Pacjenci ujęli się za ośrodkiem

Budynek ośrodka zdrowia w Siedliszczu wymaga remontu – uważają mieszkańcy gminy. Elewacja się sypie, schody wejściowe kruszą a dach przecieka. Tylko pomieszczenia wewnątrz, wykorzystywane przez przychodnię, są w dobrym stanie. Nieruchomość dzierżawi od gminy prywatny przedsiębiorca. I to on powinien zadbać o naprawy – mówią pacjenci.

– W środku na parterze jest ładnie. Gabinety są wyremontowane, okna i drzwi wymienione, ale to, jak budynek wygląda na zewnątrz, aż kłuje w oczy – tak o ośrodku zdrowia przy ul. Szpitalnej 21 w Siedliszczu mówią mieszkańcy, którzy przesłali do redakcji list. – Tynk od frontu odpada, schody się sypią, chociaż niby były poprawiane. Można nogi połamać. Na piętrze są gabinety dentystyczne. Ale większość pomieszczeń na piętrze stoi pustych. Na części przecieka dach. Gdy pada deszcz, to pracownicy kładą na podłodze jakieś szmaty, żeby zbierały wodę.

Krytycznych słów autorzy listy nie szczędzą na temat obejścia ośrodka. – Wokół też jest nieład. Leżą liście z drzew a igły z modrzewia zalegają na chodniku, który prowadzi do budynku. Wnosi się je z butami do ośrodka – zwracają uwagę i proszą o interwencję.

Budynek od gminy dzierżawi właściciel przychodni. Zdaniem burmistrza to w jego gestii leżą pracę remontowe i bieżące utrzymanie obiektu. – Jest tam kłopot z płaskim dachem i kominkami wentylacyjnymi, które trzeba regularnie uszczelniać – mówi Hieronim Zonik, burmistrz Siedliszcza. – Wiem, że najemca stara się coś robić i walczy z tymi problemami. Miał plany pozyskania pieniędzy na remont a nawet budowy parkingu przy budynku. Mamy się spotkać, żeby o tym porozmawiać.

Jerzy Makolus, współwłaściciel B.D.M Uni-Med., która zarządza m.in. ośrodkiem zdrowia w Siedliszczu, przyznaje, że najwięcej kłopotu dostarcza im dach budynku. – Ośrodek był budowany w latach siedemdziesiątych i wymaga stałych nakładów i remontów – mówi. – Dach jest płaski i naliczyliśmy tam ponad 60 kominków wentylacyjnych. Na bieżąco łatamy dziury, ale ciągle coś przecieka. Przy pomocy gminy udało nam się do tej pory wymienić wszystkie drzwi i okna.

I szykowaliśmy się do pozyskania funduszy na termomodernizację, ale firma, która pilotowała nam temat, upadła, a wyłożyliśmy 12 tys. zł na operaty i dokumentację. Budynek jest ogromny, ma aż 1600 mkw. a my tak naprawdę potrzebujemy tylko jednej czwartej tej powierzchni. Na własny koszt wymieniliśmy kotły centralnego ogrzewania na bardziej efektywne. Przydałby się remont elewacji a prace porządkowe wokół budynku zrobimy wiosną, ale to z dachem jest największy problem.

Według najemcy najlepszym rozwiązaniem byłaby budowa nowego dachu, najlepiej z tradycyjnym spadkiem. – I o tym m.in. będę rozmawiał z burmistrzem – mówi J. Makolus. (bf)

News will be here