Kolejna runda mediacji o podwyżki dla pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Chełmie nie zakończyła tamtejszego sporu zbiorowego, a rozpaliła emocje u urzędników i radnych na sesji. Dorota Cieślik, której m.in. zarzucono niedecyzyjność poczuła się tym dotknięta i zapewniała, że nie stwierdzono u niej żadnego „otępienia”. Związkowcy z MOPR czekają do 6 grudnia na ostateczne stanowisko prezydenta Chełma w sprawie podwyżek.
Walka o podwyżki i spór zbiorowy pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Chełmie z dyrektor tej placówki trwa od lutego 2022 r. Związkowcy z chełmskiego MOPR wystąpili wtedy z żądaniem podwyżki w wysokości 1500 zł dla każdego pracownika placówki. 28 listopada br. odbyły się kolejne mediacje w tej sprawie, ale znów nie przyniosły porozumienia. W spotkaniu oprócz strony związkowej i mediatora uczestniczyli przedstawiciele ratusza, w tym m.in. Dorota Cieślik, wiceprezydent Chełma. Na fejsbukowym profilu związkowcy napisali, że ich konkluzja z ostatnich mediacji brzmi: „Igrzyska zamiast chleba!”. Temat poruszyła radna Edyta Rożek na jednej z komisji i sesji rady miasta. Na obrady radnych przyszła też Monika Jezierska, przewodnicząca związkowców z chełmskiego MOPR.
– Z wczorajszych mediacji znów wyszliśmy z informacją, że państwo (przedstawiciele ratusza – przyp. red.) są niedecyzyjni w tej sprawie – stwierdziła M. Jezierska. – Jedyną osobą decydującą jest prezydent Jakub Banaszek, więc czekamy do 6 grudnia na ustosunkowanie się do naszych postulatów, aby zamknąć spór. W przyszłym roku znów będziemy w sytuacji wyjściowej, bo nasze wynagrodzenia będą oscylowały na granicy najniższej krajowej.
Radna Rożek uznała, że może to już czas, aby po prawie dwóch latach to prezydent Chełma zasiadł do stołu, by negocjować ze związkowcami, a nie wysyłał swoje delegacje, które twierdzą, że nie są decyzyjne w tej sprawie.
– Czy to żarty, czy negocjacje? – pytała zbulwersowana radna Rożek, wywołując do odpowiedzi wiceprezydent Chełma, która poczuła się urażona słowami o „niedecyzyjności”. Po wyjaśnieniu tematu przyznawanych podwyżek wiceprezydent oznajmiła, że „odebrała to z przykrością i może ponad miarą emocjonalnie”, zapewniając, iż „nie ma żadnego orzeczenia, ani nie stwierdzono u niej żadnego otępienia i stara się wypełniać swoje obowiązki zgodnie z kompetencjami”.
– Podchodzę do swoich obowiązków rzetelnie i nie składam czczych obietnic – oznajmiła wiceprezydent Cieślik. – Jak w przypadku każdego zarządzającego ostateczna decyzja należy do pana prezydenta. To z jego inicjatywy dwukrotnie były dawane podwyżki. W tym czasie kwota przyznanych podwyżek wyniosła siedemset złotych na rzecz pracowników MOPR. Nie spełnia to oczekiwań związkowców, bo w międzyczasie podwyższano najniższą krajową. Nieludzkim byłoby jednak, gdybyśmy nie pamiętali, że w podobnej sytuacji jest gros pracowników podległych nam jednostek, także urzędu miasta, a ich wynagrodzenie, jeśli nie zbliża się, to jest na najniższej krajowej. Tak wygląda rynek pracy w Chełmie. Kwota, która mogłaby w ocenie niektórych być przeznaczona na spełnienie oczekiwań związkowców i pracowników MOPR została rozdysponowana na podwyżki także dla pracowników niepedagogicznych placówek oświatowych i wszystkich jednostek podległych miastu. Miasta nie stać teraz na podwyżkę, o której wczoraj była mowa na mediacjach: pięćset złotych w styczniu i pięćset złotych w lipcu. Nie jesteśmy w stanie obecnie takich środków zabezpieczyć. W najbliższym czasie odpowiemy o jaką kwotę – jeśli będzie taka możliwość – jesteśmy w stanie spełnić pewne warunki finansowe pracowników MOPR.
Radna Rożek skomentowała, że wiceprezydent Cieślik znowu jej nie zrozumiała.
– Chodziło o to, że pani przychodzi na mediacje i jest niedecyzyjna w tej konkretnej sprawie, a nigdy nie podważałam pani kompetencji jako wiceprezydent – oznajmiła radna. (mo)