To nie jest praca dla każdego. Trzeba mieć powołanie, wiedzę, umiejętności, odporność na stres, ale przede wszystkim empatię i wolę ratowania ludzkiego życia za wszelką cenę nawet w najbardziej ekstremalnych i przerażających okolicznościach. W dużej mierze przekonaliśmy się o tym na własne oczy uczestnicząc przez kilka godzin w dyżurze dziennym w Stacji Ratownictwa Medycznego w Chełmie.
Jest sobota. 12-godzinny dyżur w chełmskim pogotowiu pełnią cztery zespoły ratownictwa medycznego. Trzy zespoły podstawowe oraz jeden specjalistyczny z lekarzem. Ratownicy dzień zaczęli przed godziną 7 rano od sprawdzenia sprzętu medycznego i wyposażenia. Ja dołączam do nich ok. godz. 10.00. Pierwsze wezwanie wpływa o 10:46. W domu na obrzeżach miasta leży nieprzytomny mężczyzna. Na miejsce wysłany zostaje zespół podstawowy. W domu, w pomieszczeniu w podpiwniczeniu na podłodze leży pacjent. Początkowo nie ma z nim kontaktu. Ratownicy szybko sprawdzają podstawowe parametry życiowe. Stwierdzają mocno przyspieszone tętno oraz ciśnienie na pograniczu normy. Z relacji rodziny będącej na miejscu zdarzenia wynika, że mężczyzna zszedł do piwnicy, a kiedy przez dłuższą chwilę nie wracał i nie odpowiadał na wołania, zaniepokojeni zeszli i zobaczyli, że leży nieprzytomny na podłodze. Po zbadaniu pod kątem urazów (żadnych nie wykryto) pacjent, z którym jest już kontakt, zostaje przeniesiony do karetki. Tu ratownicy robią mu EKG i kolejne badania. Sytuacja wydaje się być pod kontrolą. Mężczyzna zostaje przetransportowany na chełmski SOR w celu dalszej diagnostyki.
Kolejne wezwanie dociera na stację o 12:30 ze wsi położonej na zachód od Chełma. Tym razem wyjeżdża zespół specjalistyczny z lekarzem. Powód wezwania to ból w klatce piersiowej starszego mężczyzny. Pacjent ma trudności w oddychaniu i duszność. Po dotarciu na miejsce ratownicy wykonują badanie EKG, które potwierdziło zawał mięśnia sercowego. Po teletransmisji i konsultacji z kardiologiem, lekarz z zespołu podejmuje decyzję o transporcie pacjenta na sygnale do ośrodka kardiologii inwazyjnej w chełmskim szpitalu.
W trakcie tego wyjazdu do pogotowia wpływa kolejne wezwanie. W małej wiosce blisko Chełma młoda kobieta podjęła próbę samobójczą. Po dotarciu zespołu na miejsce okazało się, że pacjentka połknęła znaczną ilość tabletek nasennych i popiła je dużą ilością alkoholu z powodu kłótni z rodziną. Po zabezpieczeniu i dokładnym zbadaniu, kobieta zostaje przetransportowana do szpitala. Jej życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo. Przejdzie kompleksowe badania i zostanie kilka dni na obserwacji.
Po powrocie zespołów do stacji jest chwila spokoju. Czas więc na posiłek. W dużej świetlicy ratownicy jedzą obiad rozmawiając o dzisiejszych wezwaniach i podjętych działaniach. Przerwa obiadowa nie trwa długo. Około 15:40 dwa zespoły dostają wezwanie do wypadku w Chełmie. Obydwie karetki ruszają na sygnale. Na miejscu okazuje się, że mimo, iż zdarzenie wygląda poważnie, obrażenia poszkodowanych nie wyglądają na groźne. Pierwszy zespół zajmuje się starszą kobietą, pasażerką jednego z zaparkowanych pojazdów, w które wjechał sprawca. Pacjentka ma krwawiącą ranę na nodze, ale raczej nie doznała innych poważniejszych urazów. Ratownicy zabierają ją do karetki, opatrują i przewożą na badania do szpital. Drugi zespół zajmuje się sprawcą zdarzenia. Kontakt z nim jest utrudniony, bo mężczyzna jest głuchoniemy. Choć samochód, którym jechał jest mocno uszkodzony u niego samego nie widać urazów zagrażających życiu. Po szybkim badaniu urazowym i wykluczeniu krwotoków wewnętrznych mężczyzna, podobnie jak pasażerka auta, w które wjechał, trafia na SOR chełmskiego szpitala.
Do końca dyżuru, do godz. 19, zespoły wyjeżdżają jeszcze kilka razy – m.in. do urazu kończyn, zagrażającego życiu nadciśnienia, a także do awantury domowej, gdzie towarzyszą interweniującym policjantom.
Tego dnia – jak oceniają ratownicy – wszystkie wezwania karetek można uznać za uzasadnione, ale na porządku dziennym są przypadki, kiedy są wzywani do chorych, którzy powinni zwyczajnie skorzystać z porady lekarza rodzinnego, albo chcą dzięki karetce dostać się szybciej na SOR. W przerwach między wyjazdami załogi karetek tłumaczą mi i pokazują ich wyposażenie, w tym najnowszy sprzęt jaki mają na wyposażeniu karetki wyjazdowe – respiratory Weinmann, które pomagający prowadzić oddech zastępczy u pacjentów z niewydolnością oddechową.
Jeszcze długi czas po dyżurze cały drżę z emocji i jestem pod wrażeniem pracy wszystkich zespołów. Chciałbym serdecznie podziękować wszystkim ratownikom medycznym, lekarzowi, pielęgniarce koordynującej i pani dyrektor Stacji Ratownictwa Medycznego w Chełmie Emilii Ignatowicz-Steć za możliwość poznania od środka pracy zespołów ratownictwa medycznego – zespołów gotowych zawsze ratować ludzkie życie. Kacper Chmielewski