Pięć lat Chełma według prezydenta Banaszka

Na kilkugodzinnym, trwającym do późnych godzin wieczornych spotkaniu Jakub Banaszek podsumował pięć lat swoich rządów w mieście. Wielu gości wykruszyło się w trakcie długich sprawozdań m.in. z działalności spółek. Najbardziej wytrwali byli rodzice Zespołu Szkół Społecznych, który do końca tego roku szkolnego ma opuścić wynajmowaną od miasta siedzibę, a nie ma gdzie się przeprowadzić.

W listopadzie 2018 r. Jakub Banaszek wygrał drugą turę wyborów samorządowych z Agatą Fisz, przejmując od niej stery rządów w mieście. Od tamtej pory wydarzyło się wiele – zawierucha związana z pandemią, wojną na Ukrainie, inflacją, drożyzną i w końcu obecne „trzęsienie ziemi” na scenie politycznej. Zmieniały się też nastroje wśród miejskich radnych – w tym roku prezydent nie otrzymał ani wotum zaufania, ani absolutorium, do czego przyczynili się radni PiS, z którego poparciem J. Banaszek został prezydentem, ale jego drogi z lokalnymi politykami tej partii na czele z europosłanką Beatą Mazurek jakiś czas temu się rozeszły. Sami mieszkańcy w większości wydają się jednak chwalić prezydenta, choć w wielu kwestiach mają też zastrzeżenia, co podczas piątkowego spotkania w Chełmskiej Bibliotece Publicznej przyznał sam prezydent Banaszek, podsumowując pięć lat swoich rządów.

Na spotkaniu zjawili się głównie jego współpracownicy, w tym przedstawiciele miejskich spółek oraz jednostek organizacyjnych ratusza. Sala nie pękała w szwach. Wielu chełmian oglądało transmisję spotkania w internecie. Wystąpienie prezydenta Banaszka trwało półtorej godziny. Szczegółowo opisywał on sytuację finansową samorządu, zaznaczając, że w ciągu pięciu lat, mimo tak wielu zrealizowanych inwestycji, uległa ona poprawie, nie zadłużono miasta ani na złotówkę, a priorytetem było oddłużenie Chełma. J. Banaszek długo omawiał też inwestycje – te zrealizowane, trwające – planowane, przypominając imponujące kwoty pozyskanych dotacji. Chodzi w sumie o kilkadziesiąt zadań, których nie sposób tu przytoczyć. Prezydent Chełma zapewniał przy tym, że „największa ilość dobrych inwestycji” dopiero przed nami. Jego wystąpienie uzupełniała prezentacja z grafikami i zdjęciami ilustrującymi kolejne przedsięwzięcia. J. Banaszek wspomniał o komplikacjach, które wynikły m.in. przy rewitalizacji parku miejskiego czy dużego „śmieciowego” projektu. Gdy zapewnił, że realizuje wszystko to, co obiecał przed wyborami, na ekranie za jego plecami pojawiły się plansze z wypunktowanymi „obietnicami zrealizowanymi” i „obietnicami w trakcie realizacji”. Obie liczyły po dwadzieścia parę punktów. Kolejna plansza zawierała te przedsięwzięcia, których J. Banaszek nie obiecywał przez wyborami, ale doszły do skutku. Najkrótsza była lista przedwyborczych obietnic niezrealizowanych. Liczyła zaledwie dwa punkty – nie udało się wdrożyć ani budżetów rocznych dla rad społecznych, ani bonu dla seniorów. Osób skorych do rozliczania w tej kwestii na sali jednak nie było.

Podczas swojego wystąpienia prezydent odniósł się również do ubiegłotygodniowego „zamieszania” wokół planów budowy Muzeum Pamięci Ofiar Rzezi Wołyńskiej – Centrum Prawdy i Pojednania im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Przypomnijmy, że w czwartek, 23 listopada, odbyła się nadzwyczajna sesja rady miasta, podczas której wprowadzono do wieloletniej prognozy finansowej to zadanie. Tego samego dnia posłowe KO Michał Szczerba i Maciej Lasek, zorganizowali w sejmie konferencję prasową pt.: „Ostatni skok Glińskiego. 200 milionów na centrum Kaczyńskiego w Chełmie”.

– Mamy w tej chwili nową odsłonę próby przejmowania, zakładania, tworzenia, na ostatniej prostej tego rządu, nowych instytucji kultury – powiedział M. Szczerba. – Okazało się, że w dniu wczorajszym minister kultury Piotr Gliński i prezydent Chełma, przyjęli projekt tego, że powołują nową instytucję kultury. Centrum, które ma kosztować 200 mln zł, z czego 180 mln zł ma wygospodarować odchodzący minister Gliński.

