Pijany, wściekły wziął siekierę i wsiadł do samochodu. Podjechał pod dom znajomej, a gdy nikt mu nie otwierał, siekierą powybijał wszystkie okna. Pani Agnieszka i jej syn, szczęśliwym trafem, pojechali akurat na obiad. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby zaślepiony nienawiścią furiat zastał ich w domu. A wszystko przez wyimaginowany romans.
Bytyń koło Woli Uhruskiej to spokojna i bardzo urokliwa miejscowość. Nieskazitelna i dzika przyroda, piękne starorzecze czy lasy pełne grzybów przyciągają w te strony coraz więcej ludzi z Polski. Pani Agnieszka niedawno kupiła działkę z niewielkim drewnianym domkiem, wyremontowała go i cieszyła się wakacyjnym odpoczynkiem. Sielanka prysła jak mydlana bańka w sobotę (20 lipca), choć cała historia zaczęła się nieco wcześniej.
Na Polesie pani Agnieszka trafiła kilka lat temu. Ma tutaj znajomego. To właśnie przez niego poznała Grzegorza O., który w nieodległym Majdanie Stuleńskim prowadzi stajnię rajdową. Jej syn, Krzysztof, uwielbia konie, więc bardzo szybko znalazł wspólny język zarówno ze Zbigniewem O. jak i z jego żoną, która pomagała w prowadzeniu niewielkiej stadniny. Z biegiem czasu Krzysiek zaczął spędzać u O. każdą wolną chwilę. – Doszło do tego, że do Zbigniewa mówił per „dziadziu”, a do jego żony „mama nr 2” – zaczyna opowieść pani Agnieszka. – Sielanka trwała kilka lat.
Gdy mój syn zaczął dorastać, coraz więcej czasu spędzał z żoną O., która stała się jego przyjaciółką. Były więc wspólne wypady do lasu, długie rozmowy, itp. W czerwcu Krzysztof miał zaplanowaną kolejną wizytę w stadninie. Ja miałam do niego dołączyć po kilku dniach. Gdy pojawiłam się na miejscu, atmosfera była już zupełnie inna, ponieważ Zbigniew ubzdurał sobie, że mój 16-letni syn ma romans z jego o wiele starszą żoną. Tuż przed moim przybyciem zniknął z domu.
Potem pisał wiadomości, żebyśmy się wynosili i nigdy więcej nie wracali. Przez cały nasz czerwcowy pobyt nie było go w domu. Potem Krzysiek wyjechał na dwutygodniowy obóz w Bieszczady, a po nim przyjechaliśmy na wakacje do Bytynia, gdzie jesteśmy w trakcie remontu domu. Kilka dni temu Zbigniew zaczął wypisywać do mnie, żebym zabrała mojego osła, który mieszkał w jego stajni i wypie….a. Kulminacja nastąpiła w sobotę (20 lipca).
Było około godziny 16, kiedy zabrałam syna na obiad do pobliskiej restauracji. Już w drodze zadzwoniła do mnie żona Zbigniewa z ostrzeżeniem, że ten właśnie wsiadł w samochód i jedzie nas załatwić. Byłam w totalnym szoku! Chwilę później na telefon syna zaczął dzwonić jakiś nieznajomy mężczyzna, a gdy nie pozwoliłam mu z nim rozmawiać, zaczęły przychodzić sms-y z groźbami, że najzwyczajniej w świecie jadą go zabić!
Nie wiedziałam co zrobić, więc zadzwoniłam do swojego znajomego i do ojca Krzysztofa. Obaj poradzili, bym jak najszybciej skontaktowała się z policją. Podjechałam więc pod posterunek w Woli Uhruskiej, ale w weekend był on nieczynny. W międzyczasie otrzymałam kolejny telefon – tym razem od roztrzęsionej sąsiadki. Zadzwoniła, by powiedzieć, że pijany O. przyjechał na moją posesję i z siekierą zaczął dobijać się do drzwi.
Gdy nikt mu nie otwierał, powybijał wszystkie szyby i odjechał. Na miejscu bardzo szybko pojawiła się policja. Mundurowi bardzo poważnie podeszli do sprawy. Podczas gdy na miejscu pojawiła się dochodzeniówka i technik kryminalny, okazało się, że Zbigniew O. sam zadzwonił na policję i powiedział, co zrobił. Wraz ze swoim znajomym został aresztowany w domu w Majdanie Stuleńskim – relacjonuje pani Agnieszka. Szybko okazało się, że obaj byli w sztok pijani, więc zostali zatrzymani na policyjnym dołku.
Pani Agnieszka złożyła obszerne zeznania, ma też zachowane smsy z groźbami karalnymi autorstwa, najpewniej, kolegi Zbigniewa O., który razem z nim został zatrzymany. Chociaż dom kobiety został prowizorycznie zabezpieczony przed wiatrem czy deszczem, to po sobotnich wydarzeniach ona sama nie jest pewna, czy będzie mogła normalnie w nim mieszkać. – Kupiłam tę działkę, by cieszyć się życiem na wsi. Mając takiego człowieka prawie za sąsiada, chyba będzie to niemożliwe.
Tym bardziej, że w ostatnim czasie przeprowadziłam bardzo długą i poważną rozmowę z jego żoną. Już teraz wiem, że jest to człowiek bardzo porywczy i nieprzewidywalny emocjonalnie. Ja mogę sprzedać ten domek i wyprowadzić się daleko stąd. Ale jego żona tu zostanie, dlatego trzeba powiedzieć wprost o tym, jaką gehennę z nim przechodzi. Policja i odpowiednie służby powinny przyjrzeć się temu bliżej, nim będzie za późno – dodaje pani Agnieszka.
Zbigniew O. najprawdopodobniej został już przesłuchany i doprowadzony do Prokuratury Rejonowej we Włodawie. Nie mamy oficjalnego potwierdzenia, ale można przypuszczać, że przedstawiono mu zarzuty zniszczenia mienia i kierowania gróźb karalnych. Za taki czyn można spędzić dwa lata za kratami. (bm)