Chronią las, ratują ludzi

Mają uprawnienia podobne do policji: noszą broń, kajdanki i ręczne miotacze gazu, mogą zatrzymywać i kontrolować pojazdy. Korzystają z nowoczesnych technologii, stanowią pierwszą linię obrony przeciwpożarowej, pomagają zwierzętom, walczą z kłusownikami, przemytnikami i złodziejami drewna – mowa o Straży Leśnej, formacji mało znanej, ale niezwykle potrzebnej i skutecznej.

W każdym nadleśnictwie działa komórka o nazwie Straż Leśna. Jest to mundurowa formacja o uprawnieniach bardzo podobnych do policji. Jej członkowie mają prawo do noszenia broni palnej, gazu i kajdanek. Mogą używać środków przymusu bezpośredniego, zatrzymywać i kontrolować samochody przejeżdżające przez drogi wiodące na terenach zalesionych. Dla wielu jest to najmniej znana formacja mundurowa, i – jak się okazuje – bardzo potrzebna, o czym przekonał nas Grzegorz Korczyński, komendant Straży Leśnej Nadleśnictwa Sobibór podczas wspólnego patrolu na m.in. na terenie rezerwatu „Trzy Jeziora” i „Jeziora Brudzieniec”.

Na patrolu

W teren wyjeżdżamy z siedziby nadleśnictwa służbową Toyotą Hilux, która na pace „dźwiga” dodatkowy ciężar w postaci agregatu i 400-litrowego zbiornika wypełnionego wodą. Za kierownicą japońskiego pick-upa siedzi Sebastian Pachla, obok niego komendant Grzegorz Korczyński, który po drodze opowiada o pracy strażników leśnych. – Przez niemal permanentną obecność w terenie stanowimy pierwszy trzon walki z pożarami lasów – mówi Korczyński. – Stąd na wyposażeniu naszego samochodu znajduje się sprzęt gaśniczy. Nasza praca opiera się na planach ramowych, które oczywiście mogą ulec zmianie przez różne nagłe zdarzenia, dlatego musimy być dyspozycyjni 24 godziny na dobę i 7 dni w tygodniu.

Nie mamy sztywnych godzin pracy. Pracujemy w dni powszednie, święta, w dzień i w nocy – wszystko po to, by być jak najmniej przewidywalnymi dla złodziei drewna czy kłusowników. Patrolujemy teren Nadleśnictwa Sobibór, na którym znajduje się siedem jezior. Jednym z naszych zadań jest ochrona tych zbiorników przed kłusownictwem. Nie jest to proceder częsty, aczkolwiek wciąż się zdarza. Podobnie jest ze stawianiem wnyków czy innych pułapek na zwierzynę płową. Te zdarzają się, ale głównie na działkach nie należących do nadleśnictwa – wyjaśnia komendant. Dojeżdżamy do pierwszego jeziora na trasie patrolu położonego w rezerwacie „Żółwie Błota”. To Perespa – niewielki śródleśny akwen o zróżnicowanej linii brzegowej, obok którego przebiega ścieżka rowerowa i szlak turystyczny.

Komendant wysiada z Toyoty i z lornetką w dłoni rusza na patrol brzegiem jeziora. Drugi strażnik jedzie dalej, by zbadać bardziej odległy brzeg. – Gdy jesteśmy nad jeziorami, najpierw przeczesujemy ich brzegi za pomocą lornetki. Potem skupiamy się na badaniu ewentualnych śladów pozostawionych na brzegu. Wypatrujemy połamanych gałęzi, odcisków opon czy butów, wyciśniętej trawy, ale też i śmieci – takich, jak paczki po papierosach czy samych niedopałków, które czasami mogą nam bardzo dużo powiedzieć o osobie, która je zostawiła – tłumaczy Korczyński. Nad Perespą strażnicy nie zauważają nic niepokojącego. Jedziemy więc dalej. Kolejnym przystankiem na trasie będzie Jezioro Płotycze i Jezioro Brudzieniec.

W międzyczasie opowiada o głównym zadaniu, do jakiego została powołana Straż Leśna. – Przede wszystkim skupiamy się na ochronie mienia nadleśnictwa i zwalczania szkodnictwa leśnego, czyli pilnujemy drewna oraz szukamy jego złodziei – dodaje komendant. – Tendencja ogólnie od kilku lat jest malejąca, bo według statystyk straty powodowane przez złodziei szacujemy w przedziale od 5 do 15 tys. zł rocznie. Bardzo ciężko jest natomiast wycenić mienie, które uratowaliśmy przed kradzieżą czy zniszczeniem – ocenia Korczyński. W walce ze złodziejami strażnicy używają nowoczesnych kamer i fotopułapek, które są instalowane w najbardziej newralgicznych punktach – na drogach wjazdowych do lasu czy miejsca składowania większych ilości drewna.

Chronią las, ratują ludzi i zwierzęta

Mało kto wie, że Strażnicy Leśni w ogromnym stopniu przyczyniają się także do ratowania ludzkiego życia. Jako służba, która zna las jak własną kieszeń, niemal za każdym razem jest wzywana do pomocy przy wszelkiego rodzaju zaginięciach. – W sezonie na grzyby czy jagody często pomagamy policji w odnajdywaniu osób, które zgubiły się w lesie. Dzięki dobrej orientacji i znajomości oznaczeń i punktów charakterystycznych jesteśmy w stanie namierzyć taką osobę bez angażowania w akcję wielkiej liczby ludzi i środków – wspomina Korczyński. – Z kolei Straży Granicznej pomagamy w walce z przemytnikami, którzy ze względu na charakterystykę naszego terenu, a więc las sięgający granicznego Bugu, bardzo upodobali sobie nasze leśne drogi do przewozu papierosów przerzucanych z Ukrainy i Białorusi – dodaje.

Strażnicy Leśni ratują też zwierzęta. Komendant wspomina przypadek łosia, który wpadł w zastawione przez kłusowników wnyki. – Wielkie zwierzę nie dało do siebie podejść, więc nie można było go uwolnić. Musiałem na miejsce wzywać specjalistę, który za pomocą karabinku pneumatycznego był w stanie zaaplikować łosiowi odpowiedni preparat i dopiero wówczas udało się zwierzę oswobodzić W naszej pracy zdarzają się bardzo różnorodne sytuacje, na które musimy być przygotowani. Właśnie dlatego jest ona tak bardzo ciekawa i odpowiedzialna. (bm)

News will be here