Zarzucono, że budowa muzeum wołyńskiego to próba stworzenie przechowalni dla ludzi związanych z PiS. Podkreślano również, że z budynku, w którym ma powstać muzeum wyrzucona zostanie szkoła.

– W ostatnich dniach jest to temat, który przykuwa wiele uwagi – mówił J. Banaszek. – To nie jest temat, który pojawił się wczoraj, tylko w 2020 r. Wtedy, jako prezydent miasta, podpisałem list intencyjny z przedstawicielami władzy rządowej, że w Chełmie powstanie Muzeum Pamięci Ofiar Rzezi Wołyńskiej. Miałem poczucie, że Chełm jest odpowiednim miejscem do tego, aby upamiętnić te ofiary. Wiadomo było, że miasto samo nie udźwignie takiej inwestycji. Kiedy w 2020 r. ogłosiliśmy tę decyzję rozpoczął się cały proces. Najpierw nabywania nieruchomości przy Hrubieszowskiej 102, na którą pozyskaliśmy dotację. W biegłym roku została zaprezentowana koncepcja muzeum. Obecni byli przy tym przedstawiciele wszystkich opcji politycznych, także ci, którzy dziś mówią, że nie wiedzą o co chodzi. Ma to być miejsce o wymiarze Muzeum Powstania Warszawskiego czy Muzeum II Wojny Światowej. Wartość całej inwestycji to prawie 200 mln zł. Zacząłem dążyć do tego, żeby podpisać umowę o prowadzeniu tej instytucji przez ministra kultury, żeby pozyskać środki na jej realizację. Takie było też oczekiwanie radnych, a najbardziej rozliczali mnie z tego radni opozycji. Udało się, pozyskaliśmy dofinansowanie – na kostkę brukową, beton, okna, belki drewna…, na rzeczy, które w żaden sposób nie zrobią tu przechowali polityków. Uważam, że wszystkie ofiary rzezi wołyńskiej i ich potomkowie zostały obrażone. To jest projekt, który powstał 3 lata temu, na który wszyscy czekali, a dziś został w pewien sposób obrzydzony.

Prezydent Banaszek poruszył także temat Szkoły Społecznej, która w związku z planami budowy muzeum będzie musiała opuścić wynajmowany od 12 lat, najpierw od prywatnego podmiotu, następnie od miasta, budynek przy Hrubieszowskiej 102 (szerzej piszemy o tym na str. 11 w artykule „Krajowa awantura o chełmskie muzeum”. Przekazał, że właśnie spotkał się z przedstawicielami szkoły i rodzicami, by spróbować znaleźć rozwiązanie. Przypomniał, że szkoła już wcześniej otrzymała propozycję wynajęcia budynku przy ul. Piotra Skargi, będącego własnością MPEC-u. Spółka jest skłonna go szkole wynająć, a nawet sprzedać, aby nie powtórzyła się sytuacja, że szkoła kolejny już raz będzie musiała szukać sobie nowego lokum. Sprzedaż – jak wspomniał J. Banaszek – jeśli pozwolą na to przepisy, mogłaby odbywać w wielu ratach.

– Będzie to podlegało szczegółowym analizom. Obie strony mają o tym rozmawiać. Jeśli interes miasta będzie zabezpieczony w taki sposób, że stowarzyszenie nie będzie żądać od miasta kolejny raz zwrotu poniesionych nakładów, to jestem w stanie podpisać wydłużenie czasu najmu w tym budynku. Ale tylko pod takim warunkiem. Można powiedzieć, że prezydent jest bezduszny, ale mnie obowiązują przepisy prawa i to, że nie mogę naruszyć dyscypliny finansów i świadomie podjąć decyzję, która byłaby negatywna dla miasta – zapowiedział Banaszek.

Laurkę prezydentowi Chełma wystawił obecny na spotkaniu wicemarszałek województwa lubelskiego Michał Mulawa (PiS), który stwierdził, że to, co udało się w Chełmie zrobić w ciągu pięciu lat, to „absolutna rewolucja, ofensywa i bum inwestycyjny, a pozyskany miliard złotych środków zewnętrznych to kwota, o których wiele dużych miasta może tylko pomarzyć”. Prezentacje dotyczące miejskich jednostek organizacyjnych i spółek trwały tak długo, że wiele osób w międzyczasie opuściło salę. Dopiero ok. godz. 21, tj. po czterech godzinach od rozpoczęcia spotkania, poproszono o pytania, ale prezydent Chełma sam przyznał, że uczestnicy spotkania mogą być już „wymęczeni”.

