Przestraszyła się burmistrza

Strach ma wielkie oczy. Urzędniczka ratusza, wezwana w pilnym trybie na dywanik do burmistrza, chwyciła za torebkę i wyszła z pracy. Niedługo do Urzędu Miasta przyszło w formie elektronicznej jej zwolnienie lekarskie.

Gorąco zaczął się tydzień we włodawskim Urzędzie Miejskim. W poniedziałek (25 stycznia) w godzinach popołudniowych nagle do gabinetu burmistrza wezwana został jedna z urzędniczek. Ta, czując pewnie, że rozmowa do miłych należeć nie będzie, szybko się ubrała i wyszła. Nie minęło wiele czasu, gdy podniósł się wielki rwetes w poszukiwaniu zaginionej. Podobno najintensywniej poszukiwaniami zajął się osobiście sekretarz miasta. Szybko jednak się wyjaśniło, że urzędniczka źle się poczuła i tego samego dnia przyszło elektroniczne zwolnienie lekarskie.

Teraz wszyscy się zastanawiają, jak długo potrwa choroba urzędniczki, która była odpowiedzialna m.in. za publikowanie na stronie BIP Urzędu Miejskiego protokołów z sesji rady miejskiej. Jak udało nam się dowiedzieć, to właśnie owe protokoły, a raczej ich brak na stronie, były przyczyną wezwania do pokoju burmistrza. Nie wiemy, czy Wiesław Muszyński chciał z nią przeprowadzić rozmowę dyscyplinującą, wręczyć wypowiedzenie, a może tylko o coś zapytać. Faktem jest, że wcześniej burmistrz sprzedał jej swoje mieszkanie w bloku, ale podobno długo zwlekał z jego opuszczeniem, co było zarzewiem konfliktu. (pk)

News will be here