Chirurgia albo się rozpadnie, albo rozwinie

Czy zamieszanie i niemal zapaść chirurgii w szpitalu w Chełmie może przynieść zaskakujące skutki i wpłynąć paradoksalnie na rozwój oddziału? Na to liczy dyrekcja, która próbuje przekonać do pracy w szpitalu specjalistów wykonujących zabiegi, których w Chełmie do tej pory nie przeprowadzano.

Los oddziału chirurgicznego w chełmskim szpitalu nadal jest mocno niepewny. Dyrekcja łata grafik dyżurów, aby utrzymać ciągłość i zapewnić pacjentom opiekę. Przed tygodniem ze szpitalem rozstał się Rafał Domagała, kierownik oddziału i jeden z nielicznych chirurgów z drugim stopniem specjalizacji. Obsada jest na tyle okrojona, że nocny dyżur w miniony czwartek na trzech oddziałach – chirurgii, SOR i urologii – obstawiał jeden lekarz. I chociaż słabo to wygląda, dyżury są układane na bieżąco, niemal z dnia na dzień, to dyrekcja widzi światełko w tunelu.

– Nie ukrywam, że jest bardzo trudno, ale zapewniamy ciągłość pracy oddziału – mówi Lech Litwin, zastępca dyrektora ds. lecznictwa w szpitalu w Chełmie. – Nie mamy za bardzo, kim się posiłkować, bo chirurgów brakuje w każdym szpitalu. Ale prowadzimy rozmowy. I pojawia się nadzieja, że może paradoksalnie uda się wyjść z tej trudnej sytuacji nie tylko doraźnie, ale nawet może z czymś więcej dla szpitala i pacjentów.

Dyrektor Litwin mówi, że rysuje się możliwość, aby do szpitala przyjeżdżali specjaliści, którzy będą wykonywać zabiegi, których dotychczas oddział nie oferował. Chodzi m.in. o operacje tarczycy czy zmniejszania żołądka. – I gdyby udało nam się to dopiąć, to nie tylko zabezpieczylibyśmy funkcjonowanie oddziału doraźnie, ale podnieślibyśmy jego rangę a nawet zwiększyli przychody – mówi dyrektor. –  Rozmowy są obiecujące, wszystko wygląda ciekawie, oby zaskoczyło. (reb)