Porażka w okrojonym składzie

POWIŚLAK KOŃSKOWOLA – WŁODAWIANKA WŁODAWA 3:0 (2:0)


1:0 – Wrzesiński (26), 2:0 – Pryliński (28), 3:0 – S. Gołąb (89).

WŁODAWIANKA: Paszkiewicz – Marczuk, Naumiuk, Borcon, Chrześcijanek, Nielipiuk, Sowisz, Misiura (50 Mileszczyk), J. Gołąb, Panecki, Kołaczkowski.

Trener Mirosław Kosowski nie miał do dyspozycji aż siedmiu zawodników, którzy na ogół wybiegają na boisko w podstawowej jedenastce. Za żółte kartki pauzowali Piotr Kwiatkowski i Rafał Musz. Kontuzje leczą: Patryk Błaszczuk, Rafał Szady oraz Piotr Waszczyński. Z przyczyn osobistych na mecz nie mogli pojechać Kacper Czarnota i Vladyslaw Magdysh.

– W dzisiejszym meczu w pierwszej jedenastce zagrało wielu zawodników, którzy normalnie są zmiennikami – mówił po ostatnim gwizdku sędziego trener Kosowski. – Nasze problemy uwidoczniły się po 25 minucie meczu. Do tego momentu Powiślak tylko raz zagroził naszej bramce, Jakub Pryliński oddał niecelny strzał, posyłając piłkę nad poprzeczką.

W 26 min. Włodawianka wykonywała rzut rożny. – Powiślak przejął piłkę i przeszedł do szybkiego kontrataku. Mimo asekuracji z naszej strony, nie daliśmy rady zatrzymać akcji. Indywidualności były po stronie gospodarzy. Skrzydłowy Powiślaka wygrał rywalizację z naszym obrońcą, piłkę dostał mający na koncie mecze w III lidze Sebastian Wrzesiński i strzałem z 10 metrów pokonał Macieja Paszkiewicza – opowiada szkoleniowiec Włodawianki.

Nie minęły dwie minuty, a goście przegrywali już różnicą dwóch goli. – Niestety, ale sami strzeliliśmy sobie tę bramkę. Nasz środkowy obrońca, Dawid Borcon, wyprowadzając futbolówkę z własnego przedpola, wdał się w drybling. Minął jednego rywala, drugiego, a trzeci odebrał mu piłkę. Poszła kontra, piłkę dostał Pryliński i nie zmarnował okazji – relacjonuje M. Kosowski.

Jeszcze przed przerwą Włodawianka mogła pokusić się o kontaktowe trafienie. W polu karnym Powiślaka okazję miał doświadczony Artur Nielipiuk. – Minął jednego obrońcę, oddał strzał, ale piłka przeleciała obok słupka. W drugiej połowie mieliśmy kolejną dobrą okazję do zdobycia bramki. Po ładnej akcji Łukasz Kołaczkowski dostał dokładne prostopadłe podanie, ale zamiast uderzyć siłą, strzelił bardzo lekko, w zasadzie podał piłkę do bramkarza. Później jeszcze był strzał Kacpra Mileszczyka z 25 m i tyle, co udało się nam stworzyć w tym meczu – opowiada trener Kosowski.

Powiślak z kolei czyhał na swoje okazje i w 89 min. Stefan Gołąb ustalił wynik meczu. – Uderzył w długi róg i Paszkiewicz nie miał szans -relacjonuje szkoleniowiec włodawskiej drużyny. – Porażka boli, ale biorąc pod uwagę nasze problemy kadrowe i fakt, że w pierwszej jedenastce zagrało wielu młodzieżowców, to nie możemy rozpaczać. Trzeba zapomnieć o tym meczu i skupić się na kolejnym. Przed nami w czwartek 11 listopada w Suchawie konfrontacja z Lublinianką, rywalem o wiele bardziej wymagającym od Powiślaka. Mam nadzieję, że kilku nieobecnych dziś zawodników dołączy do składu. Potem zagramy jeszcze z Opolaninem i Lewartem Lubartów, również w Suchawie. W tych trzech meczach zróbmy wszystko, by wywalczyć jakieś punkty. Z 3-4 będę zadowolony, jeśli zdobędziemy sześć będzie super, a 7 i więcej to już rewelacja. Znamy jednak swoją wartość i wiemy, gdzie jest nasze miejsce – dodaje trener Kosowski.

Oba spotkania Włodawianki, z Lublinianką 11 bm. i Opolaninem 14 bm. rozpoczną się o godz. 13.00.(d)

News will be here