Mały modelarz wyrósł na mistrza

Patrząc na jego prace ma się wrażenie, że to nie kartonowe modele, a zabawki. Uderza dbałość o szczegół i precyzja, z jaką są zrobione. Pan Łukasz Skrzydłowski z Chełma trzy lata temu wrócił do swojej wielkiej pasji z dzieciństwa – modelarstwa. Sklejał czołgi, samoloty, śmigłowce, ale najbliższe jego sercu są ciężarówki. Modelarstwo, jak sam mówi, to jego odskocznia od codzienności, która przy okazji pozwala zebrać dodatkowe środki na leczenie 12-letniej córki Julki, która od roku choruje na białaczkę.

Modelarstwem Pan Łukasz zainteresował się jako kilkunastoletni chłopak. Jak wspomina był w 6 albo 7 klasie podstawówki, a pasją do sklejania „zaraził się” od brata.

– Bazowaliśmy na „Małym modelarzu”, bo tak naprawdę tylko to wydawnictwo było wtedy dostępne. Pierwszy rok pracy z modelami to były takie próby, ale z czasem weszło mi to w krew. Sklejałem to, co było: samoloty, czołgi. Później przez jakiś zainteresowałem się koleją, składałem wagony i lokomotywy, ale żeby zrobić jakąś makietę, potrzeba było miejsca, ja go nie miałem, więc zostałem przy kartonówkach i rozwijałem te pasję – wspomina pan Łukasz.

Już jako dorosły mężczyzna, po ślubie, chełmianin nie zawsze miał czas na swoje hobby. Pojawiły się dzieci, nowe obowiązki, praca, ale od czasu do czasu znajdował chwilę na klejenie, a mniej więcej trzy lata temu wrócił do swojej pasji na dobre.

– Zamarzyła mi się kolekcja ciężarówek i postanowiłem, że zrobię sobie serię starów i jelczy, a jak wystarczy miejsca, to może i jakieś inne modele. Modelarstwo wymaga nieco przestrzeni. Na początku kleiłem w kąciku, w pokoju, ale żona często mnie upominała, że kiedy ona chce już spać, ja święcę jej lampką. Dlatego w tym roku, zdecydowaliśmy, że żona odstąpi mi garderobę na potrzeby modelarstwa. To małe pomieszczenie, ma 3 mkw., a może i mniej, ale jak dla mnie w zupełności wystarczy. Nazywam to moją samotnią – opowiada pan Łukasz.

Do pracy nad modelami chełmianin najczęściej zasiada wieczorem, kiedy najmłodsza córka pójdzie już spać. Przygotowane prace trafiają do jego kolekcji, albo są wysyłane, do osób które je zamówiły. Ostatnio chełmianin wykonał na zamówienie armatohaubicę Krab, która pojechała do Wrocławia oraz transporter opancerzony, zmodyfikowany na na wóz łączności.

Modele do sklejania najczęściej zamawia przez internet, choć bywało także, że sam je rozrysowywał. Zazwyczaj nie trzyma się w pełni instrukcji i dodaje coś „od siebie”. Samochodowe światła, które w modelu powinny mieć barwę białą, on zastępuje np. częścią blistra po lekach.

– Poprosiłem mamę, żeby zbierała dla mnie listki po swoich lekarstwach, bo czasem się przydają. „Najcenniejsze” są niebieskie i czerwone. Aby zrobić jakieś szkiełka, lusterka czy odbłyśniki wykorzystuję też folijki np. po cukierkach. Klejąc model zazwyczaj dodaję coś od siebie i często zmieniam kolory. Co ciekawe, jeśli chodzi o auta ciężarowe, w latach 50. kolor czerwony były zarezerwowany tylko dla straży pożarnej, zielony i khaki dla wojska. I trwało to do końca lat 60. Dopiero później była dowolność. Czas na wykonanie modelu jest bardzo óżny. Im prostszym, tym mniej go potrzeba. Do prostego modelu niewiele mogę dołożyć. Stara 20 z lakierowaniem można zrobić w dwa dni, siedząc od świtu do nocy, natomiast nad AHS Krab pracowałem 9 miesięcy. Praktycznie dzień w dzień, od godz. 18 do 23-1 w nocy. To dość wymagający model, a bardzo zleżało mi na tym, aby dać zamawiającemu nawet więcej niż oczekuje. Gąsienice były cięte na poszczególne ogniwka i montowane na druty, więc przy podniesieniu zachowywały się jak w prawdziwym pojeździe – opowiada modelarz.

Modelarstwo, jak mówi pan Łuksza to jego odskocznia. Dzięki temu hobby zbiera też środki na leczenie starszej córki. Julka urodziła się z zespołem Downa. To, co wielu dzieciom przychodzi naturalnie, dla Julci bywa wyzwaniem, ale każdego dnia dzielnie walczy o siebie. Niestety przed rokiem zdiagnozowano u niej ostrą białaczkę limfoblastyczną.

