Uśpili psa bez konsultacji z właścicielką

O Włodawie zrobiło się głośno na ogólnopolskich grupach miłośników psów i innych zwierząt. Wszystko przez kierownika jednego z wydziałów ratusza oraz weterynarz, którzy zdecydowali o uśpieniu psa należącego do mieszkanki miasta, który zaledwie kilka godzin wcześniej uciekł z jej posesji.

„Grubcia została adoptowana przez nas kilka lat temu, jako pies dorosły wyciągnięta ze schroniska. Miała u nas dożyć w spokoju kresu swoich dni. Obecnie była już schorowaną staruszką, ale mimo jej choroby zdecydowaliśmy, że nie będziemy jej usypiać. Żyła razem z nami w domu, była członkiem naszej rodziny. Była bardzo związana z dziećmi, a dzieci z nią. Wczoraj, przez niedomkniętą furtkę wyszła poza posesję. Szukaliśmy jej całą rodziną wraz z przyjaciółmi.

Przypuszczam, że zwyczajnie się zgubiła. Została odnaleziona krzyżówkę od domu przez przypadkową osobę, która zgłosiła to do służb. Pies został zabezpieczony i przewieziony do weterynarza. Tam zapadła decyzja o jego uśpieniu. Od chwili zaginięcia do chwili wykonania eutanazji minęło zaledwie 3, może 4 godziny” – pisała w mediach społecznościowych pani Agnieszka, właścicielka Grubci. Pod jej postem zawrzało. W ponad 1400 komentarzach ludzie z całej Polski domagali się bezwzględnego ukarania winnych łącznie z karą więzienia, a nawet potraktowania w sposób podobny, co pies pani Agnieszki. Dlaczego kierownik Wydziału Mienia i Gospodarki Komunalnej Urzędu Miejskiego we Włodawie i weterynarz podjęli tak szybko decyzję o uśpieniu psa? Nie jest to jasne do tej pory. Z pewnością nie jest normalną procedurą to, że bezdomne czy błąkające się po mieście psy są zabijane. Przeciwnie, każdy z nich powinien po odłowieniu być odpowiednio zabezpieczony, a służby miejskie powinny zająć się ustaleniem ich właścicieli lub osób chętnych do adopcji.

Wszystko działo się w sobotę (23 lutego). Na post właścicielki bardzo szybko zareagował burmistrz Wiesław Muszyński. – Los zwierząt jest zawsze bliski mojemu sercu. Wspieram zwierzaki od bardzo dawna, zarówno podczas mojej 9-letniej służby Włodawie jak i długo, długo wcześniej. Sam mam bliskie sercu dwa psiaki, w tym 18-letniego już staruszka, i dwa kociaki. O całej sprawie dowiedziałem się z postu. Od razu kiedy go przeczytałem, zadzwoniłem do pani Agnieszki, właścicielki suni, z wyrazami mojej empatii oraz żeby poinformować, że zobowiązuję się, że niezwłocznie poczynię wszelkie kroki, aby całą sprawę wyjaśnić.

Na poniedziałek, w celu zdobycia pełnych informacji, zwołałem w trybie pilnym zebranie pracowników, którzy na każdym z etapów tej sprawy pełnili swoje czynności służbowe. W poniedziałek odbędę też spotkanie z lekarz weterynarii, do której sunia trafiła. Muszę dokładnie zapoznać się z całą sprawą, abym mógł zdecydować o dalszych krokach. Całą sytuacją jestem zdruzgotany, jak również tym, że nie powiadomiono mnie i nie skonsultowano ze mną tej decyzji. Zapewniam, że nigdy wcześniej nie miała miejsce taka sytuacja. Zawsze ogłaszamy na stronach Straży Miejskiej i miasta zwierzaki, które odławiamy. Czekamy, aż znajdzie się właściciel poprzedni lub nowy, który postanowi o adopcji, ewentualnie jeżeli po kilku dniach nie odnajdziemy opiekuna, pieski trafiają do schroniska, z którym mamy podpisaną umowę.

Ale też nigdy wcześniej nie trafił do nas piesek z tak widocznymi objawami bardzo ciężkiej choroby. Stąd strażnicy zgodnie z prawem podjęli decyzję o konsultacji weterynaryjnej. Dlatego proszę o cierpliwość. Poczekajmy na więcej szczegółów, które są mi niezbędne do podjęcia ewentualnych dalszych czynności – poinformował na Facebooku burmistrz. Od tamtej pory minął tydzień, i wciąż niewiele wiadomo. – Wystąpiłem do pani weterynarz o przygotowanie pełnej dokumentacji w tej sprawie i tego raportu jeszcze nie mam, dlatego proszę wszystkich, na czele z właścicielką suni, o jeszcze odrobinę cierpliwości – mówi Muszyński. (bm)

News will be here