Kontrowersyjne Avatary

Avatary Miasta mają być nową atrakcją turystyczną Lublina. Lubelscy przewodnicy i nie tylko mają do niej wiele zastrzeżeń, fot. avatarymiasta.pl

Legendy i kronika kryminalna Lublina – tym epatują turystów autorzy projektu Avatary Miasta. Chcą czerpać z 700-letniej historii grodu bardzo wybiórczo. Powstaje tu „innowacyjny, sieciowy produkt turystyczny, jedyny taki w Polsce” – mówią inwestorzy ze spółki Custom. Proponują atrakcje wsparte ofertą noclegową i gastronomiczną. Projekt nasuwa jednak mnóstwo wątpliwości ludzi branży turystycznej.

Awatar (z sanskr. – inkarnacja bóstwa) oznacza „życie” osób w świecie wirtualnym. Dotyczy z reguły ludzi w grach komputerowych czy forach dyskusyjnych. Jednak oprogramowanie może generować nam w wirtualnej rzeczywistości także reprezentację innych obiektów, np. postaci historycznych czy mitycznych.

Lublin otwiera się więc na technologię informatyczną, która oferuje odbiorcom osobliwe przygody w wędrówce przez 700-letnie dzieje miasta. Tę podróż ma zapewnić innowacyjny koncept Avatary Miasta bazujący, zdaniem twórców, na potencjale historyczno-kulturowym. Tak brzmi założenie komercyjnego projektu, który toruje sobie drogę w sercu zabytkowej starówki. Przedsięwzięcie jest jednak pełne zagadek.

Atrakcje te mają być utrzymane w formule parku edukacyjno-rozrywkowego. Wirtualna technologia uzyska materialne podłoże w dwóch staromiejskich budowlach – jako miejscach interaktywnej rozrywki. Obie będą wypełnione ultra nowoczesnym sprzętem, który historię grodu przełoży na rozrywkę: zaawansowaną wizualizację i doznania sensoryczne.

Ten pakiet, zwany turystycznym, obejmie też 3-gwiazdkowy hotel (działający już od ubiegłego roku) oraz restauracje i puby przy ul. Grodzkiej i Dominikańskiej.

Na czym pomysł polega?

– Do tej pory turystyczna oferta miasta nie przewidywała możliwości, że bez klasycznego zwiedzania zabytków czy muzeów otrzymamy wiedzę o Lublinie. Brakowało miejsc, które zaproszą nas do środka, zatrzymają na dłużej, dadzą obraz bogatej historii naszego miasta – mówiła Barbara Wybacz, promotorka firmy na konferencji wprowadzającej ten koncept w sali widowiskowej AM 17 lutego 2023. – „Miasto legend” i „Miasto kryminałów” – przez te dwa oblicza Lublina chcemy ukazać jak nowe technologie opowiadają o historii miasta. Będzie to zupełnie nowa, przyciągająca uwagę atrakcja turystyczna Lublina, nasz pomysł na wspólne spędzanie czasu. Jesteśmy gotowi udostępnić ten projekt już w maju br.

I tak, przy ul. Dominikańskiej 3 chętni zwiedzą „Kamienicę Legend”, w której będzie można poznać dzieje miasta poprzez podania, m.in. o Leszku Czarnym, o tzw. czarcim sądzie. Formą odkrywania historii będzie quiz, rozwiązywanie zagadek. To oferta kierowana raczej do dzieci, którym organizuje się tam „Laboratorium małych detektywów”. Detektywów czego?

Przy placu Rybnym projekt przewiduje „Kamienicę Kryminałów”, choć to de facto betonowo-szklana plomba wstawiona z rozmachem we wschodniej pierzei. Wielka bryła jest wtrętem w pozostałej zabudowie. Wnętrze niczym multi-kino: sala widowiskowa z antresolą na ponad 300 osób, gabinety tematyczne, galerie ekspozycyjne z elementami escape-roomów. Młodzież i dorośli mają tam poznawać dzieje przestępstw i zbrodni w naszym mieście. Głównie poprzez „Laboratorium kryminalistyczne”, gdzie sceneria obejmuje prosektorium, a w nim prawdziwy stół, narzędzia i manekiny do sekcji zwłok. Może w niej uczestniczyć wirtualnie każdy – czy w myśl hasła: I ty zostań patomorfologiem? Straszyć będzie cybernetyczne cmentarzysko. Na „turystę” czekają tu awatary ofiar czy zbrodniarzy? Dla funeralnych spektakli zbudowano specjalną widownię. Fani gatunku wezmą też udział w wirtualnych śledztwach by wykryć winowajców zbrodni z przeszłości. Jak to wszystko ma się do historii miasta uznanej za motyw przedsięwzięcia? Co na to dyplomowani historycy?