– Spełniły się nasze marzenia, które zakładaliśmy, że pan przyniesie dla Chełma, ale nie ze wszystkiego jesteśmy zadowoleni – stwierdził chełmianin Jakub Wątrobiński. – Mamy jedną rzecz, która nas boli. Do 1 listopada żyliśmy w czystym, zielonym Chełmie, a tego dnia obudziliśmy się w brudnym, śmierdzącym mieście, w którym mamy przerażające powietrze, które dochodzi do armegedonu w dniach, w których nie sprzyja nam pogoda i klimat. Dlaczego nie udało się panu skorzystać z wielkich pokładów energii, które wypuszcza Cemex przez komin?

Prezydent Chełma oznajmił, że czekał na to pytanie.

– Miasto jest gotowe, aby to realizować (chodzi o zapowiadany wspólny projekt ciepłowniczy – przyp. red.), ale problem jest nie u nas, tylko w Cemexie – stwierdził J. Banaszek. – Prawnicy urzędu miasta i moi współpracownicy przestrzegają mnie: panie prezydencie nie może pan mówić, bo będzie się pan narażać na artykuł 255 KK, jak pan zdradzi tajemnicę, więc wszystkiego powiedzieć nie mogę, ale będę mówił hasłami. Miasto Chełm jest przygotowane i to od dawna. Nie mogę zmusić podmiotów zewnętrznych do tego, aby zrealizowały zapisy umowy, którą chciałbym zrealizować. Nie mogę też pozwolić na to, aby miasto dało wszystkie swoje bogactwa i ktoś tym kosztem realizował swoje inwestycje. Powiedziałem to najbardziej dyplomatycznie, jak mogłem. Chciałbym powiedzieć więcej, bo uważam, że ten proces trwa za długo, a opinia publiczna w naszym mieście jest wprowadzana w błąd. To się łatwo mówi, że jest podmiot, który może wprowadzać tańsze ciepło, to dlaczego tego nie robi, skoro miasto i spółka są gotowe? To prezydent miasta, to prezes spółki wystąpili do tego podmiotu, aby odtajnić wszystkie kwestie. My jesteśmy otwarci, to nie my powiedzieliśmy nie. Nie mogę mówić za dużo, bo jest obwarowanie umową.

Kolejne z pytań, jakie padło z sali, dotyczyło sytuacji Szkoły Społecznej. Rodzic jednego z uczniów placówki pytał o negocjacje cenowe stawki czynszu między szkołą a spółką MPEC. Jak stwierdził, cena zaproponowana szkole była znacznie wyższa od tej, którą płaci obecnie wynajmujący te pomieszczenia.

– Szkoła dostała ofertę zgodną z operatem, ale większą niż przedsiębiorca. To kwota nie do uniesienia dla stowarzyszenia. Czy jest pan w stanie zagwarantować, że szkoła może liczyć na taką samą kwotę, jak ten prywatny przedsiębiorca? – pytał rodzic.

Odpowiedzi na to pytanie oprócz prezydenta udzieliła Katarzyna Hapońska-Gajewska, prezes MPEC-u, która szczegółowo omówiła, jak wyglądał proces negocjacji ze stowarzyszeniem. Wyjaśniała m.in., że latem doszło do spotkania z jego przedstawicielem, jego efektem była oferta złożona spółce na wynajem budynku i działki.

– Jeśli chodzi o kwoty, obowiązuje mnie w tym zakresie tajemnica, ale mogę państwu to odnieść, że są to stawki (za nieruchomość 485 mkw.) na poziomie 4-pokojowego mieszkania w Lublinie. Będąc przychylnie nastawiona i rozumiejąc problem, poinformowałam przedstawicieli stowarzyszenia, że właściwym będzie, jeśli zlecimy przygotowanie obiektywnego operatu szacunkowego. Określona w nim stawka została przestawiona stowarzyszeniu. Padło też stwierdzenie, że dla szkoły to za mała powierzchnia i należałoby zająć się rozmowami z aktualnym najemcą (spółka wynajmuje ponad 100 mkw. innemu podmiotowi – przyp. red.), ale z wykorzystaniem pana prezydenta – mówiła prezes. Później dodała również, że stowarzyszenie oczekiwało 50-procentowej obniżki czynszu jako rozliczenia nakładów adaptacyjnych.

Obecnie MPEC prowadzi trzecie postępowanie na wynajem pomieszczeń przy ul. Piotra Skargi w oparciu o stawki z operatu. K. Hapońska-Gajewska zapowiedziała, że jeśli nie wyłoni ono najemcy, najprawdopodobniej zwróci się do rady nadzorczej o możliwość obniżki tej stawki, co otworzy drogę do dalszych rozmów.

– Rozważana jest również sprzedaż tej nieruchomości. Ten obiekt nie jest wykorzystywany do działalności spółki. Niemniej jednak taka procedura wymaga zgody walnego zgromadzenia, a w tym przypadku władz miasta, 100-procentowego udziałowca – zapowiedziała prezes. (mo, w)

 

News will be here