Kradli w Polsce, wywozili na Ukrainę

Ukraińscy włamywacze upodobali sobie budowy, garaże, kontenery. Kradli sprzęt budowlany, elektronarzędzia i wszystko, co łatwo można było spieniężyć po wschodniej stronie Bugu. Ich łup śledczy wycenili na kilkaset tysięcy złotych.

Dwóch Ukraińców na gorącym uczynku złapali włodawscy policjanci w lutym br. 25-letni Rusłan K. i jego 3 lata starszy kolega, Andrej K. wynosili sprzęt należący do włodawianina. Kryminalni urządzili na złodziei zasiadkę, bo była to już ich trzecia wizyta na tej „mecie”. Decyzją sądu po zatrzymaniu Ukraińcy zostali aresztowani i za kratami do dzisiaj czekają na proces. Przed obliczem włodawskiej Temidy staną już wkrótce, bowiem w ubiegłym tygodniu Prokuratura Rejonowa we Włodawie skierowała przeciwko podejrzanym akt oskarżenia.

– Jeden z tych mężczyzn będzie odpowiadał za piętnaście kradzieży i włamań, drugi za sześć, przy czym te sześć przestępstw panowie popełnili wspólnie i w porozumieniu – mówi Jolanta Sołoducha, szefowa włodawskich śledczych. – Za popełnione przez nich przestępstwa grozi kara od roku do 10 lat więzienia – dodaje pani prokurator.

Choć śledztwo w tej sprawie dobiegło końca, nie wyklucza się, że dojdzie do kolejnych aresztowań, bo mężczyzna, który usłyszał więcej zarzutów podczas przesłuchań kręcił się i kłamał. Raz mówił, że „na robotę” jechał sam, raz, że towarzyszył mu nieustalony kompan. Schemat działania gangu był prosty. Ich bazą wypadową była niewielka miejscowość niedaleko Kowla na Ukrainie. Stamtąd przez Dorohusk jechali do Polski.

Tuż za granicą mieli przygotowany samochód na polskich numerach, by nie rzucał się w oczy. Furgonetką jechali do Chełma, Włodawy, Lublina i w okolice tych miejscowości. W dzień typowali miejsca, w nocy ruszali z łomami. Kradli wszystko, co im wpadło w ręce na budowach i w garażach stojących na uboczu, a więc głównie sprzęt i narzędzia budowalne, ale nie gardzili paliwem i drobniejszymi fantami.

Dzięki logowaniom w stacjach telefonii komórkowej śledczy ustalili, że zapuścili się też do Warszawy, gdzie ich łupem padł m.in. motocykl, a także do Lublina na budowę przy UMCS. Jednak ich główną areną działań było przygranicze z powiatem chełmskim i włodawskim. Tylko w tym ostatnim udowodniono im kilka przestępstw, a nie wiadomo, ile tak naprawdę było ich dziełem. Po każdej akcji Ukraińcy wracali do rodzinnej Hołoby. Tam też śledczy odnaleźli część skradzionego przez nich sprzętu. Wkrótce delikwenci staną przed włodawskim sądem. Grozi im do 10 lat odsiadki. (bm)

News will be here