Młodzi radni muszą pomyśleć

Na ostatniej sesji Młodzieżowa Rada Miasta Chełm miała przyjąć stanowisko w sprawie budowy zakładu odzysku energii z odpadów medycznych. Do takiej inwestycji przy ul. Towarowej przymierza się spółka EMKA z Żyrardowa. Jej przedstawiciele przyjechali do Chełma, by spotkać się z młodzieżą i osobiście opowiedzieć o szczegółach planowanego przedsięwzięcia. Młodzi zdecydowali jednak, że sprawę muszą przemyśleć, a opinię o spalarni wydadzą na kolejnym posiedzeniu.

W miniony poniedziałek, 15 maja, Młodzieżowa Rada Miasta Chełm spotkała się na sesji. W porządku obrad znalazł się m.in. punkt dotyczący wyboru wiceprzewodniczącego. Pełniąca tę funkcję dotychczas Weronika Boś, uczennica I LO w Chełmie, zrezygnowała, a na jej miejsce rada powołała Julię Adamczuk z II LO w Chełmie. Młodzi radni przyjęli także uchwałę w sprawie wyboru swojego opiekuna. Będzie nim najpewniej Natalia Biela, ale ten wybór musi zostać jeszcze zatwierdzony przez Radę Miasta Chełm.

Najwięcej czasu podczas sesji poświęcono planom budowy w Chełmie zakładu odzysku energii z odpadów medycznych. Z młodzieżą spotkali się przedstawiciele firmy EMKA S.A., zajmującej się unieszkodliwianiem odpadów medycznych i weterynaryjnych. W ubiegłym roku spółka z Żyrardowa kupiła (za 2 mln zł) część gruntów po byłym Miejskim Przedsiębiorstwie Robót Drogowych przy ul. Towarowej w Chełmie z zamiarem budowy wspomnianego zakładu.

O planach spółki opowiedziała Małgorzata Rdest, jej wiceprezes (a prywatnie córka prezesa EMKI, Krzysztofa Rdesta). Odniosła się do obaw zgłaszanych przez chełmian i zapewniała, że zakład nie będzie „trucicielem”, bo normy emisji, jakich będzie musiał przestrzegać, są dużo wyższe niż dla pozostałych ogólnodostępnych źródeł ciepła, np. średniej wielkości kotłowni miejskiej czy domków jednorodzinnych.

– Takie instalacje podlegają nawet 14 razy bardziej rygorystycznym normom. Ale normy to jedno, a rzeczywista emisja to drugie. Moglibyśmy emitować np. 200 mg na m sześc. tlenku azotu, a emitujemy 120; moglibyśmy emitować 50 mg na m sześc. tlenku węgla, a nie emitujemy go wcale. Śmiało mogę stwierdzić, że technologia, którą reprezentujemy, zdecydowanie wybiega kilkanaście lat w przód, jeśli chodzi o bezpieczeństwo i troskę o środowisko – przekonywała M. Rdest.

Wiceprezes firmy EMKA wspomniała również, że w Bydgoszczy i Kędzierzynie-Koźlu działają instalacje bliźniacze do tej planowanej w Chełmie. W przypadku pierwszego z miast jest ona ulokowana w sąsiedztwie dużego osiedla mieszkaniowego i Centrum Onkologii.

– To, że znajduje się właśnie tam, nie jest bezpodstawne. Jest ścisła synergia pomiędzy oddziałem onkologii, a instalacją. Instalacja jest połączona z odzyskiem energii, a ta energia to ciepło albo energia elektryczna. Dzięki instalacji zimą w Centrum Onkologii mamy ciepło, a latem klimatyzację. Pacjenci mogą też korzystać z basenu z ciepłą wodą. Jeżeli coś byłoby „nie tak: z normami emisji i samą rzeczywistą emisją, to tego typu inwestycja nie miałaby racji bytu. Zapraszam was na wizytę studyjną, abyście na własne oczy mogli przekonać się, jak to działa – mówiła M. Rdest.

Wiceprezes podkreślała także, że jej firmie zależy na transparentności i nie ma przed mieszkańcami nic do ukrycia, a wszelkie choćby minimalne odchylenia od normy są natychmiast wyłapywane przez system, który w razie konieczności natychmiast wyłącza całą instalację. Wszelkie dane są też rejestrowane i archiwizowane.

