Kto w końcu wygra wyścig?

Patryk Jusiak

Drugi weekend Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski 2018 nie przyniósł oczekiwanych wygranych zawodnikom z naszego regionu, mimo że były w ich zasięgu. W 5. Wyścigu Górskim Magura Małastowska najlepiej wypadł tegoroczny debiutant – Patryk Jusiak, zgarniając dwa puchary za drugie lokaty w klasie A/PL-1600. Równie wysoko uplasowali się w niedzielnej części zawodów Jarosław Adamiak, rywalizujący w klasie E-I-2000 oraz Sergio Azzini w E-I+2.0/4×2. Trójkę w klasie E-I+2.0/4×4 dwukrotnie zamknął powracający na górskie serpentyny Mariusz Stec, zapisując na konto także czwarte lokaty w klasyfikacji generalnej. Sławomir Kaźmierak, po kłopotach technicznych, finiszował na czwartym i piątym miejscu w E-I-2000.


Patryk Jusiak (Automobilklub Kielecki, honda civic), dla którego był to dopiero drugi start w GSMP, bez kompleksów zmierzył się z nieznaną trasą, od pierwszej próby prezentując bardzo dobre tempo i z powodzeniem rywalizując z czwórką bardziej doświadczonych kolegów z klasy. Za wyjątkiem pierwszego niedzielnego podjazdu wyścigowego, w którym po drobnym błędzie nałęczowianin zajął trzecią lokatę, wszystkie pozostałe kończył na drugich miejscach, skutecznie zmniejszając dystans do dominującego w Małastowie wielokrotnego mistrza Polski w A/PL-1600, Arkadiusza Borczyka. W zamykającej zawody próbie wspomnianych rywali dzieliło już tylko 0,167 sekundy, co może być zapowiedzią ich arcyciekawej rywalizacji w dalszej części sezonu.W walce o mistrzowskie laury na pewno będzie liczył się również Tomasz Kozicki, kilkakrotnie notujący na malowniczej trasie Beskidu Niskiego bardzo zbliżone do Patryka czasy.

Z pozoru nieistotny, ale w konsekwencji fatalny w skutkach sobotni błąd Jarosława Adamiaka (A. Kielecki, honda civic) może zaważyć o losach walki o tytuł w klasie E-I-2000. Nasz zawodnik w trakcie podjazdu nieprawidłowo zareagował na żółte flagi obsługi zatrzymując auto na trasie. Mimo że przejechał wszystkie próby trzeciej rundy, to po jej zakończeniu został zdyskwalifikowany przez Zespół Sędziów Sportowych za nieuzasadnione zatrzymanie wyścigu. W konsekwencji stracił cenne punkty za trzecią lokatę, którą zająłby po zsumowaniu czasów podjazdów. Zaskoczony konsekwencjami błędu Adamiak postanowił postawić wszystko na jedną kartę w niedzielę. Zaczął świetnie: wygrał treningi i prowadził po pierwszej próbie wyścigowej z przewagą 0,4 sekundy nad Konradem Bielą. Jednak w ostatnim podjeździe lublinianin stracił aż 2,2 sek. do rywala, oddając tym samym wygraną kierowcy renault clio.

Kolejny nasz zawodnik, Sergio Azzini (A. Lubelski, ferrari 355) – uwaga – także został zdyskwalifikowany na tym samym posiedzeniu ZSS, również z powodu niewłaściwej reakcji na sygnały sędziów, ale – dla odmiany – za niezatrzymanie auta po wywieszeniu czerwonych flag. Sergio żartem próbował wyjaśniać, że sygnały do zatrzymania pomylił z dopingiem fanów uzbrojonych w czerwone flagi w barwach ferrari, którym jechał, jednak – czemu nie można się dziwić – ostatecznie podzielił los Adamiaka. Podobnie jak jego młodszy kolega zapowiadał ostrą walkę w drugim dniu i faktycznie – w pierwszym podjeździe wyścigowym ustąpił tylko o 0,8 sekundy prowadzącemu w E-I+2.0/4×2 Ryszardowi Żyszczyńskiemu. Ostatnią próbę rywal w bmw pojechał jednak zdecydowanie lepiej, ostatecznie przekreślając marzenia Azziniego o wygranej.

Mariusz Stec (A. Wschodni, ford fiesta proto), nasz jedyny reprezentant w walce o laury klasyfikacji generalnej, dwukrotnie musiał zadowolić się najmniej lubianymi przez sportowców lokatami. O jedną pozycję wyżej urzędowianin finiszował w wynikach klasy E-I+2.0/4×4, w której nie był zgłoszony jeden z laureatów „generalki”.

Pierwszą próbę wyścigową zawodów Stec ukończył z piątym czasem tracąc nieco ponad 2 sekundy do drugiego zawodnika, w drugim podjeździe, z podobną różnicą czasową, finiszował tuż za zwycięzcą, Waldemarem Kluzą. Przewaga mistrza Polski zmalała do 1,5 sekundy w inaugurującej niedzielne zmagania próbie (2. miejsce), nic więc dziwnego, że Mariusz zaryzykował ostrą jazdę w ostatnim podjeździe, by sięgnąć po wygraną. Niestety, zbyt późne hamowanie do pierwszej „patelni” i ratowanie się z opresji jazdą bokiem szczęśliwie zakończyło się tylko przestawieniem ochronnej bali, ale na mecie aż 3,6 – sekundową stratą do Kluzy.

Pech na razie nie opuszcza Sławomira Kaźmieraka (A. Lubelski, honda civic). Przypomnijmy, że w Załużu, po problemach z zawieszeniem, nie był w stanie walczyć o czołowe miejsca. Sobotnia część magurskiego wyścigu przebiegła jeszcze bez problemów: trzecia lokata na treningu, piąta w pierwszej próbie wyścigowej i ponownie trzecia w kolejnej dały naszemu kierowcy czwartą pozycję w klasie E-I-2000; do podium zabrakło tylko 0,8 sekundy. Kłopoty zaczęły się po pierwszym podjeździe treningowym w niedzielę: bardzo dobre drugie miejsce zostało okupione awarią skrzyni biegów. W czasie, gdy rozgrywano drugi trening, serwis wymienił podzespół na inny, niestety nie posiadający szpery, co w kolejnych startach przełożyło się na znaczące straty czasowe. Jakby tego było mało, w pierwszym podjeździe wyścigowym nie działał v-tec, co ostatecznie pogrążyło plany Sławka na dobry występ przekreśliło z piątymi czasami zamknął stawkę.

III runda GSMP: 1. Waldemar Kluza (skoda fabia) czas: 3:28,158, 2. Szymon Łukaszczyk (mitsubishi lancer) +5,821, 3. Tomasz Myszkier (skoda fabia) +7,242, 4. Stec +8,747, 16. Kaźmierak +39,910, 2

9. Jusiak +58,464
IV runda GSMP: 1. Kluza 3:26,160, 2. Michał Ratajczyk (mitsubishi lancer) +3,074, 3. Łukaszczyk +3,199, 4. Stec +5,118, 14. Adamiak +34,116, 19. Azzini +47,176, 23. Kaźmierak +49,298, 36. Jusiak +58,232.

Z Małastowa
Łukasz Głowacki

News will be here