Ile spraw sądowych i kto za nie płaci?

Ile spraw sądowych od początku bieżącej kadencji miało Starostwo Powiatowe w Chełmie i jakie poniosło koszty z tego tytułu? To pytanie od dawna nurtowało radnych i w końcu padło publicznie. Podobnie jak to, kto płaci za błędne decyzje starosty. Wygląda na to, że w powiecie skończyły się czasy czapkowania i przyklaskiwania staroście a nadeszły sprawdzania i rozliczania.

Sprawy sądowe to w starostwie od dawna drażliwy temat. Gdyby nie historie opisywane przez naszą gazetę, o niektórych z nich ludzie nawet by nie wiedzieli. Najbardziej znaną, i chyba najbardziej kosztowną, była batalia sądowa z dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Chełmie. Starosta zwolnił ją w okresie chronionym, co kosztowało powiat nie tylko przywrócenie urzędniczki do pracy, ale wypłatę zaległej pensji i pokrycie kosztów sądowych – łącznie ok. 80 tys. zł. Z pozwem o 150 tys. zł odszkodowania występuje teraz Dariusz Sułkowski, który wygrał konkurs na stanowisko dyrektora Liceum w Dubience, ale nie został na nie powołany.

O koszty gierek starosty pytał już w 2019 roku radny Radosław Rakowiecki. A teraz do kupy wszystkie postępowania postanowił zebrać radny Stefan Sakowski. Złożył pisemną interpelację, w której chce się dowiedzieć o wszystkich sprawach od początku bieżącej kadencji. Co istotne chodzi nie tylko o sprawy z byłymi pracownikami, osobami prywatnymi, ale także z podmiotami prawnymi. Radny chce też wiedzieć czy w chwili obecnej toczą się jakieś sprawy cywilne przeciwko starostwu. I poznać koszty sądowe wszystkich postępowań oraz koszty zadośćuczynienia, jakie powiat musiał ponieść w związku z tymi sprawami.

O koszty postępowania w sprawie odwoławczej przy przetargu na remont drogi ze Święcicy przez Pniówno do Czułczyc Dużych pytał niedawno Jarosław Wójcicki. Starosta, pomimo rekomendacji komisji przetargowej, wybrał w tym przetargu ofertę innego wykonawcy, co podważyła krajowa izba odwoławcza, do której wpłynęła skarga na decyzję starosty. Tylko to postępowanie kosztowało powiat 23 tys. zł. – Pytałem o koszty postępowania, ale nie otrzymałem informacji, kto za to zapłacił – mówił. – Czy starosta te koszty pokrył z własnej kieszeni, bo to była jego decyzja? Czy po raz kolejny obciążyły pieniądze publiczne, powiatowe? A może któryś z pracowników, podobnie jak przy szkole w Dubience, został za błędne decyzje starosty obciążony kosztami lub dostał naganę?

Wygląda na to, że skończyły się czasy czapkowania i przyklaskiwania staroście. Wszyscy z niecierpliwością czekają na odpowiedź na interpelacje radnych Sakowskiego i Wójcickiego. (bf)

News will be here