Pies przyniósł do domu szczątki

Bokserka postawiła na nogi policję, prokuraturę i ekspertów, przynosząc ze spaceru worek pełen kości. Po odkryciu psa wszczęto śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci człowieka.

Tuż za posesją rodziny spod Chełma znajduje się zagajnik, po którym chętnie biega ich 2-letnia bokserka Emi. Nie zdarzyło się jednak, by kiedykolwiek przyniosła ze spaceru jakieś niespodziewane „pamiątki”. Aż tu nagle, 22 stycznia, psina przytargała do domu worek pełen kości.

– Z początku zbagatelizowaliśmy sprawę, ale potem przyjrzeliśmy się zawartości worka i postanowiliśmy zadzwonić po policję, sądząc, że kości mogą należeć do człowieka – mówi właścicielka suczki.

Około godz. 18 przyjechał patrol z chełmskiej komendy. Zabrali worek z częścią kości, resztę zostawiając. Emi zdołała w międzyczasie część szczątków roznieść po posesji, więc właścicielka psa – odziana w rękawicę – zaczęła je zbierać. Po kilku godzinach ulica rozbłysła od policyjnych kogutów. Trzy radiowozy zajechały na posesję rodziny. Policjanci, w tym technicy, przeczesywali posesję i przyległy teren w poszukiwaniu pozostałych fragmentów szkieletu. Wszystkie znalezione sfotografowali, zabezpieczyli, zabrali i po godz. 22 odjechali. Jeszcze w niedzielę przyjeżdżali po ostatnie chrząstki, które bokserka po kryjomu wniosła do domu. – Nie wiedzieliśmy, co było dalej, aż w miniony czwartek mąż otrzymał pismo z prokuratury o umorzeniu śledztwa w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci nieznanego człowieka. Przestraszyliśmy się, że ktoś podejrzewał go o cokolwiek po tym, jak nasz pies znalazł te kości – opowiada zaskoczona kobieta.

Efektem znaleziska Emi było wszczęcie śledztwa w kierunku art. 155 kodeksu karnego. Śledczy przekazali kości biegłemu z zakładu medycyny sądowej, który obejrzał je, po czym orzekł, że z całą pewnością nie należą one do człowieka, a zwierzęcia. Prawdopodobnie cielaka. Postępowanie zostało zatem umorzone. (pc)

News will be here