Czy ktoś pytał o opinie?

Fanów gatunku kryminalnego w Polsce skupia wokół siebie pisarz Marcin Wroński. Jak nikt inny zna tematykę, jego twórczość obejmuje liczne zdarzenia i postacie na bakier z prawem. Czy podpisałby się pod tym pomysłem?

– Nasze miasto nie ma takich tradycji. Jeśli pomysłodawcy chcą czerpać z konwencji kryminalnego Lublina, to są w ślepym zaułku. Próba eksploatowania tej historii jest wymysłem komercyjnym, można to robić w każdym innym mieście – mówi ekspert. – W dziejach Lublina jakieś ciekawe czy intrygujące zbrodnie zdarzały się raz na 20,30 lat. Zatem budowanie miastu historii kryminalistycznej, kreowanie tu opowieści na wzór Sherlocka Holmesa jest idiotyzmem – mówi autor kryminałów. – Ja mitologizuję ten temat w sposób literacki. Stąd mój tradycyjny cykl m.in. o komisarzu Maciejewskim.

Wroński nie neguje nowatorstwa w przybliżaniu tradycji. Wspomina z sentymentem „Archiwum Kryminalne” w Lublinie. Prowadził je przed laty Robert Niedziałek umiejętnie kultywując zainteresowania przestępczością wpisane w klimat miasta acz nie inspirowane historią. Cóż, działalność ta zamarła wskutek likwidacji escape-roomów w całej Polsce.

– Nikt nie ma obowiązku pytać mnie o zdanie. Ci biznesmeni nie konsultują ze mną tematu, bo musieliby płacić za wykorzystanie moich pomysłów fabularnych. Niech ja zobaczę u nich choćby jeden szczegół z mojej twórczości, spotkamy się w sądzie – przestrzega.
Lublin jest jednym z ostatnich miejsc, w którym postawienie na kryminał inny niż literacki mogłaby się powieść – błędem jest promocja tego miasta z pomocą przestępstw i zbrodni. Uzyskanie większej popularności Lublina poprzez rozrywkę nie powinno odbywać się na kanwie kryminalistyki – wynika z naszej rozmowy.

– To kłóci się absolutnie z historią Lublina, z branżą turystyki, zaangażowaniem przewodników. Dlaczego akurat tutaj? Nawet w tzw. koziej wólce można oferować podobne sensacje. Ale sprzedawanie tego w opakowaniu pod etykietą historii Lublina byłoby nadużyciem – zżyma się Marcin Wroński.

Co i kto za tym stoi?

W obu kamienicach interaktywne doznania zapewni wyrafinowana technologia informatyczna. W opisie biznesowym produktu czytamy m.in.: „Do interpretacji dziedzictwa historyczno-kulturowego (sic!) zostaną zastosowane na niespotykaną skalę najnowsze techniki ICT, co stanowi o innowacyjności produktu na skalę europejską. Do najważniejszych nowych technologii ICT należy gra „Avatary Miasta” – nowa forma rozrywki, połączenie gry komputerowo-smartfonowo-holograficznej z rozszerzoną i wirtualną rzeczywistością oraz algorytmami sztucznej inteligencji”.

W produkcie znajdą zastosowanie systemy informatyczne, których nazw nie sposób tu wymienić, będąc przeciętnym Kowalskim. To wszystko otrzyma on i jego dziecko w klimacie sensorycznej, holograficznej rozrywki pod szyldem „historia Lublina”. Swoisty żart stanowi łączenie tego z kulturą, podobnie jak to, że Facebook oznajmia: Strona poświęcona edukacji.

Awatary Miasta powstały w ramach Programu Operacyjnego Polska Wschodnia, jako działanie: „Ponadregionalne powiązania kooperacyjne”. Wartość projektu to bez mała 60 mln zł., z czego dofinansowanie UE wynosi ponad 32 mln. Zapewnił je Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego, a beneficjentami są: Custom spółka jawna P.Klauda, M.Machlarz. Zadanie realizują 4 firmy niewymienione na tablicach projektowych. Projekt wpisuje się w RIS wspólne dla województw Polski Wschodniej: 1. turystyka, medycyna, zdrowie 2. technologie informacyjno-komunikacyjne ICT. Taki opis czytamy w metryczce nadawanej dotacjom z puli UE. Nie podano autora koncepcji projektu AM.