– WIOŚ ma ciągły wgląd do danych. W każdej chwili może przyjechać na kontrolę lub zalogować się i sprawdzić parametry online. Te są dość zawiłe i skomplikowane, ale kompleksowość instalacji absolutnie nie stoi na przeszkodzie, aby każdy jej pojedynczy element podlegał ścisłej kontroli – zapewniała M. Rdest.

Do klientów firmy EMKA należą przede wszystkim szpitale, przychodnie, apteki, prywatne praktyki lekarskie i stomatologiczne, laboratoria, salony kosmetyczne, barberzy, studia tatuażu itp.

Baza jej klientów liczy obecnie około 12 tys. podmiotów. 70 proc. odbieranych przez firmę odpadów to zużyte materiały opatrunkowe (rękawice, ślinociągi, igły), 15 proc. to pojemniki do przechowywania krwi i tkanka pooperacyjna, 10 proc. odpady protetyczne (gipsy, odlewy, wyciski), 5 proc. pojedyncze odczynniki laboratoryjne i analityczne.

M. Rdest wspomniała również, że zakład w Chełmie mógłby zatrudnić około 30-40 osób. Koszt budowy planowanego zakładu szacowany jest na ok. 30 mln zł, a obsługiwać miałyby go głównie busy Mercedes-Benz Sprinter. Tiry będą przejeżdżać raz, dwa razy w miesiącu.

– Według prawa odpadów medycznych nie można składować. Należy je zutylizować na terenie województwa, w którym powstały. Zamiast palić je w przysłowiowej spalarni, mamy instalację termicznego przekształcania odpadów, połączoną z odzyskiem energii. W przypadku miasta Chełm, dzięki bezpośredniemu sąsiedztwu, będziemy mogli przekazać ją do ciepłowni – mówiła Rdest.

Młodzież nie miała pytań do przedstawicielki firmy EMKA. Wątpliwości zgłaszał za to Łukasz Krzywicki, przewodniczący Rady Osiedla „Śródmieście”, który przekonywał, że budowa spalarni w tej lokalizacji będzie realnym zagrożeniem dla zdrowia mieszkańców.

– Spalarnia w Kędzierzynie-Koźlu jest uruchomiona na terenie starej blachowni, w pobliżu składowiska odpadów komunalnych, w oddaleniu od zabudowań. Ul. Towarowa w Chełmie jest przy ul. Okszowskiej. W pobliżu mamy zakłady „Bieluch”, hurtownie spożywcze, domy jednorodzinne… Emisja będzie ciągła i choćby nie wiem jak była niska, będzie negatywnie wpływać na środowisko. Wszystkie dioksyny i furany, silnie trujące związki chemiczne, tlenki siarki, będą wytwarzane ciągle. Czy tego chcemy w naszym mieście? Firma EMKA nie daje nam żadnych gwarancji. Jesteście młodymi ludźmi. To, jaką przyszłość będziecie mieli dla siebie i swoich dzieci, jest w waszych rękach. Apeluję o rozsądek – mówił Ł. Krzywicki.

Głos podczas sesji MRM zabrał Grzegorz Wielgosiński, profesor Politechniki Łódzkiej, specjalista w zakresie dioksyn i furanów. Tłumaczył, że dioksyny powstają przy każdym procesie termicznym, przebiegającym w temperaturze 200-700 stopni.

– W Polsce rocznie do atmosfery wprowadzanych jest ok. 270 g dioksyn, z czego 170 g pochodzi z małych palenisk domowych. Ze spalarni odpadów komunalnych pochodzi 0,06 g, ze wszystkich spalarni poniżej 1 g. Spalarnie nie są podstawowym źródłem emisji dioksyn. Wszyscy wiedzą, że one mogą w nich powstawać i powstają, dlatego są systemy ograniczania emisji. Bardzo wydajne i skuteczne, w odróżnieniu od pieców domowych, gdzie nie ma żadnych systemów ograniczania emisji – mówił G. Wielgosiński.

