Kiedyś w ringu, dzisiaj na kajakach

Piotr Osiak to prawdziwa legenda lubelskiego pięściarstwa. Trzykrotny medalista Mistrzostw Polski, wychowanek słynnego Feliksa „Papy” Stamma odwiedził Różankę (gm. Włodawa) i z pokładu kajaka podziwiał graniczny Bug a z organizatorem spływu, Mieczysławem Omelczukim, wspominał stare czasy.

Dawno temu we Władysławowie

– Pewnego razu w czwartkowe popołudnie z Januszem Gortatem, Świętym ze Śląska i Mieczysławem Paździorem poszliśmy na miasto nieco się odprężyć. We Władysławowie wszyscy nas rozpoznawali, zaczepiali. Wiedzieli, że to „chłopcy” Stamma. Wypiliśmy jedno, dwa piwka i zaczęła się awantura z miejscowymi. Wynik takiej konfrontacji z góry był znany. Po powrocie do ośrodka trener Stamm był wściekły. Postanowił, że ukarze dwóch zawodników, Świętego i Paździora, wyrzucając ich ze zgrupowania. Gortata, który był w tej grupie najbardziej obiecujący, i mnie, najmłodszego, postanowił oszczędzić. Do tego w „nagrodę” Stamm wystawił mnie do sobotniego meczu w Gdańsku, w którym Wybrzeże zmierzyło się z Dynamem Berlin. Pierwszą rundę boksowało mi się zupełnie nieźle, ale z upływem czasu czułem się coraz gorzej. Na szczęście w drugiej rundzie trafiłem Niemca i pojedynek dobiegł końca. Gdyby walka trwała trzy rundy, zapewne bym przegrał i moja przygoda z kadrą mogła dobiec końca – wspomina swój pierwszy pobyt na zgrupowaniu pięściarskiej kadry Polski Piotr Osiak z Lublina. Było to w latach 60. XX wieku. W zawodowej karierze Osiak stoczył 125 walk. Zwycięsko z ringu schodził niemal 100 razy. Przegrał tylko 21 spotkań, kilka zremisował. Trzykrotnie zdobył medal Mistrzostw Polski.

Poznali się w klubie

Mieczysław Omelczuk z Różanki jest jednym z pionierów zorganizowanej turystyki kajakowej po granicznym Bugu. Ale ma za sobą również bogatą karierę sportową. W latach 70. XX w. był zawodnikiem Fabrycznego Klubu Sportowego Avia Świdnik, który w tamtym czasie miał jedną z najsilniejszych sekcji bokserskich nie tylko w regionie, ale i kraju. Medalami mistrzostw kraju seniorów w tamtym czasie w świdnickim klubie mogli pochwalić się Piotr Osiak oraz Ryszard Sitkowski. Omelczuk miał zatem kogo podglądać w ringu i od kogo się uczyć. Bardzo szybko, bo już w 1976 roku, odniósł pierwszy sukces. W rozgrywanych na początku kwietnia w Lublinie mistrzostwach okręgu zdobył złoty medal w kategorii juniorów w wadze lekkopółśredniej. To właśnie w klubie poznał Osiaka. Karierę sportową zakończyła praca zawodowa i pan Mietek wrócił w rodzinne strony. W wolnych chwilach społecznie trenował młodzież z Różanki i okolic, zajął się też organizacją spływów kajakowych.

Kajaki i wspomnienia

W połowie sierpnia byli koledzy z klubu pięściarskiego spotkali się znowu. Osiak przyjechał do Omelczuka na kajaki, ale przede wszystkim, by powspominać stare dobre czasy. Rozmowy przeciągnęły się do późnych godzin nocnych, bo do opowiadania było mnóstwo. Na drugi dzień pobudka i wyjazd do Włodawy pod słynny wodowskaz, gdzie pan Mietek zaplanował początek spływu. – Co tu dużo gadać: było pięknie! – mówi Osiak. – Wspaniała, dzika, nieokiełznana rzeka, cudowne widoki i ten niesamowity klimat sprawiają, że każdy powinien przynajmniej raz wsiąść do kajaka i nasycić się magią pogranicza. (bm)

News will be here