od 0,5 do 2 MW – mówi Wojciech Sawa, wójt gminy Dorohusk. – Na ich podstawie inwestorzy mogą wystąpić o pozwolenie na budowę. Zainteresowanie budową farm faktyczne jest dosyć spore. Nawet do naszego urzędu dzwonią firmy i pytają czy nie posiadamy gruntów na sprzedaż właśnie pod fotowoltaikę.

Jedna z farm działa od kilku lat w Krzywowoli w gminie Rejowiec Fabryczny. Najpierw inwestor kupił teren a później na dwóch hektarach postawił panele słoneczne. – Teraz trwają procedury związane z budowami kolejnych, tym razem znacznie większych farm, bo o mocy nawet 40-50 MW – mówi Zdzisław Krupa, wójt gminy.

Podobno jedna miałaby zostać zlokalizowana na terenach wygaszonej cementowni a druga w miejscowości Krasne. – Właściciel gruntów podpisał już umowę dzierżawy około 50 ha ziemi – mówi wójt. – Firmy szukają nowym miejsc, a rolnicy są zainteresowani, bo to mogą być dobre pieniądze. Nawet 10 tysięcy złotych za hektar. Na słabych glebach chyba ciężko o plon, który dałby taki zysk.

Poza tym fotowoltaika nie budzi takich kontrowersji, jak wiatraki albo biogazownie. – Z naszego doświadczenia mogę powiedzieć, że nigdy nie słyszałem żadnych skarg na działanie takiej farmy, ani jakieś zakłócenia, które mogłaby powodować – mówi wójt Krupa.

Gmina wyznacza kolejne tereny pod fotowoltaikę na wniosek właścicieli gruntów w Lisznie i Lisznie kolonii. – Te ziemie wypadają z użytkowania rolniczego, ale przy niestabilnej pogodzie i niepewnej sytuacji w rolnictwie nie dziwię się rolnikom, że się na to decydują – mówi wójt Krupa. (bf)

News will be here