Kamer mnóstwo, ale brak operatora

W strategicznych punktach Włodawy, a więc w centrum, na skrzyżowaniach, głównych ulicach, przy szkołach i przejściach dla pieszych zamontowano ponad 120 kamer. Główny cel to poprawa bezpieczeństwa. Problem jest tylko jeden, jak zauważył na ostatniej sesji radny Gąsiorowski: nikt monitoringu na bieżąco nie obserwuje.

W ramach rewitalizacji centrum miasta, czyli okolic tzw. czworoboku władze Włodawy zadecydowały o założeniu miejskiego monitoringu, który stworzyła sieć ponad 120 kamer zamontowanych w różnych punktach miasta, głównie na latarniach oraz budynkach. Jak łatwo się domyśleć, celem przyświecającym temu zabiegowi miała być poprawa bezpieczeństwa na terenie Włodawy oraz ułatwienie pracy Straży Miejskiej oraz Policji.

Centrum dowodzenia miejskim monitoringiem zainstalowano w siedzibie Straży Miejskiej, gdzie na dziesięciu monitorach można śledzić na bieżąco, co dzieje się praktycznie w całym mieście. Ale chcieć nie zawsze oznacza móc, bo okazuje się, że nikt tych ekranów nie pilnuje, co zauważył radny Lucjan Gąsiorowski, który na ostatniej sesji rady miejskiej zwrócił uwagę na nieskuteczność miejskiego monitoringu.

Okazało się, że będąc na spacerze zauważył on zdewastowaną tablicę informacyjną, więc zadzwonił do Straży Miejskiej i zapytał, czy na monitoringu ktoś zauważył sprawcę zniszczenia. Jego rozmówca stwierdził, że nikt tego na bieżąco nie obserwuje. – Jeśli stać nas na monitoring, to powinno być i stać na zatrudnienie osoby do jego obsługi. Sama świadomość poczucia bezpieczeństwa nam nie wystarczy – mówił. Niestety, jego obserwacje potwierdza komendant Straży Miejskiej Agnieszka Trzebunia.

– System jest w pełni sprawny. Wprawdzie nie mamy ludzi, którzy na bieżąco mogliby śledzić co dzieje się na kamerach, ale to już nie zależy od nas. Wgląd w monitoring ma też Policja, więc nie jest tak, że nikt tych nagrań nie sprawdza. System jest tak zaplanowany, że nagrania są zachowywane przez 30 dni, więc gdy zachodzi konieczność skorzystania z tych filmów, to nie ma z tym żadnego problemu – wyjaśnia A. Trzebunia. (bm)

 

News will be here