Niesłychana historia miłosna

Oto poruszająca historia naszej Czytelniczki, która nadała ogłoszenie matrymonialne do „Nowego Tygodnia”. Życie napisało zaskakujący scenariusz ze szczęśliwym zakończeniem. – Na miłość nigdy nie jest za późno. Warto o nią walczyć – mówi bohaterka naszego artykułu.


Niezwykłe koleje losu pani Marii opisywaliśmy w artykule „Poruszyć strunę w jego sercu” latem ubiegłego roku. Wystarczyłoby ich na kilka życiorysów i kilka scenariuszy filmowych. 74-letnia bohaterka naszego artykułu jest niezwykle pogodną, otwartą i szczerą osobą, która zakosztowała w swoim życiu zarówno radości, jak i cierpienia. Nieczęsto opisujemy historie miłosne, ale ta była wyjątkowa. Pani Maria jest matką dwanaściorga dzieci – sześciu synów i sześciu córek.

Dziś to dorośli ludzie, którzy rozjechali się nie tylko po całym kraju, ale i po świecie. Pierwszy mąż pani Marii zmarł w tragicznych okolicznościach. Bohaterka naszego artykułu miała wtedy 27 lat i była mamą sześciorga dzieci, z których najmłodsze miało zaledwie parę miesięcy. Po jakimś czasie pani Maria ponownie wyszła za mąż i urodziła czworo dzieci. Jednak jej drogi z drugim mężem rozeszły się. Pani Maria poświęciła się wychowaniu dziesięciorga dzieci.

To ogromne wyzwanie, wymagające mnóstwa pracy i poświęcenia. Na jej drodze stanął mężczyzna – jak sama mówi – o wielkim sercu, którego pokochała i który pomógł jej w wychowaniu dzieci. Pani Maria mówi o nim w samych superlatywach. Cieszyła się bardzo, gdy na świat przyszło kolejnych dwoje dzieci. W międzyczasie pani Maria przezwyciężyła chorobę nowotworową.

Wraz ze swoim ukochanym po trzydziestu wspólnie spędzonych latach postanowiła wziąć ślub. Wybudowali dom, wychowali dzieci, które z czasem się usamodzielniały. Pani Maria cieszyła się tak bardzo, ale wkrótce jej szczęście zostało przyćmione. Mąż pani Marii zachorował i kilka lat temu zmarł. Bohaterka naszego artykułu czuła się samotna i dlatego postanowiła zamieścić w „Nowym Tygodniu” ogłoszenie matrymonialne. Chciała poznać miłego mężczyznę.

Tłumaczyła, że ma ponad 70 lat, ale serce duże, pełne miłości i na miłość wciąż otwarte. Na ogłoszenie odpowiedziało wielu panów, ale tylko jeden ją zauroczył. Pani Maria spotkała się z nim, ale nie poprosiła o numer telefonu. Nie miała z nim kontaktu, a bardzo chciała go jeszcze zobaczyć. Miała nadzieję, że po naszym artykule, w którym opowiedziała historię swojego życia „miły pan” się odezwie. Stało się jednak inaczej, bo życie pisze najbardziej zaskakujące scenariusze. Latem ub.r. nasz artykuł o pani Marii przeczytał jednak inny mężczyzna. Historia 74-latki urzekła go, więc się z nią skontaktował. Po rozmowie telefonicznej wiedzieli, że muszą się ze sobą zobaczyć.

– Był tylko jeden problem – zepsuł mu się samochód i musieliśmy czekać, aż go naprawią – wspomina pani Maria. – Przyjechał niespodziewanie w pewną niedzielę. Elegancki, kulturalny pan z torebką cukierków. Akurat odwiedziły mnie dzieci i one – tak, jak ja – też były pod jego wrażeniem. Przypadliśmy sobie do gustu i nie chcieliśmy tracić czasu. Niedługo potem pojechałam do niego na tydzień.

Wspaniale razem spędzaliśmy czas i wkrótce potem postanowiliśmy zaryzykować i zamieszkaliśmy razem. Jesteśmy od pół roku razem i jest cudownie. Wspieramy się nawzajem. Nie wiedziałam, że tak można się zakochać w tym wieku. Na miłość nigdy nie jest za późno. Nie żałuję, że tamten pan się do mnie już nie odezwał. Widocznie tak musiało być. Chciałam powiedzieć wszystkim osobom, które nie chcą być samotne, aby szukali i walczyli o miłość. Warto. (mo)

PS Imię zmienione na prośbę bohaterki artykułu.

News will be here