Wójt Dorohuska rozwiązał protest przewoźników, który od ponad miesiąca trwa przed przejściem granicznym z Ukrainą i zapowiada, że nie wyda pozwolenia na nowy. Tymczasem kolejka zamiast się skracać jest coraz dłuższa. Dziś zaczynała się już przed Siedliszczem, czyli miał ok. 60 km. Na Dorohusk ruszyli kierowcy z innych, wciąż zablokowanych, przejść.
W poniedziałek, 11 grudnia, Wojciech Sawa, wójt Dorohuska rozwiązał protest przewoźników, którzy blokowali dojazd do przejścia granicznego z Ukrainą. Tłumaczył się dobrem firm transportowych i stratami, jakie przez blokadę ponosi skarb państwa. Przewoźnicy nie chcieli się zgodzić z decyzją wójta. Ale musieli odpuścić. Przez kilkanaście godzin przeciągali blokadę z powodu zepsutej naczepy, która stanęła w poprzek drogi.
– Ruch został przywrócony, samochody znowu jadą na granicę – mówi wójt Sawa. Ale kolejka zamiast się skracać jest coraz dłuższa, i w miniony piątek sięgała aż do Siedliszcza nad Wieprzem, czyli miała ok. 60 km. Nic w tym jednak dziwnego, bo choć tiry na granicy są już odprawiane, to na przejście w Dorohusku przyjechali ukraińscy kierowcy z kolejek stojących na innych, wciąż blokowanych przejściach.
Tuż po decyzji wójta do gminy trafiły e-maile szkalujące wójta, a w internecie pojawiły się plakaty oskarżające W. Sawę o pilnowanie interesów przewoźników zza Buga. Straszyli też „najazdem” na Urząd Gminy w Dorohusku.
– Spodziewałem się takiej reakcji, ale tłumaczyłem przewoźnikom, że ta decyzja paradoksalnie może im pomóc, bo ktoś zwróci w końcu na nich uwagę. Protest trwał ponad 40 dni i nikt z rządzących się nimi nie interesował. I okazało się, że miałem rację. Kierowcy spotkali się z nowym ministrem infrastruktury, odbyły się rozmowy, które mogą doprowadzić do porozumienia – mówi wójt.
Polscy przewoźnicy domagają się przywrócenia pozwoleń drogowych dla kierowców z Ukrainy, na transport międzynarodowy. Narzekają też na system e-kolejka, która działa po ukraińskiej stronie. (bf)