Morsują w Dubience. Najmłodszy, Tadzio, ma 6 lat

Zalet płynących z morsowania jest naprawdę wiele. Ta zimowa aktywność hartuje, zwiększa odporność, poprawia krążenie i ukrwienie skory. Wie o tym doskonale Wacław Baładna z Dubienki, wśród swoich znajomych znany jako Wacek Mors. Z jego inicjatywy powstała grupa „Morsujemy w Dubience”, która zaprasza w swoje szeregi wszystkich miłośników zimnych kąpieli.

Pan Wacław pochodzi z Grobelek w gminie Białopole, ale większość swojego życia spędził na Śląsku, gdzie wyjechał jeszcze jako kilkunastoletni chłopak. W przyzakładowej szkole w Czechowicach-Dzieciach zdobył zawód ślusarza-mechanika. Odbył służbę wojskową, przez wiele lat pracował m.in. w Tychach i Opolu, a także na kontraktach zagranicznych w Czechach i Słowacji. Od 2017 roku jest na emeryturze i postanowił, że spędzi ją w rodzinnych stronach. Osiedlił się w Dubience, a swoją przygodę z morsowaniem zaczął w 2014 roku, jeszcze mieszkając na Śląsku.

– Zaczęło się od programu, który oglądałem w telewizji. Pokazywano w nim grupę morsującą w wodospadzie Polańczyk. Przyznam, że zrobiło to na mnie wrażenie: śnieg, mróz, zwisające sople lodu i oni siedzący w wodzie. Pomyślałem, że ja też chcę spróbować. Zacząłem szukać morsów z okolicy. Udało się. Znalazłem klub, do którego dołączyłem, a w 2014 roku, na zlocie morsów w Mielnie zostałem uroczyście włączony do grupy i pasowany ma morsa – wspomina pan Wacław.

Kiedy kilka lat temu przeprowadził się do Dubienki i postanowił, że swoją pasją „zarazi” nowych sąsiadów. Początki jednak wcale nie były łatwe, bo chętnych do zimnych kąpieli brakowało.

– Udałem się do urzędu gminy, gdzie opowiedziałem o mojej inicjatywie. Urzędnicy pomogli, wydrukowali plakaty, ale niestety chętnych nie było. Przez pierwszy sezon morsowałam sam, choć to wbrew zasadom. Ze względów bezpieczeństwa, ktoś powinien nam zawsze towarzyszyć. Po roku dołączył do mnie kolega Andrzej. Nasz największy wspólny rekord to morsowanie przy temperaturze minus 18 stopni i temperaturze wody bliskiej zeru – mówi pan Wacław.

Dziś grupa „Morsujemy w Dubience”, której był inicjatorem liczy 14 osób. Jej członkami są osoby w różnym wieku. Najmłodsi to 9-letnia Hela i 6-letni Tadzio, którzy morsują wspólnie z rodzicami.

– Wszyscy członkowie pochodzą z Dubienki, ale oczywiście nie jesteśmy zamkniętą grupą. Chętnie powitamy w naszym gronie inne osoby, czy to z Chełma, czy z Białopola, czy innych części regionu. Wszystkich, którzy chcieliby zacząć morsowanie, serdecznie zapraszam. Z przyjemnością podzielę się swoją wiedzą i doświadczeniem. Spotykamy się nad zalewem w Dubience. Sezon zaczynamy w ostatnią niedzielę października, a kończymy w drugi dzień Wielkanocy, czyli w Lany Poniedziałek. Najlepiej skontaktować się z nami za pośrednictwem naszej strony na Facebooku „Morsujemy w Dubience”, do czego zachęcamy – mówi pan Wacław, który wśród swoich znajomych nazywany jest Wackiem Morsem lub pierwszym morsem z Dubienki.

Morsowanie, co podkreśla nasz rozmówca, to świetny sposób na dbanie o zdrowie i odporność.

– Odkąd zacząłem morsować, nie wiem co to przeziębienie czy grypa. Mam 68 lat i pojawiają się jakieś związane z tym wiekiem bóle, ale mam wrażenie, że po seansie w zimnej wodzie zawsze jest lepiej. Oczywiście są pewne przeciwwskazania dla morsowania, dlatego zawsze lepiej skonsultować się najpierw z lekarzem. Tak jest po prostu bezpieczniej – mówi Wacek Mors. (w, fot. Morsujemy w Dubience | Facebook)