O cudzie może mówić 40-latek z Włodawy, który nie tylko nie zginął, ale i nie doznał ciężkich obrażeń po tym, jak jego samochód dosłownie roztrzaskał się o drzewo. Kierowca tłumaczył, że chciał uniknąć zderzenia z sarną, która nagle wbiegła mu przed maskę.
Do zdarzenia doszło w środę (12 marca) rano na wąskiej i bardzo krętej drodze powiatowej między Sobiborem-Stacją a Wołczynami (gm. Włodawa). – 40-letni kierujący osobowym oplem jechał w kierunku Wołczyn – opowiada aspirant sztabowy Kinga Zamojska-Prystupa z KPP we Włodawie. – Nagle, podczas pokonywania zakrętu, na jezdnię wbiegło zwierzę. Była to sarna, którą mieszkaniec Włodawy chciał za szelką cenę ominąć. W wyniku gwałtownego hamowania jego auto wpadło w poślizg, a kierowca wjechał do przydrożnego rowu, gdzie finalnie uderzył w drzewo. Na szczęście w zdarzeniu nie odniósł obrażeń zagrażających życiu, za to całkowitemu zniszczeniu uległ pojazd – dodaje Zamojska-Prystupa. Patrząc na zniszczenia osobówki, której cały przód i tył zostały dosłownie rozbite w drobny mak, to prawdziwy cud, że kierowca wyszedł z tego zdarzenia żywy. (bm, fot. KPP we Włodawie)