– Przy tej chorobie pieniądze są bardzo potrzebne. Dużo wydajemy na leki, co tydzień jeździmy do Lublina. To hobby w jakoś sposób pozwala podreperować domowy budżet. Przygotowuję modele na zamówienie, a zapłatą jest kwota przelana na zrzutkę – mówi pan Łukasz.

Zbiórka na leczenie dziewczynki trwa na stronie zrzutka.pl/ff47w2.

Model, który napawa chełmianina szczególną dumą to Star 25 Żuraw 3. To pojazd złożony z czterech różnych modeli, a samą ramę żurawia pan Łukasz przerobił całkowicie. Na co dzień zarabia, jako pracownik gospodarczy w firmie Kalem. Jak mówi jego praca, raczej nie ma związku z hobby, choć długie godziny spędzone nad modelami, sprawiły, że wyrobił sobie zdolności manualne, a to z kolei czasem przydaje się w pracy. Żartuje, że praca może być też inspiracją, bo w firmie jest świetna śmieciarka, którą być może kiedyś przeniesie na karton.

Mniej więcej 3 dekady temu modelarstwo było dość popularnym hobby. Swoich sił w nim próbowało wielu chłopców. Dziś raczej nie interesuje nastolatków, a szkoda – jak przyznaje chełmianin – bo wyrabia wiele cennych cech.

– Jestem członkiem kilku internetowych grup modelarskich i mało w naszym gronie młodzieży. Dominują osoby w moim wieku (pan Łukasz ma 42 l. – przyp. red.) lub starsze. Może kiedyś się to zmieni… Sam próbowałem przekonać syna do modelarstwa, ale stwierdził, że to nie dla niego. Brakowało mu też cierpliwości. U mnie z tą cierpliwością na początku też bywało różnie – kilka modeli wylądowało w kosztu na śmieci. Zdolności manualne też przyszły z czasem. Bywało, że kiedy coś nie wychodziło, sięgałem po literaturę modelarską. Modelarstwo uczy też dokładności, i rozwija pomysłowość. Czasem, kiedy trzeba było zrobić np. plandekę do auta przydawała się też umiejętność szycia. Dziś świetną plandekę można zrobić z worka na śmieci – mówi.

Pan Łukasz dodaje, że na przestrzeni ostatnich lat modelarstwo, tak samo jak inne dziedziny, bardzo się rozwinęło.

– Kiedy zaczynałem dostępny klej Hermol, guma arabska i Wikol, do tego były podebrane mamie nożyczki, a aby wyciąć jakieś owiewki do samolotu czy szyby, trzeba było użyć przełamanej żyletki, skaleczyłem się nieraz… – wspomina modelarz. – Dziś żyletkę zastąpiły ostrza precyzyjne, czyli skalpele; nożyczek trzeba mieć kilka par, więc tych rzeczy trochę się uzbiera. Powracając od modelarstwa te trzy lata temu jeśli chodzi o wyposażenie, zaczynałem od zera, ale każdego miesiąca odkładałem „parę groszy” i coś kupowałem. Dziś mogę powiedzieć, że udało mi się zorganizować dość pokaźny warsztat. Ostatnio udało mi się zakupić aerograf z kompresorem, służący do malowania modeli. Przekonali mnie do tego koledzy z grupy modelarskiej, zauważając, że malowanie pędzlem zostawia ślad.

Jaką radę dałby początkującym modelarzom? – Aby byli cierpliwi i zaczynali od prostszych modeli. Są takie, które zawierają 200 elementów i od nich można zacząć. Gwarantuję, że satysfakcja ze złożenie będzie duża – mówi.

On sam na swojej liście „modelowych” marzeń ma nowe Jelcze wojskowe z serii 600. Zamierza też rozpocząć pracę nad Fiatem 125p i kultowym już dziś „Maluchem”, które chciałby przeznaczyć na licytację.

Pokaż swoją pasję!

Pana Łukasza i wiele innych osób z interesującymi pasjami już niebawem będzie można spotkać osobiście. 23 września br. Stowarzyszenie WeRwA zorganizuje festyn pod roboczą nazwą „PASJE (nie tylko) CHEŁMIAN”. Wielu z naszych Czytelników posiada jakieś hobby, szczególne zainteresowania, wyjątkowe kolekcje czy też rzadko spotykane umiejętności. Coś, czym warto się pochwalić i pokazać to innym. Organizatorzy festynu szukają takich osób. Jeśli masz pasję, którą chcesz się podzielić z innymi lub znasz takie osoby to skontaktuj się z Werwą pod numerem telefonu 502 342 117 lub e-mailem akchelmski@hoga.pl. Bieżące informacje o festynie na Facebooku Stowarzyszenia WeRwA.

(w)