Coś tu śmierdzi. Kilka tysięcy ton ukraińskiego zboża od miesięcy gnije na bocznicy kolejowej

Wagony z kukurydzą najpierw stały na bocznicy w Chełmie, ale później przetoczono je do Dorohuska

Na bocznicy kolejowej w Dorohusku zalega kilka tysięcy ton zgniłej kukurydzy. To zboże z Ukrainy, które już podobno zepsute wjechało do Polski i którego teraz nie chcą odebrać kontrahenci – mówią rolnicy. Niektórzy podejrzewali, że to właśnie ta gnijąca kukurydza była powodem smrodu w Chełmie. Ale w Dorohusku nieprzyjemny zapach wcale się nie roznosi.

O smrodzie w Chełmie słyszeli wszyscy. Większość go też czuła. Po długich perturbacjach zlokalizowano jego przyczynę. Miasto przyznało, że winna była awaria w miejskiej oczyszczalni. Problem usunięto, smród zniknął. Ale gdy jeszcze go szukano, pojawiała się sugestia, że może pochodzić z ukraińskiego zboża, które gnije w wagonach kolejowych na bocznicy przy dworcu PKP. Sprawdzaliśmy. Wagonów nie było. Ale podobno stały, tylko przetransportowano je na bocznicę kolejową do Dorohuska. Teraz to tam ma zalegać 9 tysięcy ton gnijącej kukurydzy w dwóch długich składach.

„Odór gnijącej od miesięcy w wagonach kolejowych kukurydzy najpierw zatruwał życie mieszkańców w Chełmie, a teraz te same składy stoją na bocznicy kolejowej w Dorohusku, blisko przejścia granicznego z Ukrainą. Kto odpowiada za 9 tysięcy ton śmierdzącej kukurydzy?” – pyta portal agroprofil.pl.

Zapytaliśmy oficjalnie PKP, skąd wzięło się ziarno i jak długo będzie stało w Dorohusku. A nieoficjalnie ustaliliśmy, że prawie 50 wagonów kukurydzy podstawiono tam już w marcu tego roku. Kilka tygodni później do składu dołączyło kilkadziesiąt kolejnych wagonów. Ziarno, które w nich zalega, zalane jest wodą z opadów deszczu. Portal agroliga.pl uważa, że już takie wjechało do Polski. Wagony blokują bocznicę, ziarno gnije, ale na smród nikt się nie skarży.

– Słyszałem o tych wagonach, ale nikt nie skarżył się do urzędu na nieprzyjemny zapach. Sam także mieszkam w Dorohusku i go nie czuję. Aczkolwiek bocznica jest oddalona jest od zabudowań, więc nie wiem, jak jest przy samych wagonach – mówi Wojciech Sawa, wójt Dorohuska.

Dlaczego zepsuty towar nie wróci z powrotem do Ukrainy? Agroliga cytuje Wiesława Gryna, wiceprezesa Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego, który uważa, że kukurydza wcale nie powinna wjechać do naszego kraju i gdyby była dobra, to kontrahent by ją odebrał. I dodaje, że rolnicy, którzy przywiozą do punktu skupu zboże, które nie spełnia parametrów, muszą je zabrać na własny koszt, a nie zostawiać na placu. – Widzimy, że państwo nie działa, bo nikt tego nie odbiera – komentuje sytuację.

Rolnicy z regionu od dawana alarmowali o fatalnej jakości zboża, które jest przywożone z Ukrainy i trafia do naszych magazynów. Już w grudniu zeszłego roku pisaliśmy, że plantatorzy skarżą się przez to na niska cenę ziarna i proszą o interwencję urzędników m.in. z powiatu chełmskiego. Cena kukurydzy spadła wtedy do około 600 zł za tonę. A taka stawka nie pokrywa nawet kosztów produkcji. (bf)

News will be here