Małgorzata Z. twierdziła, że mężczyzna żył, bo głośno chrapał. Według prokuratury, kobieta razem ze swoim partnerem Radosławem B. śmiertelnie pobili 65-latka i zacierali ślady. Sąd zmienił kwalifikację czynu i skazał oboje.
Sąd Okręgowy w Lublinie zmienił kwalifikację czynu zarzucanego 36-letniemu Radosławowi B. i uznał go winnym spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu 65-latka, w następstwie których poszkodowany zmarł. Tym samym w czwartek (22 sierpnia) skazał go na karę 10 lat więzienia i orzekł 25 tys. zł tytułem nawiązki dla syna ofiary. „Zadawał mu ciosy pięściami po głowie, rękach i tułowiu” – czytamy w wyroku.
48-letnia Małgorzata Z. została skazana na 1 rok więzienia za naruszenie nietykalności cielesnej pokrzywdzonego w ten sposób, że dwukrotnie uderzyła go otwartą dłonią w twarz. Ma też zapłacić 1 tys. zł nawiązki. Przed sądem odpowiadała w warunkach recydywy.
Wyrok nie jest jeszcze prawomocny.
Prokuratura domagała się dla obojga kary za pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Z ustaleń śledczych wynika, że w nocy z 23 na 24 kwietnia ub. r. w mieszkaniu ofiary przy ul. Śląskiej trwała libacja alkoholowa. Małgorzata Z., która od kilku dni mieszkała u 65-latka, zarzuciła mu, że miał dotykać ją wcześniej w miejsca intymne. Gospodarz zaprzeczał, więc dwa razy uderzyła go z otwartej dłoni w twarz. Wtedy do bójki włączył się jej partner, Radosław B. Gdy 65-latek stracił przytomność, oprawcy zaciągnęli go do drugiego pokoju. Prokuratura podnosiła, że sprawcy w nocy wspólnie zacierali ślady: zdjęli pokrzywdzonemu zakrwawione spodnie do uprania, zwinęli też poplamiony krwią dywan.
Kobieta nie przyznawała się do stawianych jej zarzutów. Twierdziła, że gdy rano wychodziła z mieszkania, 65-latek jeszcze żył, bo głośno chrapał. Dopiero po powrocie do domu, po godz. 14 odkryła, że jest już martwy i wezwała służby. (sz)