Naukowiec wspomniał też o tym, że prowadził badania instalacji w Bydgoszczy, sprawdzając m.in. emisję tlenku azotu, dioksyn i dwutlenku siarki. Zapewniał, że jeśli w Chełmie powstanie bliźniacza instalacja, chełmianie mogą spać spokojnie.

– Mogę powiedzieć, że ten system jest sprawny i działa. Zajmuje się spalaniem odpadów od 30 lat i mogę powiedzieć, że nareszcie dzisiaj istnieją bezpieczne i pewne rozwiązania dla spalania odpadów medycznych – zapewniał prof. Wielgosiński.

Udział w spotkaniu z MRM wziął też prof. Janusz Bujak, twórca technologii, w której wykonano zakłady w Bydgoszczy i Kędzierzynie-Koźlu.

– Proszę sobie wyobrazić, że tych instalacji nie ma. Co robimy z odpadami medycznymi? Zakopujemy? Chowamy? Coś z nimi trzeba zrobić, szczególnie w obrębie danego województwa. Kraje skandynawskie, znane ze swojej czystości i ekologii mają najwięcej spalarni. Norwegowie sprowadzają odpady z Wielkiej Brytanii. To miejsca pracy, przychód, ochrona środowiska. Nie ma lepszych systemów oczyszczania spalin niż w spalarni. Normy są bardzo niskie i są monitorowane non stop. Jeśli chodzi o wspomniane dioksyny i furany, norma dla spalarni odpadów medycznych to 1/10 nanograma na m sześc. To oznacza, że szukamy 1 cząstki na 10 mld cząstek – mówił prof. Bujak.

Pokrótce przedstawił też technologię opracowanej przez siebie instalacji. Odpady przez 6 godzin są spopielane w piecu obrotowym, w którym temperatura sięga 1000 stopni. Następnie gazy wylotowe przelatują przez komorę dopalania, w której jest minimum 1100 stopni.
– Nie ma żadnych drobnoustrojów, wirusów, bakterii, zapachów. Obniżamy temperaturę tych spalin, odzyskujemy ciepło. Mamy bardzo rozbudowany i skomplikowany system oczyszczania splin. Wszystko jest monitorowane i archiwizowane – wyjaśniał J. Bujak.

Opinie naukowców nie przekonały wszystkich.

– Pamiętajmy, że to firma prywatna, która powstaje po to, aby czerpać zyski. Ta firma ma generować przychód, a finalnie dochód. Wszystko jest fajne na początku, dopóki jest to opłacalne, kiedy przestaje, a uruchamianie filtrów i wymiana jest dużym kosztem, podejmuje się różnego rodzaju działania, np. wyłączania na chwilę (…) Jeszcze raz apeluję o rozsądek – mówił Krzywicki.

– Nie wolno panu zarzucać, że to, co prywatne, to złe – odpowiadał Krzysztof Rdest, prezes firmy EMKA. – To już było, drogi panie. Wszystko to, co robię, to jest całe moje życie. Za nami nie stoi żadna agencja PR-owa. Stoi dziś przed wami cała moja rodzina, więc jeśli macie wątpliwości, co do słuszności moich działań, to tutaj dzisiaj przed wami jest największa gwarancja – firma z 30-letnią tradycją, którą ja rozwijałem.

Zwróciliśmy się do mieszkańców z propozycją podpisania ugody społecznej, w ramach której np. przedstawiciele rad osiedli czy MRM będą mieć prawo wejścia na naszą instalację i możliwość kontroli. W ramach tej ugody deklarujemy też wsparcie środowisk i organizacji, które w Chełmie funkcjonują. Już teraz w ramach naszych możliwości wspieramy tych wszystkich, którzy się o to zwrócili. Deklaruję, że nie jest to przygoda „na chwilę”. Nade wszystko proszę o zaufanie i wizytację instalacji, które już funkcjonują.

Po wszystkich wystąpieniach MRM Chełm miała uchwalić swoje stanowisko w sprawie budowy spalarni. Tak się jednak nie stało. Po krótkiej przerwie w obradach młodzi radni uznali, że w sprawie inwestycji firmy EMKA wypowiedzą się dopiero na kolejnej sesji. (w)

News will be here