Dla kogo ta rozrywka?

Koncept Avatary Miasta zakłada przyjmowanie odbiorców indywidualnych i grup zorganizowanych. Zwiedzając ekspozycje sami odbiorcy powinni „dokupić” wiedzę na temat legend czy historii kryminalnych, którą będą oferować info-kioski. Grupy zorganizowane, którymi mają być szkoły, zwiedzą ekspozycje z przewodnikiem i wezmą udział w zajęciach typu media-lab.

– Oferujemy produkt utożsamiany z Lublinem jako miejscem atrakcyjnym. Zachęci do przyjazdu i poznawania miasta – twierdzi Mariusz Machlarz, współwłaściciel spółki. – Avatary Miasta to propozycja spędzania wolnego czasu w Lublinie dla całych rodzin. Proponujemy turystom przyjazd na dwa dni. Zapewniamy atrakcje, nocleg i wyżywienie. Nasz pomysł stanowi też ciekawą ofertę dla firm szkoleniowych i branży eventów zakładowych.

Trudno w to uwierzyć, gdyż spółka nie zdradza szczegółów projektu, nie wpuszcza dziennikarzy do obiektów. Ukończenie infrastruktury przewidziano na maj br. A już w marcu ma się zacząć sprzedaż biletów online. Póki co, cennik avatarowych usług pozostaje tajemnicą. Znamy jedynie ceny pobytu w hotelu przy Rynek 3. Ma on 31 pokojów 2-osobowych, z których każdy kosztuje od 300 do 450 zł. A przecież rodzina potrzebuje dwa, a czasem trzy. Z projektem współpracuje też hotelik Grodzka 20, w którym ceny są zbliżone.

W sumie, Avatary Miasta nie są ofertą zaawansowanej turystyki miejskiej – żadnej turystyki. Ale też nikt nie może powiedzieć o projekcie: „Tania rozrywka”! Już samo spanie nie jest tanie. Dalsze koszty łatwo sobie ekstrapolować.

Jest też niebezpieczeństwo, że ta wirtualna, informatyczna podróż po mieście odbierze chęć ruchu na powietrzu – a jest to jeden z walorów tradycyjnego zwiedzania. Zważmy, że każda z rzeczonych kamienic jest oddalona od hotelu raptem 100 m. W najgorszym więc przypadku uczestnicy projektu w ramach „zwiedzania” Lublina przejdą 200 m. Drugie tyle wracając do hotelu.

Co na to przewodnicy miejscy?

Ich zdaniem, budowla przy rynku Rybnym zbyt odbiega od innych staromiejskich kamienic. To zmienia percepcję przygody z historią jaką gwarantuje lubelskie Stare Miasto. Dlatego projekt typu Avatary Miasta winien znaleźć miejsce poza jego obszarem. Pod szyldem turystyki kulturowej oferuje się tu bowiem prostą rozrywkę na wzór lunaparków, salonów gier. Turystyka nie powinna być kojarzona z takim biznesem – twierdzą przewodnicy.

I więcej, prezentowane na konferencji atrakcje to żadna oferta turystyki kulturowej, a pomysł AM nie zapewnia odbiorcom wiedzy, jedynie rozrywkowy ersatz w stylu halloween.

Podkreśla się fakt, że oprowadzanie przewodnickie jest inne: podczas spacerów zgromadzeni słyszą różne i bogate wersje wydarzeń w miejscach autentycznych, mogą odkrywać nawarstwiającą się historię, zadawać pytania.

Przewodnicy mają mnóstwo wątpliwości: – Czy ktoś konsultował to z branżą turystyczną przed wdrażaniem projektu? Czy postęp technologii upoważnia do wypaczania przekazu historii? Dlaczego w rozrywce sięgać po takie dziedzictwo: wizualizować dawne przypadki zbrodni, kostnicę, procedury z tym związane? Dlaczego promować nasze miasto poprzez sensację, w oparciu o tak niskie pobudki? Po co epatować zbrodnią i śmiercią? Dla dzieci może to być chwilowa atrakcja, lecz czy taka wersja poznawania historii spodoba się ich rodzicom? Co na to nauczyciele, pedagodzy i psycholodzy, miłośnicy Lublina?

Reakcję tych środowisk na wymienione wątpliwości, ich podejrzenia o prawdziwe oblicze – to biznesowe, Avatarów Miasta opublikujemy już wkrótce.

Marek Rybołowicz

News will be here