Mogą z nich wyjść bestie

Od kilku lat żaden chełmianin nie wnioskował w ratuszu o wydanie pozwolenia na utrzymywanie i hodowlę psów ras niebezpiecznych. Ale na chełmskich ulicach widać takie zwierzęta. Najgorzej jest wtedy, gdy właściciele przestają sobie z nimi radzić.

Mieszkańców regionu obiegła ostatnio makabryczna historia z Lublina, gdzie pies po śmierci właściciela odgryzł jego głowę. Rozczłonkowane ciało mężczyzny leżało w mieszkaniu, a policję zawiadomili sąsiedzi zaniepokojeni ujadaniem. W tej makabrze główną rolę odegrał amstaff, pies rasy niebezpiecznej, ale – jak twierdzi Mariusz Kluziak ze Stowarzyszenia Chełmska Straż Ochrony Zwierząt – równie dobrze mógłby to być każdy inny pies.

M. Kluziak mówi, że przekonanie niektórych, iż pies nie ruszy ciała swojego właściciela, można włożyć między bajki. Przypomina, że chodzi o drapieżnika, który w tej sytuacji zapewne był głodny. Podobna historia miała miejsce pod Chełmem jakiś czas temu. Kilka psów pogryzło ciało właściciela po jego śmierci.

Psy te zostały uśpione. M. Kluziak przypomina sobie przypadek, agresywnego mieszańca owczarka, którego podarowano w prezencie starszej pani. Zwierzę zagryzło kilka innych psów. Uśpiono je. Przypadków pogryzień było w mieście sporo.

Wiele niebezpiecznych psów pozostaje poza wszelką kontrolą. Zgodnie z przepisami prowadzenie hodowli lub utrzymywanie psa rasy uznawanej za agresywną wymaga zezwolenia wydanego przez wójta, burmistrza lub prezydenta miasta. Następuje to na wniosek właściciela takiego psa.

Do ras tych zaliczamy m.in.: rottweilery, american pit bull teriery, owczarki kaukaskie, psy kanaryjskie i rasy tosa. Na chełmskich ulicach widać sporo czworonogów o takim wyglądzie, ale chełmski ratusz w ostatnich latach nie wydał żadnego pozwolenia na rasę psów uznawanych za niebezpieczne. Ostatnie takie pozwolenie wydano w 2014 r., a od 1999 r. było ich 42.

– Jest lista psów ras niebezpiecznych, ale tylko na te z nich, które mają rodowód konieczne jest pozwolenie – mówi M. Kluziak. – Możemy mieć przedstawiciela psa agresywnego o wszystkich jego cechach, ale jeśli nie ma on rodowodu, to w świetle prawa pozwolenie nie jest potrzebne. To absurdalna sytuacja. Na ulicach miasta widzimy czworonogi, które wpisują się w listę, a właściciele zapewne dysponują ich rodowodami, ale lekceważą sobie obowiązek rejestracji tych zwierząt.

Mieliśmy co najmniej kilkanaście zgłoszeń od właścicieli agresywnych psów, którzy prosili nas o zabranie tych zwierząt i pomoc, bo nie radzili sobie z nimi. Hodowla takich psów wymaga od właścicieli wyjątkowych umiejętności. Nie każdy je ma i sytuacja ta powinna być pod kontrolą.

Byłaby ona możliwa, gdyby w mieście nadal obowiązywał podatek od psów. Kilkadziesiąt złotych rocznie to nie majątek, a pozwoliłoby to trzymać rękę na pulsie także pod kątem pozwoleń na trzymanie psów ras niebezpiecznych. Urzędnicy od lat tłumaczyli, że koszty ściągania podatku przeważają jego wartość. Przedstawialiśmy skuteczne rozwiązania w tym zakresie, ale nie było woli, aby je wprowadzić. (mo)

News will be here