Wyprowadzi szpital na prostą?

Czy Andrzej Jarzębowski, dyrektor krasnostawskiego szpitala, jest w stanie poradzić sobie z bardzo trudną sytuacją, w jakiej znalazła się kierowana przez niego jednostka? – to pytanie w Krasnymstawie zadaje sobie coraz więcej osób. Są tacy, którzy uważają, że powstałe problemy – patrząc na zawodową przeszłość Jarzębowskiego – przerosły szefa lecznicy. Na razie jednak pochodzący z Zamościa dyrektor cieszy się dużym zaufaniem starosty Andrzeja Leńczuka.

Andrzej Jarzębowski szpital w Krasnymstawie przejął z początkiem kwietnia 2019 roku. Wygrał konkurs, co było zresztą do przewidzenia, bo miał mocne poparcie u czołowych polityków Prawa i Sprawiedliwości w województwie, w tym u posła Sławomira Zawiślaka, który w tamtym czasie „rozdawał karty” na Lubelszczyźnie. Zarząd powiatu krasnostawskiego, któremu podlega lecznica, podpisał z Jarzębowskim kontrakt na sześć lat, do końca marca 2025 r.

Wybrane jesienią 2018 roku władze powiatu, z przewagą osób związanych z PiS-em, wcześniej odwołały ze stanowiska dyrektora pochodzącego ze Szczebrzeszyna Piotra Mateja, kojarzonego z kolei z PSL. Ten szpitalem zarządzał przez prawie 16 lat.

Andrzej Jarzębowski, zanim pojawił się w Krasnymstawie, pracował w kilku miejscach. Z różnym skutkiem. Gdy w 2006 roku władzę w województwie lubelskim przejęła koalicji PiS – PO, Jarzębowski został wicedyrektorem Departamentu Zdrowia w Urzędzie Marszałkowskim. Po rozpadzie koalicji w sejmiku wojewódzkim zatrudnił go kojarzony z PiS-em ówczesny starosta powiatu biłgorajskiego Marek Onyszkiewicz. Jarzębowski został dyrektorem szpitala. W 2010 roku stracił posadę, bo tylko w ciągu kwartału zadłużenie szpitala zwiększyło się o 3 mln zł, a w sumie sięgnęło aż 12 mln zł. Co ciekawe, Onyszkiewicz niedługo potem został usunięty z Prawa i Sprawiedliwości.

Po odejściu z Biłgoraja Andrzej Jarzębowski wystartował w konkursie na dyrektora szpitala w… Wadowicach. Konkurs wygrał, ale przed decyzją o powołaniu zarząd powiatu przeanalizował dotychczasowy dorobek zawodowy Jarzębowskiego i ostatecznie zrezygnował z jego zatrudnienia.

W maju 2012 r. na zatrudnienie Andrzeja Jarzębowskiego w roli pełniącego obowiązki dyrektora powiatowego szpitala zdecydował się zarząd powiatu skarżyskiego. Trzy miesiące później wygrał konkurs na dyrektora lecznicy, która miała wówczas około 40 mln zł długu. W Skarżysku-Kamiennej Jarzębowski spędził ponad 2,5 roku. Z początkiem marca 2015 roku został odwołany, bo zarząd powiatu wystosował wobec niego szereg zarzutów. Przede wszystkim działania ówczesnego dyrektora nie poprawiały wizerunku szpitala i nie doprowadzały do zmniejszenia jego zadłużenia, a ograniczenie długu Jarzębowski obiecywał, gdy obejmował stanowisko. Po dwóch latach kierowania przez niego szpitalem w Skarżysku zobowiązania wzrosły do 47 mln zł. Szpital co roku miał ujemny wynik finansowy. Poza tym Jarzębowski miał zaciągnąć 1 mln zł pożyczki i o tym fakcie nie informować władz starostwa. Byłemu dyrektorowi skarżyskiej lecznicy zarząd powiatu zarzucił także brak nadzoru nad prawidłową organizacją pracy w oddziałach szpitalnych, konkursów na stanowiska kierownicze w lecznicy, należytej kontroli wypłacania wynagrodzeń lekarzom zatrudnionym na usługi cywilnoprawne oraz złą atmosferę pracy i negatywne zjawiska, które pracownicy określali jako mobbing czy nepotyzm (Jarzębowski w 2013 roku zatrudnił żonę).

Andrzej Jarzębowski, jako menadżer, dyrektor szpitala, za wielu sukcesów na swoim koncie dotąd, jak widać, nie odnotował. Coraz więcej osób w Krasnymstawie zadaje sobie pytanie czy starosta Andrzej Leńczuk i pozostali członkowie zarządu powiatu, powołując Jarzębowskiego na stanowisko szefa szpitala, dokładnie przeanalizowali zawodową przeszłość dyrektora, czy też kierowali się wyłącznie względami partyjnymi?

Zastanawiają się też, czy Andrzej Jarzębowski jest w stanie poradzić sobie z sytuacją, w jakiej znalazł się szpital i ściągnąć do Krasnegostawu kadrę medyczną, bo tylko ona może zapewnić funkcjonowanie poszczególnych oddziałów. – Zatrudnienie lekarzy zza wschodniej granicy problemów nie rozwiąże, ponieważ nie mają oni wymaganych prawem kwalifikacji, żeby pełnili dyżury. Potrzebujemy rodzimych lekarzy, ale samymi ogłoszeniami zamieszczanymi na stronie internetowej szpitala ich nie ściągniemy. Jesteśmy powiatowym szpitalem, zatem musimy coś więcej zaproponować lekarzom, niż tylko sama pensja – mówi jeden z lokalnych polityków.

Starosta Leńczuk uważa jednak, że władze powiatu w marcu 2019 r. dokonały słusznego wyboru i na razie nie ma uwag do pracy Andrzeja Jarzębowskiego. Przekonuje, że trudna sytuacja, w jakiej znalazła się lecznica, nie powstała z winy dyrektora. Leńczuk podkreśla, że w wielu szpitalach lekarze dają wypowiedzenia, później je cofają, gdy osiągają porozumienie z dyrekcją. – Argumentem broniącym dyrektora są też finanse. Za ubiegły rok szpital wypracował około 3 mln zł zysku. Zmniejszyło się też zadłużenie. Jest też odpowiednia komunikacja z załogą, dyrektor organizuje systematyczne zebrania z ordynatorami, na których są omawiane bieżące sprawy – tłumaczy starosta. (ps)

News will be here