Odeszła z dyrektorską pensją

Kamila Grzywaczewska

Kamila Grzywaczewska, do niedawna dyrektor lubelskiego oddziału KOWR, uprzedziła kadrową miotłę i na własny wniosek zrezygnowała ze stanowiska, przenosząc się z Lublina do ośrodka zamiejscowego w Urszulinie. Zachowała przy tym dyrektorską pensję, jednak wysokie uposażenie wkrótce straci.

Kamila Grzywaczewska to numer jeden we włodawskich strukturach PiS. Rolę szefa tej partii objęła po Wiesławie Holaczuku i obecnie przygotowuje się do walki w wyborach samorządowych. Od 2019 roku Grzywaczewska była dyrektorem lubelskiego oddziału KOWR. Pracę na tym stanowisku zakończyła na własne życzenie w grudniu 2023 roku, składając wypowiedzenie i prosząc o przeniesienie na stanowisko specjalisty do ośrodka zamiejscowego KOWR w Urszulinie, który znajduje się zaledwie kilka kilometrów od jej rodzinnego domu w Zastawiu.

Ze strony byłej dyrektor był to ruch wyprzedzający, bo doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że po zmianie w rządzie jej dni na dyrektorskim fotelu są policzone. Kilka dni temu opinię publiczną obiegła wieść o zarobkach byłej dyrektor, sięgających 15 tys. zł miesięcznie, a więc o wiele wyższych niż pensje innych pracowników ośrodka zamiejscowego. Okazuje się, że pensję taką Grzywaczewska będzie pobierać jedynie do kwietnia. – Moje przeniesienie odbyło się zgodnie z obowiązującymi przepisami – tłumaczy. – Jak mówi art. 71 Kodeksu pracy, na wniosek lub za zgodą pracownika pracodawca może zatrudnić go w okresie wypowiedzenia przy innej pracy, odpowiedniej ze względu na jego kwalifikacje zawodowe, a po upływie okresu wypowiedzenia zatrudnić na uzgodnionych przez strony warunkach pracy i płacy.

Tak też się stało w moim przypadku. Jestem na trzymiesięcznym okresie wypowiedzenia i zgodnie z prawem muszę przez ten okres pobierać wynagrodzenie takie, jakie miałam piastując stanowisko dyrektora. Mowa tu oczywiście o kwotach brutto. Od dnia 1 kwietnia zmieniają mi się warunki pracy i płacy i przechodzę na wynagrodzenie zgodne z obowiązującymi widełkami na stanowisku głównego specjalisty. Podkreślić należy też fakt, że zgodnie z prawem nie miałam przez te trzy miesiące obowiązku przychodzenia do pracy. Mogłam się pojawić w Andrzejowie dopiero od 1 kwietnia, ale postąpiłam zgodnie z moimi zasadami i dobrym obyczajem – tłumaczy Grzywaczewska.(bm)

News will be here